Poroniła sześć razy, zanim urodziła czworaczki. "Dom jest jak cyrk - ale nie zmieniłbym go za nic na świecie"

Stopa noworodka
Jill Lehmann Photography/Getty Images
Źródło: Moment RF
April i Phil Gardner są ze sobą od wczesnych lat młodzieńczych. Ich pierwsze dziecko przyszło na świat, gdy byli nastolatkami. Potem urodziła się kolejna dwójka maluchów, ale ich rodzice mieli apetyt na więcej. Niestety u kobiety zdiagnozowano zespół policystycznych jajników oraz endomitozę. Po trudnych doświadczeniach z poronieniami włącznie udało jej się donosić kolejną ciążę i urodziła czworaczki.

Wiele kobiet na całym świecie codziennie zmaga się z problemem szeroko pojętej niepłodności. Nieudane próby zajścia w ciążę i poronienia to prawdziwa walka o życie. Chociaż ta historia wydarzyła się w Stanach Zjednoczonych, to jednak jest nadzieją dla wszystkich, którzy marzą o rodzicielstwie. Mężczyzn również.

Walka o macierzyństwo

April i Phil poznali się, gdy byli jeszcze w szkole. Nastolatkowie zakochali się w sobie, a niedługo potem okazało się, że wkrótce zostaną rodzicami. Chociaż byli młodzi, wiedzieli, że chcą być razem na zawsze. Byli podekscytowani tym, że urodzi im się dziecko.

Phil, po ukończeniu szkoły, wstąpił do Sił Powietrznych USA. Wkrótce na świat przyszła córka pary, Rilee. Młoda rodzina została oddelegowana do Niemiec, gdzie stacjonował świeżo upieczony tata. U April pojawiły się pierwsze symptomy choroby - bolesne skurcze i nudności.

Budziłam się w nocy z bolesnymi przeszywającymi bólami w dolnej części brzucha. Były bardzo dokuczliwe, czułam się chora fizycznie

- powiedziała April w wywiadzie dla Daily Mail.

Zdiagnozowano u niej endometriozę, czyli stan, w którym tkanka, zwykle znajdująca się w wyściółce macicy, rośnie w innych częściach ciała i bywa powodem problemów z płodnością. Lekarze byli jednak przekonani, że dziewczyna nadal będzie w stanie zajść w ciążę.

Diagnoza - endometrioza

Ale para nie planowała w najbliższym czasie kolejnych dzieci. Problem pojawił się dopiero sześć lat później – gdy mieszkali już w Utah. April miała pierwsze poronienie. Była to wczesna faza ciąży, nie przypuszczała nawet, że spodziewa się dziecka.

Miałam delikatne krwawienia i poszłam do lekarza. Powiedział mi, że poroniłam. Nawet nie wiedziałam, że jestem w ciąży

- wyznała.

Wkrótce potem, bo w 2002 roku, ponownie zaszła w ciążę. Szczęśliwi rodzice przywitali na świecie drugą córkę - Whitlee.

To upewniło mnie, że poronienie było jednorazowe, a nie początkiem problemów z płodnością z powodu mojej endometriozy

- dodała.

Trzy lata później, w 2005 roku, para zaczęła dyskutować o kolejnych pociechach. Nie mieli pojęcia, że minie 11 lat, zanim pojawi się trzecie dziecko.

Zaczęliśmy młodo

- stwierdziła z uśiechem April i dodała:

Wtedy nie myślałam, że płodność będzie czymś, o czym będę marzyć. W końcu dość łatwo zaszłam w pierwszą ciążę

Kolejne poronienia

April zaszła w kolejną ciążę w sierpniu 2005 roku, wkrótce po tym, jak zaczęli próbować, ale zaledwie osiem tygodni później ponownie poroniła.

Nie potrafię tego wyjaśnić. Pewnego dnia obudziłam się z dziwnym uczuciem, że coś jest nie tak - jak lęk głęboko we mnie. Trwało to kilka dni, aż w końcu nie mogłam tego zignorować i powiedziałem Philowi

- zdradziła kobieta.

Mąż jej zasugerował, aby tego dnia wzięła wolne i odpoczęła. April posłuchała rady ukochanego i poszła na spacer, by odetchnąć świeżym powietrzem i się zrelaksować. Niestety zaledwie 30 minut po powrocie do domu zaczęły się znajome skurcze. Poszła do toalety.

