Natalia Stütz i Filip Woźniak są parą studentów medycyny z Berlina. Ich pasją jest zwiedzanie świata na budżecie studenckim i pomoc zwierzętom.
>>> Zobacz także:
- Adopcja niepełnosprawnego psa. Czy to problem?
- Jak stworzyć dom tymczasowy dla psa? W DDTVN Katarzyna Chruściel, która otworzyła okno życia dla psów
- Adopcja trudnego psa - jak sobie z nim radzić?
Wyjazd na Kubę
Jakiś czas temu para wybrała się na Kubę. Kiedy byli w miejscowości Trinidad, podczas koncertu salsy, na kolana wszedł im pies. Był w tragicznym stanie, ledwo oddychał, miał zaklejone oczy, wszystkie kości miał na wierzchu.
W tym momencie opuściły nas wszystkie racjonalne emocje i zaczął się karkołomny plan – jak mu pomóc? Byliśmy w małej miejscowości, w kraju, gdzie internet jest na kartki, z hotspotem w jednym miejscu w mieście, a ze względu na embargo USA ludzie nie mają dostępu do większości podstawowych dla nas leków.
- wspomina Natalia.
Widok psa tak ich przeraził, że w nocy nie mogli zasnąć. Rano podjęli decyzję, że muszą namierzyć zwierzaka i zawalczyć o pomoc dla niego. Znaleźli go, wzięli na ręce i krążyli po mieście w poszukiwaniu weterynarza. W końcu do niego dotarli. Widok gabinetu ich zaskoczył - cztery ściany z odpadającym tynkiem, metalowy stół i szafeczka z kilkoma fiolkami. Mimo fatalnych warunków, weterynarz zgodził się jednak zatrzymać u siebie psa do czasu aż ten wyzdrowieje.
Natalia i Filip postanowili ściągnąć do siebie pieska. Formalności, żeby go sprowadzić do Polski trwały 6 miesięcy. Najpierw musiał przeżyć, potem został zaszczepiony na wściekliznę, po miesiącu pobrana została jego krew dla określenia poziomu przeciwciał przeciwko wściekliźnie. Od daty otrzymania wyniku trzeba było jeszcze odczekać 3 miesiące i zwierzak mógł przylecieć po nowe życie.
Zbiórka
Podczas pobytu na Kubie Natalia i Filip dowiedzieli się, że w kraju tym nie istnieją organizacje, które zajmują się pomocą dla zwierząt. Postanowili więc działać.
Czułam, że muszę coś zrobić. Coś więcej, niż polecieć tylko po jednego psa i zapomnieć. Założyłam zbiórkę, opisałam naszą historię. Liczyłam na jakieś 500 zł na strzykawki.
- powiedziała Natalia.
W zaledwie tydzień para uzbierała 35 tys. złotych na pomoc w urządzeniu gabinetu weterynarza, który pomógł przy Kubie. Niestety okazało się że mężczyzna musiał zrezygnować ze swojej aktywności lekarskiej, ponieważ nie był w stanie się z niej utrzymać i podjął pracę jako taksówkarz. Pieniądze postanowili więc przeznaczyć na przytulisko prowadzone na Kubie przez tamtejszą weterynarz Yoanne.
Kim jest Yoanne?
Yoanne skończyła studia inżynierskie i zaczęła pracę w zawodzie. Ale jej latynoskie serce nie mogło znieść codziennego widoku zwierząt cierpiących na ulicach. A są wszędzie, głównie psy. Wychudzone do granic możliwości, z ranami, bez kończyn. Kopane, maltretowane, zbędne przedmioty. Pewnego dnia kobieta postawiła wszystko na jedną szalę, porzuciła dotychczasowe życie i podjęła studia weterynaryjne. Swoje skromne cztery progi otworzyła dla potrzebujących istot, których przybywa z dnia na dzień.
Dziś skończyła już studia weterynaryjne. Jest obecna we wszystkich inicjatywach prozwierzęcych w kraju, nigdy nikomu nie odmawia pomocy.
Aktualnie pod opieką Yoanne znajduje się ponad 90 psów. Ryż (wydawany na kartki) zdobywa od znajomych i wozi taczkami do swojego gospodarstwa. W jej prowizorycznym schronisku nie ma dostępu do bieżącej wody, nie ma toalety ani prysznica, a operacje odbywają się na stole ogrodowym ze zbitej dykty. Nie jest łatwo, ale Yoanne się nie poddaje i co rano wstaje skoro świt, obowiązkowo z cygarem w ustach, aby zająć się gospodarstwem.
Natalia i Filip wspierają schronisko Yoanne, organizując zbiórki. Potrzebne jest im jednak nasze wsparcie. Więcej informacji o ich akcji można znaleźć na fanpage'u na FB lub na stronie zrzutka.pl
Autor: Redakcja Dzień Dobry TVN