Mount Everest zdobyty zimą!
Do 17 lutego 1980 roku nie było aż tak wielkich i znaczących wypraw. Kiedy 40 lat temu pisała się historia himalaizmu, światowe media nazywały Polaków „lodowymi wojownikami”, ponieważ jako pierwsi w historii zdobyli ten ośmiotysięcznik. Stanęli na tzw. dachu świata – Mount Evereście.
Wyprawa została przygotowana w trybie ekspresowym. Polski zespół wylądował w Nepalu w kilkanaście dni po uzyskaniu pozwolenia. Szefem wyprawy był Andrzej Zawada. Jak wspomina jego żona, aktorka Anna Milewska:
On walczył o wejście zimowe 5 lat. Charyzmat Zawady polegał na tym, że jeżeli on sobie coś postanowił, to robił wszystko plus troszeczkę więcej, żeby ten cel osiągnąć
Krzysztof Wielicki był wówczas w składzie rezerwowym zespołu.
Tak się wówczas składało, że dwóch czy trzech kolegów miało problemy rodzinne, zdrowotne i gdzieś tam wpadłem z tej rezerwy. Dla mnie to było tak, jakby złapać Pana Boga za nogi
-opowiada Pan Krzysztof.
Leszek Cichy, który również brał udział w tej wyprawie dodał, że mieli świadomość, że to czego dokonają przejdzie do historii.
Zespołowa współpraca, trudne warunki pracy
Na początku stycznia 1980 roku Polacy ukończyli budowę bazy u podnóża Everestu. Słońce dawało im się we znaki. Himalaistom pomagały gogle narciarskie, a nawet okulary spawalnicze.
Jak wspomina Ryszard Dmoch, z-ca kierownika zimowej wyprawy na Mt. Everest w 1980 roku:
To było tuż przed stanem wojennym, także same przygotowania do wyprawy przy pustych półkach, to trzeba było być mocno zaangażowanym, żeby coś tam wydostać
Panujące warunki atmosferyczne nie były wówczas korzystne, ponieważ bardzo wiało. Po wielu dniach walki z pogodą i zakładaniu kolejnych obozów w drodze na szczyt, okazało się, że jedyną szansę na zdobycie wierzchołka mają jedni z młodszych: Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki. Himalaiści byli najwyżej.
Napędzało nas zobowiązanie w stosunku do zespołu
- przyznał Leszek Cichy.
Zespołowi Andrzeja Zawady udało się otrzymać zgodę na przedłużenie terminu zdobycia szczytu. 17 lutego 1980 roku rozpoczął się atak szczytowy. Udało się! Radości i ekscytacji w oczekującym w bazie zespole nie było końca. Ryszard Dmoch przyznaje, że płakał ze szczęścia. Po wyczerpującym i trudnym zejściu zdobywcy dotarli do bazy.
Andrzej Zawada polecił wysłanie dwóch depesz. Jednej do papieża, drugiej do Edwarda Gierka (pierwszego sekretarza partii przyp. red.).
Jak Gierek się dowiedział, że depesze poszły równolegle to się obraził, w ogóle nie było oficjalnego, rządowego powitania
-wspomina Anna Milewska, żona zawady.
40 lat jak jeden dzień
Krzysztofa Wielickiego i Leszka Cichego gościliśmy dziś w studiu Dzień Dobry TVN. Jak wspominają tę historyczną wyprawę?
Te 40 lat minęło jak jeden dzień. Przy aktywnym życiu, jakie prowadziliśmy i jakie prowadzimy, to te 40 lat jak z bicza trzasnął
- przyznał Wielicki, który po obejrzeniu reportażu przypomniał sobie, że Ryszard Dmoch się rozpłakał.
To jest niesamowite cieszyć się z sukcesu przyjaciół naszego zespołu
- dodał Pan Krzysztof, który podkreśla, że praca zespołowa była wówczas najważniejsza.
Takiego zespołu jak tam, tak zintegrowanego, tak dążącego do celu już nigdy w moim życiu nie spotkałem. To było tak, że jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. To nie było ważne, kto będzie wchodził na ten szczyt
Tego samego zdania jest Leszek Cichy, który przyznał że:
Polacy nie słyną z zespołowego działania, a to był naprawdę przykład, że tak zespołowej wyprawy, takiej team spirit nie pamiętam, a wspinam się już od 50 lat
Co Cichy i Wielicki zabrali ze sobą na szczyt?
W stacjonującej bazie zespół Zawady miał przygotowany pakiet. Miał go wziąć ze sobą ten, kto będzie się wspinał na szczyt. Co było w środku? Termometr minimalno-maksymalny oraz różaniec od Jana Pawła II, z którym wiąże się cała historia. Jaka? I co znaleźli na samym szczycie? Posłuchajcie rozmowy Leszka Cichego i Krzysztofa Wielickiego w studiu Dzień dobry TVN:
Zobacz też:
Z klubu w Darłowie na wyżyny kolarstwa torowego, czyli sportowa historia Darii i Wiktorii Pikulik
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Autor: Magdalena Gudowska