Z powodów bezpieczeństwa zamknięty został przez władze miejskie plac Świętego Marka. W tamtejszej bazylice odwołano mszę w południe w związku z tzw. acqua alta.
70 proc. powierzchni historycznego centrum Wenecji znalazło się w niedzielę tuż po południu pod wodą, gdy poziom przypływu osiągnął 150 centymetrów. To trzecia powódź w tym tygodniu. Nie wyklucza się, że poziom wody jeszcze wzrośnie.
Rekord padł we wtorek, gdy było 187 centymetrów wody; w piątek osiągnęła ona poziom 154 cm.
Eksperci mówią, że jest to najgorszy dla Wenecji tydzień od 1872 roku.We wtorek, przed godziną 23 poziom tak zwanej acqua alta, czyli wysokiego przypływu, wzrósł znacznie powyżej prognoz. Tak wysokiej wody nie było w Wenecji od 1966 roku, gdy osiągnęła 194 centymetry, w wyniku czego doszło do katastrofalnej powodzi. Wtorkowy wynik jest drugi najwyższy, jaki zanotowano tam w historii. Po kilkudziesięciu minutach woda opadła o 12 centymetrów.
Wenecja walczy z powodzią
Znów podnosi się poziom wody w Wenecji. Lokalne służby potwierdziły w niedzielę, że w najbliższym czasie przypływ może osiągnąć 155-160 centymetrów. Położony najniższej w mieście zalany plac świętego Marka został zamknięty.
Po pierwsze bezpieczeństwo
- tak burmistrz Luigi Brugnaro uzasadnił swoją decyzję o zamknięciu placu.
Strażnicy miejscy, brnąc w wodzie powyżej kolan, usunęli z placu drewniane podesty, po których można chodzić w dniach przypływu. W niedzielę przed południem ich poziom zrównał się z taflą wody.
To trzecia wysoka fala przypływu w tym tygodniu. We wtorek wzrosła ona do 187 centymetrów, czyli najwięcej od ponad pół wieku. W piątek było tam prawie 160 centymetrów.
Burmistrz o sytuacji w Wenecji: "katastrofa"
Pomiaru, który wykazał ten rekordowy w ostatnich dekadach poziom wody, dokonano w rejonie Punta della Salute. To drugi najwyższy wynik zanotowany w historii. Burmistrz Wenecji Luigi Brugnaro zaapelował do mieszkańców, aby nie wychodzili z domów. Oceniając to, co dzieje się w mieście, powiedział, że to „katastrofa”.
Plac świętego Marka w Wenecji zalany
Alarm zaczął się w ciągu dnia we wtorek, gdy woda osiągnęła 127 centymetrów i popychana przez bardzo silny wiatr wdarła się do przedsionka bazyliki świętego Marka. Jej wysokość wynosiła tam 70 centymetrów, co spowodowało straty w świątyni liczącej ponad tysiąc lat. Zalane zostały wymienione tam niedawno marmury. Trwa monitoring świątyni, a minister kultury Włoch Dario Franceschini zapowiedział wysłanie tam inspektorów, by ocenili skalę szkód. W nocy sytuacja pogorszyła się, bo w chwili kulminacji w środku zabytkowej bazyliki, architektonicznej perły miasta, było 110 centymetrów wody. Na razie trudno ocenić, jaka jest skala strat. Wiadomo, że krypta została całkowicie zalana.
Na placu świętego Marka stoi metr wody, którą przez wiele godzin targał silny wiatr, wznosząc wzburzone fale. Po najsłynniejszym weneckim placu można poruszać się wyłącznie łódką. Nie pomagają już wysokie kalosze, noszone przez mieszkańców, gdy miasto jest regularnie zalewane. Tonie też całe historyczne centrum. Zatonęły trzy zacumowane na nabrzeżu tramwaje wodne, czyli vaporetti, które są podstawowymi środkami komunikacji. Z lin zerwało się kilka gondoli, które zaczęły dryfować na lagunie. To na razie pierwsze stwierdzone straty.
Potrzebujemy pomocy ze strony wszystkich, musimy być zjednoczeni, aby stawić czoła temu, co ewidentnie jest skutkiem zmian klimatycznych
- oświadczył Brugnaro na nagraniu rozpowszechnionym w mediach społecznościowych. Zwrócił uwagę na to, że miastu bardzo potrzebny jest realizowany od lat system zapór przeciwpowodziowych Mose i zaapelował do rządu Włoch o pomoc w jego dokończeniu.
Jutro spodziewamy się następnej kulminacji. Ludzie powinni zostać w domu
- dodał burmistrz.
Burmistrz Wenecji zapowiedział, że zwróci się o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej w mieście. W środę będą tam zamknięte szkoły.
Autor: Filip Yak
Źródło: PAP