Mimo prawidłowej ciąży, Łucja urodziła się w ciężkiej zamartwicy. Rodzice szukają winnych

ORIGINAL
Łucja Kornak miała urodzić się zdrowa, ale po przyjściu na świat otrzymała zero punktów w skali Apgar. Minęły cztery lata, a dziewczynka nie chodzi, nie mówi, a nawet samodzielnie nie je. Rodzice chcieli, aby sprawie przyjrzała się prokuratura. Niestety śledztwo zostało umorzone, ponieważ uznano, że za stan dziecka nikt nie ponosi odpowiedzialności.

Historię Łucji pokazaliśmy w Uwadze w 2017 roku. Zgłosiliście ją nam, oznaczając jako #tematdlauwagi. Przypominamy reportaż.

Uwaga! TVN. Łucja Kornak urodziła się w ciężkiej zamartwicy

Ciąża pani Magdaleny przebiegała prawidłowo. Kobieta w 40. tygodniu ciąży, kiedy poczuła pierwsze skurcze pojechała do szpitala w Kędzierzynie-Koźlu. - Badałam się całą ciążę. Od 35. tygodnia, miałam co drugi dzień KTG w szpitalu, badanie było wykonywane także dzień przed porodem. Lekarz stwierdził, że wszystko jest dobrze. Łucja była zdrowa. Nagle w dzień porodu okazało się, że jest chora – mówi Magdalena Wiśniewska.

Zdaniem rodziców, cesarskie cięcie zostało przeprowadzone zbyt późno. Łucja urodziła się w ciężkiej zamartwicy.

- Jest obecnie w stanie wegetatywnym. Nie siada sama, nie je, nie mówi. Nie wiemy, czy nas słyszy, czy nas poznaje. Płacze, ale nie słychać tego płaczu. Lecą jej czasem łzy, ale inaczej tego nie okazuje – opowiada pani Magdalena. I dodaje: - To wielki ból, nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Nie wiemy, co przyniesie jutro, czy nie zadzwonią ze szpitala ze złymi wiadomościami. Zdarzało się, że dostawaliśmy telefony w środku nocy, że Łucja poczuła się gorzej, że trafiła na OIOM. To niewyobrażalne, co czuje człowiek w takim momencie.

- Nie mogę patrzeć na to, jak moja córka cierpi. Nie ma w medycynie takich możliwości, żeby cokolwiek jej pomóc. Nie ma przyszłości, jej życie będzie pełne bólu i smutku – dodaje Mateusz Kornak, tata Łucji.

Kędzierzyn-Koźle. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie narodzin Łucji

Dziewczynka przebywa w całodobowym ośrodku, gdzie ma zapewnioną specjalistyczną opiekę, której będzie wymagała do końca życia. Jej rodzice liczyli na to, że wkrótce dowiedzą się, kto odpowiada za to, że ich córka urodziła się niedotleniona. Prokuratura wszczęła śledztwo, które po ponad trzech latach umorzyła.

- Byliśmy w szoku, że Łucja i my tak długo musimy czekać na sprawiedliwość. Śledztwo zostało umorzone, tak jakby nic się nie stało. A stało się bardzo dużo, nasze dziecko cierpi. Dlaczego nie wykonywali rzetelnie swoich obowiązków? Dlaczego tamtej nocy nie zainteresowali się nami? Może lekarz miał gorszy dzień, ale tu w grze było ludzkie życie – denerwuje się Magdalena Wiśniewska.

- Nie zawsze taki stan dziecka jest konsekwencją błędu. W oparciu o całość materiału dowodowego, a w szczególności opinię zespołu biegłych stwierdzono, że decyzja o podjęciu cesarskiego cięcia zapadła we właściwym momencie. Dodatkowo biegli nie zauważyli połączenia między cesarskim cięciem, a pourodzeniowym stanem dziecka – tłumaczy Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu.

Swoją decyzję o umorzeniu śledztwa prokurator oparł wyłącznie na jednej opinii biegłych, mimo że istnieją jeszcze dwie inne opinie, przygotowane dla Opolskiej Izby Lekarskiej, czy Rzecznika Praw Pacjenta, które wskazują na zaniedbania personelu podczas porodu.

