Beata Jałocha - jak doszło do wypadku
Sześć lat temu Beata Jałocha przechodziła chodnikiem. Nagle z 7 piętra spadł na nią samobójca, przez co doprowadził ją do trwałego kalectwa. Doznała uszkodzenia rdzenia kręgowego z przerwaniem. Lekarze nie pozostawiali złudzeń - już nigdy nie stanie na nogi. Przed wypadkiem Pani Beata była instruktorką fitness. Niestety dzisiaj musi poruszać się na wózku.
Żyję z bólem. On jest 24 godziny na dobę, więc nie ma od niego odpoczynku. To w dużym stopniu obniża jakość mojego życia
- tłumaczy Beata Jałocha.
Życie po wypadku
W 2017 roku Pani Beata zdecydowała się na pracę w urzędzie miasta. Niestety organizm nie pozwolił jej na kontynuowanie pracy. Teraz Pani Beata podejmuje kolejną próbę – jest w trakcie studiów podyplomowych z zarządzania rehabilitacją. Jak mówi, nigdy nie rezygnuje z realizacji swoich marzeń.
Staram się, żeby moje dni były jak najbardziej wartościowe. Ale miewam też chwile, kiedy jest trudniej
- tłumaczy.
Wypadek zdarzył się kilka lat temu, ale Beata Jałocha do dzisiaj musi borykać się z jego konsekwencjami.
Muszę znaleźć równowagę pomiędzy tym co chciałabym robić w życiu, a tym co mogę
- dodaje Pani Beata.
Nowa pasja Beaty Jałochy
Beata Jałocha odkryła nową pasję. Od trzech lat szkoli się na szybowcach. Jest w trakcie kursu, który pozwoli jej otrzymać licencję pilota. Ekipa DDTVN towarzyszyła jej w wizycie na lotnisku. Jak sama mówi, odkryła coś, dzięki czemu zapomniała o tym wszystkim, co ją w życiu spotkało.
Kiedy wsiadamy do szybowca, osoby niepełnosprawne stają się pełnosprawne
– mówił Sebastian Kawa, najbardziej utytułowany pilot szybowcowy w historii, z którym Pani Beata lata.
Na pytanie dlaczego zaczęła szybować, odpowiada, że w powietrzu jest wiele rzeczy, które bardzo absorbują. Tak niesamowitych i pięknych, że człowiek przenosi się w inną rzeczywistość.
Zobacz też:
- Beata Jałocha - nasz człowiek na wyborach Miss Świata na wózku
- Beata Jałocha. Nigdy nie odpuszcza
- "To cud, że żyję" - Beata Jałocha
Autor: Anna Korytowska