Razem z synem wybrała się na imprezę do sąsiadów. 2 tygodnie później 3-latek walczył o życie w szpitalu

Dzieci na imprezie w ogrodzie 
niebezpieczne kleszczenie
Źródło: mikimad/Getty Images
Jamie Simoson na zawsze zapamięta ten dzień. Mama 3-latka wraz z synkiem wybrała się na garden party do sąsiadów. Gdy chłopiec wyszedł z basenu, kobieta na jego ramieniu zauważyła "czarną kropkę". Jak się okazało, to był dopiero początek wielkiej katastrofy. Wkrótce Johnny trafił do szpitala, gdzie walczył o życie.

Niebezpieczna zabawa

Sąsiedzka impreza zapowiadała się naprawdę dobrze. Świetnie bawili się zarówno dorośli, jak i dzieci. Pewna sytuacja zaniepokoiła jednak Jamie. Gdy jej syn pluskał się w basenie, na jego ramieniu pojawiła się czarna kropka. Mama od razu skojarzyła, że jest to kleszcz.

- Był malutki i nie wbił się jeszcze mocno w skórę. Z łatwością usunąłem go pęsetą. Udało mi się usunąć całego kleszcza, więc myślałam, że wszystko będzie w porządku. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo się pomyliłam - wspomina mama chłopca.

Choć na skórze chłopca został tylko mały, czerwony ślad, 3-latek z dnia na dzień czuł się coraz gorzej. Telefon alarmowy do mamy wykonała także pani z przedszkola, która zauważyła, że Johnny nie zachowuje się tak, jak zazwyczaj.

Powiedziała, że nie chce jeść i ciągle skarży się na ból głowy. Bardzo się przestraszyłam. Wiedziałam, że musimy skonsultować te objawy z lekarzem
 - mówi Jamie.

Zaniepokojona mama udała się do lekarza rodzinnego. Ten stwierdził jednak, że 3-latek cierpi jedynie na "niegroźną infekcję wirusową". - Medyk odesłał nas do domu. Jednak stan mojego synka nie poprawiał się. Johnny miał gorączkę i był apatyczny. Gdy jego temperatura wzrosła do 40 stopni Celsjusza, pojechałam z nim do szpitala na najbliższą izbę przyjęć - wspomina.

Dziecko walczy o życie

Niegroźny kleszcz okazał się być niebezpieczny dla małego chłopca. Mama po pierwszej konsultacji z lekarzem nie zaniechała sprawy. Rozpoczęły się kolejne badania, w tym morfologia, z której wynikało, że liczba białych krwinek w organizmie 3-latka była trzykrotnie wyższa, niż powinna. Lekarze podjęli decyzję o wykonaniu tomografii komputerowej. - Okazało się, że Johnny ma zapalenie opon mózgowych. Lekarze nie wiedzieli, z czego to wynika. Byłam przerażona – dodała mama chłopca.

Dopiero po kilku dniach okazało się, że chłopiec został ugryziony przez kleszcza zarażonego groźnym wirusem Powassan. Po rozpoznaniu przyczyn rozpoczęło się leczenie.

- Początkowo mój synek nie był w stanie chodzić ani utrzymać równowagi. Z dnia na dzień jego stan się poprawia, jednak nadal jego lewa strona ciała jest słabsza i ma problemy z porozumiewaniem się. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i Johnny z czasem dojdzie do siebie - podsumowuje mama chłopca.   3-latek miał wielkie szczęście, bowiem groźny wirus powoduje nie tylko nieodwracalną niepełnosprawność, ale także zabija jedną na dziesięć osób.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: Nastazja Bloch

Źródło zdjęcia głównego: mikimad/Getty Images

podziel się:

Pozostałe wiadomości