Powrót do domu
35-letni Grzegorz Gąska wracał z dziećmi do domu. Miał ze sobą rozładowaną hulajnogę elektryczną.
Czekaliśmy na przystanku, było około 21, więc dość późno, dlatego chcieliśmy podjechać. I mieliśmy do pokonania pięć kilometrów
– opowiada.
Autobus podjechał, rodzina wsiadła do środka, ale kierowca nie ruszył. Wyszedł i poprosił mężczyznę o natychmiastowe opuszczenie pojazdu.
Grzecznie poprosiłem o podanie powodu, konkretnego artykułu, który zakazuje przemieszczania się autobusem z hulajnogą
– opowiada Gąska.
Kierowca o zajściu powiadomił dyspozytora, a ten z kolei wezwał policję. Radiowóz pojawił się po 30 minutach. Całe, godzinne zdarzenie zarejestrował monitoring w autobusie.
Na nagraniu widać jak ów mężczyzna siłowo otwiera drzwi awaryjne autobusu, by wypuścić dzieci po zakupy. Jedna z zakupionych rzeczy – butelka trafia do jego rąk. Mężczyzna wylał część jej zawartości i dopełnił napojem ze szklanej butelki, można domniemywać, że był to alkohol, który wypił w oczekiwaniu na konfrontację z policjantami
– relacjonuje nadkom. Kamil Rynkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Nie piłem alkoholu w autobusie. Nie zrobiono mi żadnych badań. Wypiłem radlera przed wyjściem z domu, może stąd woń alkoholu. Drzwi otworzyłem, żeby umożliwić wyjście z autobusu rodzinie z dzieckiem. Kierowca nie reagował na ich prośby
– odpowiada Grzegorz Gąska.
Interwencja
W czasie interwencji policji mężczyzna miał pod opieką dwójkę swoich dzieci: 8- i 14-letnie.
Rzucili mnie na ulicę. Zaczęto mnie dusić nogą, piszczelem uciskając szyję i wykręcając ręce. W pewnym momencie zabrakło mi tchu. W tle słychać jak kierowca mówi do moich dzieci, że są nienormalne. Byłem w szoku, nie wiedziałem, co się dzieje. Nie stawiałem żadnego oporu
– relacjonuje 35-latek i dodaje:
Przez kilka minut policjanci przekonywali mężczyznę do opuszczenia autobusu, powołując się na przepisy. Uprzedzali go także o możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego, jeśli ich nie posłucha. Ten mężczyzna zaczął stawiać opór, był agresywny, znieważył policjantów
– opowiada nadkom. Kamil Rynkiewicz.
Dlaczego hulajnoga stała się takim problemem?
Jeśli chodzi o duże hulajnogi jesteśmy bezwzględni. Jeden z punktów naszego regulaminu mówi o tym, że pasażer może przewozić jedynie bagaż podręczny. Nie konkretyzowaliśmy, co jest bagażem podręcznym, ale to oczywiste, że chodzi o plecak, torbę. Hulajnoga takim bagażem nie jest
– mówi Zbigniew Rzońca z Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Jeleniej Górze. I dodaje:
Uważam, że kierowca postąpił bardzo dobrze. Mieliśmy podstawy, by uznać tego mężczyznę za nietrzeźwego. Co jeśli ta kilkunastu kilogramowa hulajnoga uderzyłaby kogoś w głowę lub nogi?
„Wyciągają osobiste sprawy”
Policja twierdzi też, że szukała mężczyzny.
W międzyczasie, w trakcie sprawdzania okazało się, że mężczyzna jest poszukiwany do ustalenia miejsca pobytu. Z pewnością autobus nie był miejscem odpowiednim do przeprowadzenia dalszych czynności. Należało wyjść z nim na zewnątrz
– mówi nadkom. Kamil Rynkiewicz.
Prokuratura Rejonowa w Jeleniej Górze prowadzi przeciwko mężczyźnie dwa postępowania dotyczące niepłacenia przez niego alimentów oraz naruszenia nietykalności cielesnej nieletniego. Grzegorz Gąska miał wejść na teren szkoły podstawowej, gdzie uczyła się jego córka i zmusić jednego z chłopców do publicznych przeprosin jego córki. Według mężczyzny chłopiec wyzywał i obrażał jego córkę, a rozmowy ze szkołą nie przyniosły rezultatu. Na wniosek prokuratury policja poszukiwała 35-latka, aby ustalić jego miejsce pobytu, ale nie go zatrzymać.
Nie rozumiem, dlaczego w tym przypadku są wyciągane moje osobiste sprawy. Chcą mnie oczernić i przedstawić w złym świetle. Czuję się bardzo źle z tym, jak zostałem potraktowany przez policję przy dzieciach, tym bardziej, że fala hejtu, jaka na mnie spływa jest ogromna
– żali się Gąska.
Mężczyzna nie został ukarany za picie alkoholu czy przewożenie hulajnogi. Prokuratura postawiła mu zarzuty znieważenia policjantów oraz próby zmuszenia ich groźbą do odstąpienia od czynności służbowych. Prokurator zastosował wobec niego dozór policyjny.
Nie byłem wulgarny, ani agresywny. Powiedziałem im, że zachowali się bandycko traktując mnie tak przy dzieciach. Nie zrobiłbym tego ponownie. Nie miałem pojęcia, że ta sytuacja się tak rozwinie. Gdybym wiedział, na pewno nie naraziłbym dzieci na taki stres. Jest mi przykro, że taka sytuacja miała miejsce
- podkreśla 35-latek.
Interwencja była podejmowana wobec tego mężczyzny. Posiadanie pod opieką dzieci to odpowiedzialność, a nie przywilej. Proszę wyobrazić sobie sytuację, że każdy, kto narusza prawo, mógłby zasłonić się obecnością dzieci. To, że dzieci przeżyły stres, jest tylko i wyłącznie jego winą. Policjanci nie mogli inaczej zakończyć tej sprawy. Nie mogli ulec presji, albo zrezygnować z dalszych czynności
– ripostuje nadkom. Rynkiewicz.
Cały materiał znajduje się na stronie programu "Uwaga! TVN"
>>> Zobacz także:
"25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" nagrodzony na festiwalu "Młodzi i Film"
Nie żyje 17-miesięczny chłopiec. Matka: "Zabiła go rutyna i ignorancja"
Koronawirus w Ciechocinku. Zamiast rehabilitacji izolacja i stres
Autor: Iza Dorf
Źródło: Uwaga! TVN