Gałkowo - jej miejsce na ziemi
Ja jestem dzieckiem absolutnie wychowanym na wsi. Kiedy jako 10-letnia dziewczynka przyjechałam tutaj z rodzicami, to wszystko wyglądało tu zupełnie inaczej, więc to jest 31 lat ciężkiej pracy moich rodziców no i ja to kontynuuję.
- zdradziła Karolina w rozmowie z Basią Pasek.
>>>Zobacz też: Karolina Ferenstein-Kraśko: "Konie są w DNA mojej rodziny"
Ferenstein-Kraśko przyznała, że już jako 10-letnia dziewczynka miała sporo obowiązków w stajni. Dawniej rodzina nie miała pracowników. Co więcej, Karolina dodała, że były takie czasy, kiedy finansowo gorzej im się wiodło.
Pamiętam taką zimę, że mieliśmy wątpliwości, czy kupujemy sobie jedzenie, czy owies dla konia. Była taka bieda. Nic się nie udało nam sprzedać. Znalazł się jeden kupiec, który był zainteresowany tylko jednym koniem, moim sportowym, na którym przygotowywałam się do Mistrzostw Europy. Moi rodzice powiedzieli, że nie ma mowy, ten koń nie jest na sprzedaż. Wtedy ja podjęłam decyzję. Powiedziałam: mamo, tato musimy go sprzedać, bo nie będziemy mieli co jeść i z czego nakarmić koni. Udało się przeżyć do wiosny.
-wspomina Karolina.
>>>Zobacz też: Fereinstein-Kraśko: "Konie to fitness, terapia i medytacja"
>>>Ferenstein-Kraśko. W Agent-Gwiazdy zrobiła rachunek sumienia<<<
Ferenstein-Kraśko dodała, że kiedy widzi galopujące klacze ze źrebakami, to wszystko inne przestaje mieć znaczenie.
Wiem, gdzie jest moje miejsce na ziemi. Wiem, jak chcę żyć i co jest dla mnie najważniejsze. Najważniejsza w życiu jest pasja, bo to ona daje szczęście.
Autor: Redakcja Dzień Dobry TVN
podziel się: