Porody domowe
Pani Danucie i panu Pawłowi przez ostatnie dziewięć miesięcy towarzyszył niepokój i obawy. Młoda matka podjęła jeszcze niedawno mało popularną w polskich realiach decyzję.
- Bardzo mi zależało, żeby mój mąż był przy porodzie. Nie chciałam być sama, chciałam żeby mi towarzyszył, widział cud narodzin. Stwierdziłam, że poród domowy to jedyne rozwiązanie, żeby mąż był ze mną od początku do końca i mógł mnie wspierać – opowiada Danuta Kwaśny.
- Przekonanie Danusi było głębokie. Uwierzyłem w to, dzięki niej – przyznaje Paweł Stękała.
Pani Danuta była pod opieką medyczną. W stałym kontakcie telefonicznym z położnymi. Zgodnie z ustaleniami przyszłych rodziców, w pierwszej fazie porodu panią Danutę wspierał tylko mąż. Potem do domu przyjechały położne.
- Już widziałem główkę córeczki. Na szczęście pani położna była już blisko domu i wtedy wszystko już poszło szybko – dodaje Paweł.
Poród w domu
Pani Magdalena zdecydowała się na urodzenie swojego drugiego dziecka w domu. Sara przyszła na świat w salonie, kiedy za ścianą spała jej starsza siostra.
- Wszystko dzieje się swobodnie. Jeśli potrzebowałam pochodzić, nieco chodziłam. Jak potrzebowałam przycupnąć na chwilę, zrobiłam to. Było trochę strachu, ale bardziej przed tym, żeby nie skończyło się transferem do szpitala. Bardzo chciałam urodzić w domu – opowiada Magdalena Rzepka.
- Jeśli chodzi o emocje, to poród domowy wygrywa. Przeżywaliśmy to mocniej, głębiej. Współodczuwanie porodu jest dużo większe. Nie jestem w stanie opisać tych wszystkich emocji. Zupełnie inaczej postrzegam teraz życie – dodaje Mariusz Rzepka.
Poród w czasie pandemii
Poród w szpitalu wywołuje w wielu osobach obawy nie tylko przed zakażeniem koronawirusem. Obowiązujący reżim sanitarny pozbawia przyszłych rodziców także wielu niepowtarzalnych emocji. Porody domowe cieszą się od marca coraz większym zainteresowaniem.
- Pandemia na pewno miała wpływ na popularyzację porodów domowych. Nie bez znaczenia jest też chęć przeżycia tych wyjątkowych chwil zupełnie inaczej, niż w szpitalu – mówi położna Anna Wojtyla.
- Fakt, że kobiety w pierwszej fali pandemii nie mogłyby być w porodzie z partnerem ma duży wpływ. Zdarzało się, że szpital był okresowo zamykany, przez co kobiety zmieniały miejsce rodzenia – dodaje położna Martyna Mączka.
Tylko zdrowa ciąża może zakończyć się porodem domowym
Nim zapadnie taka decyzja, położne oceniają dokumentację medyczną i przebieg ciąży. Kobiety nie muszą wykonywać żadnych dodatkowych badań. Podczas kwalifikacji przedporodowej, położne spotykają się z przyszłymi rodzicami i chcą poznać ich motywacje.
- Kluczowe jest, czy kobieta czuje się na siłach urodzić w domu. To świadoma rezygnacja ze znieczulenia, więc muszę być pewna, że dam radę. Wsparcie najbliższej rodziny jest w tym bardzo ważne – podkreśla Danuta Kwaśny.
- Zawsze karmią mnie emocje, które w tych domach spotykamy. Najpierw to elektryzujące oczekiwanie, a potem radość. Oraz emocje mężczyzn, którzy towarzyszą – mówi Anna Wojtyla, położna.
Na ponad 70 porodów odebranych przez panią Annę i Martynę w ubiegłym roku tylko cztery zakończyły się w szpitalu, ponieważ akcja porodowa nie postępowała, ale położne są przygotowane na różne wypadki.
- Poród to wyjątkowe przeżycie. Trzeba się do niego dobrze przygotować. Położne w porodzie domowym są po to, żeby zabezpieczyć kobiety zarówno pod względem zdrowia, ale i emocjonalnie – zaznacza Martyna Mączka.
W pierwszym kwartale tego roku położne mają już zaplanowanych 20 domowych porodów. Każdy noworodek urodzony w domu, objęty jest taką samą profilaktyką i szczepieniami jak dzieci urodzone w szpitalu. Niestety porodów domowych nie refunduje NFZ, a trzeba zapłacić z własnej kieszeni około 3-4 tys. zł.
Cały reportaż można zobaczyć na stronie Uwaga! TVN.
Zobacz też:
Ranking diet 2021. Najgorsze: Dukana i Keto. Która najlepsza i najzdrowsza?
Co ze szczepieniami w Polsce? Dr Grzesiowski: "Mamy do zaszczepienia około 20 milionów osób"
Dziennikarka Dzień Dobry TVN przygotowuje się do ślubu. "Jak tak dalej pójdzie, kiecek będzie sześć"
Autor: Luiza Bebłot