Helikopterowi rodzice kontra wychowanie samodzielnego dziecka. Czy nadmiar rodzicielskiej troski może szkodzić?

Rodzic jak helikopter
Coraz częściej współcześni rodzice otrzymują miano rodziców helikopterowych bądź curlingowych. Dlaczego? Tak jak w sporcie umiejętnie "wymiatają" spod nóg swoich dzieci życiowe przeszkody, w trosce o ich niczym niezakłócony rozwój. O skutkach takiego wychowania rozmawialiśmy z Martą Bąkowską, dziecięcym psychologiem klinicznym oraz Anią Dydzik, blogerką i mamą trzech córek.

Helikopterowi rodzice - co to oznacza?

Nieustannie czuwają, chronią i krążą nad dzieckiem, mowa o helikopterowych rodzicach, czyli osobach, które dbając pozornie o dobro malucha, trzymają go pod kloszem bezpieczeństwa. Jakie są ich intencje i jak wpływają one na potomka?

-To jest metafora relacji łączącej dziecko z rodzicami. Jeśli postawa rodzica, takiej nadopiekuńczości jest nieadekwatna do wieku, mówimy o rodzicu helikopterowym – powiedziała Marta Bąkowska.

Jak się okazuje, przejawy nadopiekuńczości zazwyczaj występują u samotnych osób, które nie mają partnera. Rodzic taki nawiązuje więc dzieckiem psychiczną symbiozę, a ostatecznie ma trudności w rozstaniu się z nim, gdy to dorasta. Bliskość z potomkiem jest dla dorosłych przejawem pewnego rodzaju bezpieczeństwa.

Z wiekiem jest także ryzyko, że to małe dziecko będzie zastępować partnera. Taki rodzic wszystko konsultuje z tym dzieckiem tak, jakby to była osoba dorosła

- dodała.

Zaborcza miłość rodzica do dziecka

Zdaniem psychologa klinicznego każde dziecko ma swój indywidualny pęd, aby się rozwijać ku autonomii. Niestety zaborcza miłość rodziców, którzy nie pozwalają złapać oddechu, często ogranicza maluchy. Dzieci rozwijają się więc wolniej i w poczuciu winy, które towarzyszy im przez wiele lat.

- Część rodziców ma w sobie ten rodzaj intuicji, kiedy cieszy się z każdego etapu rozwoju dziecka. Cieszy się z rozwijającej się autonomii i niezależności. Tutaj mówimy jednak o rodzicach, którzy mają z tym problem, którzy reagują lękiem na myśl, że dziecko może się odseparować – dodała.

Problemy z nadopiekuńczością dotyczą wielu matek. Najważniejsze jednak by szybko zdać sobie z tego sprawę, a następnie wprowadzić do życia zmiany. O swojej historii opowiedziała nam też blogerka Anna Dydzik.

- Wydawało mi się, ze wszystko jest dobrze, do momentu, kiedy moja najstarsza córka poszła do przedszkola. Ja dostałam taką rozpiskę, co o której godzinie się dzieje. Nie byłam w stanie skupić się na swoich obowiązkach, na swoim życiu, sprawdzałam godzinę i weryfikowałam, co robi moja Martynka - opowiadała Ania Dydzik.

Kobieta przyznała, że ocknęła się w momencie, gdy uwagę zwrócił jej mąż i mama. Rodzina wytłumaczyła mamie, że w czasie gdy dziecko przebywa w przedszkolu, ta ma czas dla siebie. Jak sobie z tym poradziła?

- Wróciłam do swoich zainteresowań sprzed ciąży, do pisania bloga i to pomogło mi znaleźć balans pomiędzy moim życiem a zajmowaniem się córką - dodała.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl

Zobacz także:

Awaria w elektrociepłowni. Przerwa w dostawie ciepła w połowie Warszawy. Prognoza na tę noc to minus 10 st. C

Katarzyna Zdanowicz wspomina chwilę narodzin syna. "Ledwo zdążyłam dojechać do szpitala"

Tworzy portrety nieżyjących ludzi przy użyciu sztucznej inteligencji. Mona Lisa i Szekspir wyglądają jak żywi

Autor: Nastazja Bloch

podziel się:

Pozostałe wiadomości