- Biegli wskazali nam, że proces nie wyglądał w pełni prawidłowo. Wyniki badania KTG powinny wzmożyć czujność personelu medycznego. W pewnym momencie ten zapis, z godziny 5:00 rano, w opinii biegłych powinien skutkować niezwłocznym cesarskim cięciem, a nie, jak to się stało, dopiero po dwóch godzinach – odpowiada Paweł Grzesiewski z biura Rzecznika Praw Pacjenta.

"Ewentualne moderowanie dokumentacji medycznej"

Dokumentacja medyczna porodu budzi wiele kontrowersji. Już pierwsze badanie wykazało, że tętno dziecka było niepokojąco wysokie. Wynosiło aż 160 uderzeń na minutę. Potem drastycznie spadło do 60, 80 uderzeń. Kolejnym niepokojącym sygnałem było to, że kobiecie odeszły zielone wody płodowe, które świadczą o tym, że dziecko może być niedotlenione. Mimo to lekarz, który był wtedy na dyżurze nie przeprowadził cesarskiego cięcia.

- Cały czas byłam podpięta pod KTG. Zielone wody odeszły po 16:00, a oni napisali po 17:00 – wskazuje matka Łucji.

Rodzice dziewczynki nie mogą zrozumieć także tego, że na postanowienie prokuratora nie wpłynęły nawet budzące wątpliwości zmiany w dokumentacji medycznej porodu. Położna usunęła na przykład wpis o tym, że dziecku spadło tętno, gdyż - jak zeznała w prokuraturze - uznała, że pani Magdalenie podczas badania KTG przesunął się czujnik na brzuchu i błędnie pokazywał wynik.

- Z lektury opinii biegłych wynika, że ewentualne moderowanie tej dokumentacji medycznej nie miało znaczenia do opinii karno-prawnej zdarzenia – odpowiada prokurator Bar.

Rodzice Łucji złożyli zażalenie w tej sprawie, gdyż jak twierdzą, takiej oceny porodu dokonał zespół biegłych, z których żaden nie posiada specjalizacji patomorfologa, czyli takiej, która uprawnia do oceny badania histopatologicznego.

- Opinia, która została opracowana przez instytucję łódzką, została uznana za miarodajną, za wszechstronnie odnoszącą się do materiału dowodowego. Zapatrywania z tej opinii zostały uznane za wiarygodne. Stąd prokurator oparł się na tym dowodzie – mówi Stanisław Bar. I dodaje: - Biegli wykazali, że stan dziewczynki jest konsekwencją wielodniowego, długotrwałego okresu niedotlenienie dziecka, na które złożyło się owinięcie dziecka pępowiną, zawały, do których dochodziło w łożysku, a także stan zapalny błon płodowych. Te wszystkie czynniki skutkowały niedotlenieniem dziecka, co potwierdzają wyniki badania krwi dziecka po urodzeniu. Stwierdzono w nich wysoką kwasowość, co dowodzi, że proces niedotlenienia był rozłożony w czasie, a nie powstał tylko około porodu.

- W mojej ocenie mamy tu do czynienia z błędem organizacyjnym. Uchybienia występowały na poszczególnych etapach porodu, w przeciągu wielu godzin – komentuje Paweł Grzesiewski.

Rodzice Łucji z nadzieję czekają na rozpatrzenie zażalenia na postanowienie o umorzeniu śledztwa przez prokuraturę, które odbędzie się kędzierzyńskim sądzie 17 grudnia.

- Najbardziej boli to, że po tym wszystkim ten lekarz dostał awans, został ordynatorem i prawdopodobnie nie poniesie konsekwencji za zmarnowanie Łucji życia i za to, że my całe życie będziemy cierpieć – zaznacza ojciec Łucji.

Cały materiał na stronie programu "Uwaga! TVN".

Zobacz także:

Autor: Izabela Dorf

Źródło: Uwaga! TVN

Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana
Materiał promocyjny

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana