Od lat po polach i łąkach w gminie Deszczno w województwie lubuskim błąka się około 185 dzikich krów. Z relacji tamtejszych mieszkańców wynika, że stado niszczy plony, stwarza zagrożenie na drogach i podchodzi zbyt blisko gospodarstw, co wzbudza niepokój, bo nie wiadomo, czy zwierzęta są zdrowe.
>>> Zobacz także:
- Galopuje i skacze przez przeszkody na krowie
- Mieszczuchy na kursie dojenia krowy
- Krowa na kuracji odchudzającej. Zrzuciła 100 kg!
Stado wywodzi się od krów, którymi 8 lat temu przestał opiekować się właściciel. Żyły więc na wolności, bez opieki weterynaryjnej, bez wymaganych przez prawo identyfikatorów i paszportów. Do zainteresowania się stadem nie zmusiły właściciela nawet nakładane na niego kary.
Jakiś czas temu sprawą zajął się powiatowy lekarz weterynarii, który postanowił, że stado należy zlikwidować. Decyzję tę podtrzymał również Sąd Rejonowy w Gorzowie Wielkopolskim. Na wniosek wojewody lubuskiego Ministerstwo Rolnictwa przekaże 350 tys. złotych na wybicie dzikich krów. Sprawa likwidacji stada bardzo zbulwersowała obrońców zwierząt, którzy uważają, że pieniądze z ministerstwa powinny być przeznaczone na jego przebadanie i leczenie. Aktywiści zaapelowali również o znalezienie dla krów nowych domów. Ich akcja przerosła wszelkie oczekiwania - na prośbę animalsów zareagowało kilkaset osób, które zgodziły się przyjąć zwierzęta. Zgłosiło się również trzech właścicieli dużych majątków ziemskich, którzy zgodzili się przechować krowy na swoich terenach.
Wczoraj obrońcy zwierząt udali się do Ministerstwa Rolnictw i tam przedstawili swoją propozycję.
Teraz piłka jest po stronie urzędników. Muszą zastanowić się, co zrobić, aby stada nie zabijać.
- powiedzieli animalsi po wyjściu z ministerstwa.
Póki co, władze gminy zebrały zwierzęta w jednym miejscu i ogrodziły teren. Krowy są karmione i pojone, a ich los ma się ostatecznie rozstrzygnąć w niedługim czasie.
Autor: Redakcja Dzień Dobry TVN