I tam była mała plamka krwi. Od razu wiedziałem, co to znaczy

- powiedziała.

Niestety, tego samego dnia USG potwierdziło, że April poroniła po raz drugi.

Bardzo trudno było przejść od bycia naprawdę podekscytowaną do tak nagłego upadku. Poczułam ucisk w żołądku, kiedy zdałam sobie sprawę, że wszystkie plany, które zrobiłam, nie będą zrealizowane

Sześć miesięcy później, na początku 2006 roku, April dowiedziała się, że znowu jest w ciąży - ale bała się powiedzieć o tym komukolwiek poza Philem. Niestety, sześć tygodni później ponownie poroniła.

Potem poczułam, że potrzebuję trochę przerwy

- wyjawiła.

Nie próbowaliśmy ponownie aż do końca 2006 roku. Do tego czasu odzyskałam siły i powiedziałem sobie: 'Może twoje ciało po prostu potrzebowało czasu na odpoczynek'. Zaczęliśmy próbować, ale tym razem nic się nie wydarzyło. Przeszłam od niemożności pozostania w ciąży do niemożności zajścia w ciążę

- wyznała.

Nie mogłem zrozumieć - miałam wtedy dwoje dzieci. Dlaczego to się teraz dzieje? Miałam obsesję na punkcie czytania wszystkiego, co tylko mogłam, próbując uzyskać odpowiedzi

Po ośmiu miesiącach prób, April w połowie 2007 roku zwróciła się o poradę do swojego lekarza. Diagnoza: ostry nawrót endometriozy. Wykonano laparoskopię, podczas której chirurdzy wycięli wiele ognisk endometriozy.

Na szczęście moje jajniki pozostały nienaruszone, więc pomyślałem, że wkrótce będę mogła ponownie zacząć starać się o dziecko, gdy moje ciało wyzdrowieje

- przyznała kobieta.

Niestety w latach 2008-2010 April miała jeszcze dwa poronienia - jedno po ośmiu tygodniach, a drugie po 10.

Byłam tak blisko drugiego trymestru. Prawie wyszłam ze strasznej strefy, a potem wszystko poszło nie tak. Poronienia były oczywiście bardzo trudne do zniesienia. Były chwile, kiedy winiłem siebie. Miałam już dzieci, więc nie rozumiałam, dlaczego nagle nie mogłam. Pytałam siebie: 'Co jest z tobą nie tak?'. Ale coś mi podpowiadało, żeby iść dalej

- wyznała April.

Z biegiem lat kobieta próbowała różnych metod leczenia bezpłodności, które jednak nie przynosiły oczekiwanego. Miała kilka testów mających ustalić przyczynę jej problemów. Odkryto, że ma niski poziom hormonu progesteronu, który przygotowuje organizm do potencjalnej ciąży po owulacji. Zdiagnozowano u niej również zespół policystycznych jajników (PCOS) - stan hormonalny utrudniający naturalne poczęcie.

Chociaż wiadomość była trudna do zaakceptowania, czuła, że przynajmniej ma kilka odpowiedzi na nurtujące ją pytania.

Prawie wydostałam się z tego fałszywego poczucia bezpieczeństwa, wmawiając sobie, że gdyby lekarze wiedzieli, co jest nie tak, mogliby to rozwiązać - co nie zawsze ma miejsce

- powiedziała.

W 2010 roku April wraz z rodziną przeniosła się do Alabamy, gdzie Phil rozpoczął nową pracę. Tam znalazła ośrodek leczenia niepłodności.

Wykonano mi kilka testów, w tym jeden, w którym radiolog obserwował, jak zachowuje się barwnik, który jest wstrzykiwany do mojego układu rozrodczego. Okazało się, że lewa strona była osłabiona i uszkodzona przez endometriozę, a PCOS pozostawił na moich jajnikach cysty, które były zbyt małe, aby usunąć je chirurgicznie. Zasadniczo moje ciało nie mogło się przygotować do ciąży

April zaczęła postrzegać problem z innej strony:

Im więcej informacji mieliśmy, tym dokładniejszy plan mogliśmy przygotować. Skupiłam się też na tym, że mam już dwoje pięknych dzieci - moje córki

Przepisano jej kurację hormonalną w celu stymulacji jajników. Po trzech miesiącach zaszła w ciążę i poroniła piąty raz, zaledwie sześć tygodni później.

