Teksty na rozstanie
W trakcie rozstania zdarza nam się usłyszeć słowa, które dosłownie mogłyby być zaprzeczeniem rozstania. W jaki sposób interpretować powód "jesteś dla mnie za dobra"?
- To może być bardzo wiele rzeczy, ale przede wszystkim ta osoba nie chce być już w tym związku. Szuka powodu, szuka pretekstu, nie może go zbytnio znaleźć, ale np. wypaliła się, nie ma już ochoty, ma kogoś na jakiś plan b, ma kogoś na boku. W tym momencie, nie mogąc znaleźć powodu tego rozstania, "jesteś okropna", "jesteś zła", "złośliwa" czy "wredna" to mówi: "nie jestem ciebie godzien" - tłumaczy Piotr Mosak.
Są też osoby, które mają niskie poczucie własnej wartości, nie walczą o związek, wycofują się, kiedy słyszą negatywne komentarze od partnera.
Takie teksty nie są przyjemne, bo ciężko na nie zareagować w odpowiedni sposób. Zaczynamy się zastanawiać, co się wydarzyło, skoro doszło do rozstania i jak można być za dobrym.
- To jest koszmar. Nie powinniśmy tak mówić nikomu, bo osoba, która to słyszy, zastanawia się: "skoro jestem dobry, to co takiego złego robię, że nie mogę być w związku z tą osobą" - wskazuje Piotr Mosak.
Nie jest to również kwestia wprowadzania ognia czy emocji do związku. Takimi słowami nie rzucamy wyzwania drugiej osobie. Są to teksty kończące związek.
- To jest rezygnacja. "Jesteś dla mnie za dobry, ja ci dziękuję, odchodzę, poddaję się". I tak naprawdę jest to totalna głupota, bo nie ma takiej sytuacji, że ktoś jest dla kogoś dobry, jeżeli dwie osoby siebie wybierają i coś próbują zrobić. My mamy tyle tożsamości, tyle wymiarów, że na jednym możemy być lepsi, na jednym gorsi - zaznaczył psycholog.
Jeżeli nie zdążyliście obejrzeć Dzień Dobry TVN na żywo, wszystkie odcinki znajdziecie na Player.pl.
Zobacz także:
- Anna Oberc walczy z trądzikiem. "Straciłam pracę, bo aktor, jak ma twarz w niedyspozycji, to nie może pracować"
- Aleksandra Żebrowska pokazała pozytywny wynik testu. "To nie Covid, to Michał"
- Oliwia Bieniuk pozuje w bikini. Fani: "Wyglądasz zjawiskowo"
Autor: Daria Pacańska
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Grochocki/East News