To dziwne, ale czułam się wtedy tak, jakby to nie był właściwy moment na dziecko

- powiedziała i dodała, że zaufała specjalistom. Wierzyła, że ona i jej mąż są w dobrych rękach.

Wznowiła zastrzyki i ponownie udało jej się zajść w ciążę, już trzy miesiące później. Szóste poronienie nastąpiło po ośmiu tygodniach.

Wszystkie poronienia były takie same - dziwne uczucie, że coś jest nie tak, potem skurcze i uczucie tonięcia, kiedy zdajesz sobie sprawę, że dziecko odeszło

- wyznała.

Ale naprawdę myślałam, że to będzie to. Czułam, że to zadziała. Tak wiele przeszliśmy i Phil martwił się, że mam dość. Widział, jak obwiniam siebie i walczę. Jednak czułam, że mam w sobie siłę, żeby iść dalej

- powiedziała April.

Upragniona ciąża

W 2012 roku, po kolejnych zastrzykach i wizytach w klinice leczenia niepłodności, April znów zaszła w ciążę. Tym razem się udało. Mały Jaxton przyszedł na świat w lutym 2013 roku.

Z dziećmi, które straciłam, coś było nie tak. Bałam się cokolwiek zrobić, bałam się komukolwiek powiedzieć. Ale w przypadku Jaxtona to uczucie ustąpiło. Ciąża była idealna. Kiedy przekroczyłam 10 tygodni - ostatni moment, w którym wcześniej poroniłam – poczułam, że nic nie jest w stanie mnie zatrzymać

- wyznała.

Kiedy mały się rodził, Phil był oddelegowany do pracy, więc musiał oglądać narodziny za pomocą Skype'a. To wciąż był magiczny moment. Miłość, którą czułam, kiedy go przytulałam, była nie do opisania

- wspomina.

Byłam też bardzo opiekuńcza w stosunku do niego, co jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę wszystko, przez co przeszliśmy, by go zdobyć. Phil zobaczył go sześć tygodni później, spotkaliśmy się na lotnisku. To było niezwykle emocjonalne

Miało nie być więcej dzieci

Po urodzeniu chłopca para nie myślała już o kolejnych dzieciach, ale zmieniła zdanie na początku 2015 roku, kiedy zdała sobie sprawę z ogromnej różnicy wieku między Jaxtonem i jego siostrami. Zdecydowali, że chcą dać mu rodzeństwo, z którym będzie dorastał.

Wrócili więc do tej samej kliniki leczenia niepłodności w Alabamie, która pomogła im wcześniej. April ponownie zaczęła przyjmować zastrzyki horonalne i poczęła już po zaledwie dwóch miesiącach. Gdy była w szóstym tygodniu ciąży, podczas badania USG, spadła na nią "prawdziwa bomba".

Pamiętam, jak spojrzałam na ekran i zobaczyłam dwie małe plamki. Krzyknęłam: 'O mój Boże, to bliźniaki!' Technik USG powiedział mi, że widzi więcej niż dwa. Przyprowadził lekarza, żeby to zbadał. Naliczyli sześć

- powiedziała.

Byłam oszołomiona i śmiałam się z czystym niedowierzaniem. Phila nie było ze mną, więc wysłałam mu SMS-em sześć zdjęć oddzielnych USG. Zadzwonił do mnie i powiedział: 'Dlaczego wysłałaś mi sześć takich samych zdjęć?' Powiedziałam mu: 'Spójrz jeszcze raz - to różne dzieci'

Cztery z płodów miały się dobrze, ale u dwóch nie zarejestrowano bicia serca. Lekarze zaproponowali jej więc selektywną redukcję.

Oznacza to zmniejszenie liczby płodów, aby dać innym największe szanse na przeżycie

- powiedziała.

Dodała także, że rozumiała, dlaczego jej zaproponowano takie rozwiązanie, ale nie wydawało jej się ono właściwe.

Przeszłam tak wiele, że nawet przytulenie jednego dziecka pod koniec tego wszystkiego byłoby cudem. Poza tym, jak mogłam wybrać, które z nich zatrzymać? Phil i ja omówiliśmy różne kwestie i zdecydowaliśmy, że zostawimy to losowi

Po kolejnych badaniach okazało się, że tkanki dwóch płodów, u których nie stwierdzono bicia serca, zostały wchłonięte przez pozostałe.

Szczęśliwie czwórka dzieci rosła w siłę, dlatego w 13. tygodniu ciąży April zdecydowała się przekazać rodzinie radosną nowinę.

Powiedzieliśmy im wprost: 'Jestem w ciąży… a to czworaczki'. Pierwsze słowa z ust wszystkich brzmiały: 'Kłamiesz'. Ale kiedy zobaczyli, że tak nie jest, byli absolutnie zdumieni

Narodziny czworaczków

Ściśle monitorowana ciąża April rozwijała się prawidłowo. Lekarze zdecydowali, że poród nastąpi w 30 tygodniu i zostanie przeprowadzone cesarskie cięcie. I tak, tuż po 6:30 rano, 16 października 2015 roku na świat przyszły czworaczki - trzech chłopców i dziewczynka. Najpierw pojawił się Ryker, następnie Tallon, potem Bowen i wreszcie jedyna dziewczynka, Berklee. Ponieważ maluchy były wcześniakami, musiały pozostać w szpitalu.

Bardzo trudno było nie zabierać ze sobą dzieci. Chociaż wiedziałam, że to wojownicy, czułam się fatalnie widząc je na oddziale noworodkowym

- powiedziała April.

Po pięciu tygodniach wszystkie dzieci odesłano do domu. Teraz mają po 4 lata i łączy je niezwykła więź.

Nie są identyczne, ale tuż po urodzeniu wyglądały bardzo podobnie, dlatego przypisaliśmy im wszystkim kolory. Dzięki temu wiedzieliśmy, która rzecz należy do którego malucha. Kolory tak do nich przylgnęły, że używamy ich nawet, gdy dzieci już podrosły - Ryker jest czerwony, Tallon jest żółty, Bowen jest niebieski, a Berklee jest różowa

- powiedziała April.

Obecnie, jak przyznaje, ich życie rodzinne jest nieco chaotyczne, ale wyjątkowo szczęśliwe. Każde z czworaczków rozwija swoją własną osobowość: Ryker jest artystą, Tallon jest wrażliwy i kochający, Bowen to „mała rakieta” pełna energii, a Berklee to prawdziwa diva.

Pierwszy rok jest kompletnie niewyraźny - bez żartów, spałam około 45 minut w nocy. Teraz, w dowolnym momencie, w całym domu są małe dzieci - biegają, czołgają się, tarzają. Teraz życie jest absolutnie szalone. Dom jest jak cyrk - ale nie zmieniłbym go za nic na świecie

- opowiada szczęśliwa matka siódemki dzieci.

Jak sobie radzi z taką gromadką? Przyznaje, że stosy prania nie maleją i aby ułatwić sobie życie, musi wykazać się pomysłowością.

Kiedy idziemy coś zjeść, robimy im śliniaki z folii spożywczej. Dzięki temu nie plamią ubrań

- zdradziła. Przyznaje też, że wykarmienie całej rodziny generuje spore koszty.

Staram się kupować im wspólne prezenty. Uzupełniam zapasy, gdy trwają wyprzedaże, ale prawda jest taka, że nie ma naprawdę taniego sposobu na prowadzenie domu z tyloma dziećmi

- stwierdziła April, która jednocześnie ma nadzieję, że jej słowa dadzą otuchy innym parom borykającym się z problemami z płodnością.

Zobacz też:

31-latka jest mamą jedenaściorga dzieci, a chce mieć ich 15: "Mam nadzieję, że urodzę jeszcze dziewczynkę"

Potrójne szczęście w czasie pandemii. Tata trojaczek: "To naprawdę ciekawy okres życia. Nie odróżniamy dnia od nocy"

Trzyletnie trojaczki - zdobywczynie Śnieżki!

Zobacz wideo: Trojaczki z rodzinną siatkarską pasją

Autor: Jola Marat

Źródło: Daily Mail

podziel się:

Pozostałe wiadomości