Opiekunka wzięła ślub z podopiecznym z demencją. Rodzina: "Przeżyliśmy szok, myśleliśmy, że to jest nieprawda"

Uwaga! TVN: Opiekunka wyszła za mąż za podopiecznego z demencją. Rodzina: ''Chodzi o kasę'', źródło: x-news 
Pan Władysław ma 88 lat i zmaga się z demencją starczą. Rodzina mężczyzny była w szoku, kiedy okazało się, że jego o 20 lat młodsza opiekunka wzięła z nim potajemny ślub. - W tym wieku to już nie chodzi o miłość, tylko o kasę – wskazuje syn 88-latka. Tematem zajęli się reporterzy Uwagi! TVN.

Pan Władysław od dwóch lat mieszka z córką Ireną i jej rodziną. W opiece nad schorowanym ojcem pomaga też pozostała dwójka dzieci. Mężczyzna ma wiele schorzeń. Wcześniej był alkoholikiem, a 7 lat temu pojawiły się u niego kłopoty z pamięcią.

Od 2013 roku nie mógł być już sam. Nie potrafił zrobić zakupów. Za to potrafił czajnik elektryczny, albo miskę plastikową postawić na gazie. To było niebezpieczne. Dlatego zatrudniona została opiekunka, która była przy nim 24 godziny na dobę

– mówi Irena Sterna, córka pana Władysława.

Opiekunką została siostra teściowej syna pana Władysława. Kobieta w przeszłości zajmowała się starszymi osobami za granicą. 60-latka zamieszkała razem z podopiecznym w jego mieszkaniu w Lubinie. Ojca najczęściej odwiedzał syn, który rozliczał się z opiekunką, czyli swoją ciotką.

Jestem wściekły sam na siebie, że pozwoliłem jej opiekować się ojcem. A zaufaliśmy, bo w końcu to była rodzina

– denerwuje się pan Waldemar, syn pana Władysława.

Ślub w tajemnicy

Kiedy pani Irena odwiedziła ojca, jego stan bardzo ją zaniepokoił.

Tata miał przytrzaśnięty palec, którego sam nie mógł sobie przytrzasnąć. Był cały brudny, we krwi. Śmierdzący, wręcz brązowy od moczu, paznokcie pozwijane były pod skórki. Wyglądał jak wilkołak. Podjęłam decyzję, że zabieram tatę do siebie

– opowiada Sterna.

Do pani Ireny zadzwoniła opiekunka pana Władysława.

Zadzwoniła z pytaniem, kiedy tata wraca. Zapytałam: "Jak to? Nigdy, on jest na zawsze u nas". A ona poinformowała, że chce mieć go przy sobie, bo to jest jej mąż

– relacjonuje pani Irena.

Przeżyliśmy szok, myśleliśmy, że to jest nieprawda. Nie wierzyliśmy w to. Myśleliśmy, że ona tak mówi, bo mówi

– przyznaje Jadwiga Węgłowska, druga córka pana Władysława.

Tym bardziej, że wiedzieliśmy, że ona nie ma dostępu do dokumentów taty

– dodaje pani Irena. Córki nie wiedziały jednak o pewnym zdarzeniu. - [Opiekunka red.]

Zadzwoniła, czy mógłbym dać jej dowód taty, bo ona bardzo chciałaby założyć internet. Byłem durny i tak dałem się podejść. Zaufałem. A ona to wykorzystała i zawarła ślub z tatą. Wzięła sobie na świadka pana, który remontował jej mieszkanie, a ten pan wziął brata, albo syna, bo to samo nazwisko, tylko imiona inne

– mówi pan Waldemar.

Zadzwoniłem do Małgorzaty [opiekunki – red.]. Pojechałem do niej zdenerwowany. Powiedziałem, żeby pokazała akt małżeństwa. Powiedziałem jej, że zrobiła straszne s… i wyszedłem

– dodaje pan Waldemar.

Rodzina zgłosiła sprawę do prokuratury w Świdnicy, ale prokurator odmówił wszczęcia postępowania o oszustwo matrymonialne i zasugerował, by ubezwłasnowolnić ojca.

Przeklinam dzień, kiedy trafiłam do prokuratury. Poszłam prosić o pomoc, a obróciło się to przeciwko nam

– ubolewa pani Irena i wyjaśnia: Po przesłuchaniach pani prokurator sugerowała mi, żeby ubezwłasnowolnić tatę. Powiedziała, że wypisze wniosek, a ja tylko podpiszę. I tak się stało. W tym momencie podpisałam wyrok na własnego ojca. Bo pani prokurator przeoczyła fakt, że po ubezwłasnowolnieniu pierwsza w linii jest żona.

Decyzja sądu

Dwa lata po ślubie sąd postanowił ubezwłasnowolnić pana Władysława, a opiekunem prawnym uczynił żonę, która wcześniej była opiekunką. Według sądu żonę uwiarygadnia to, że zrzekła się dziedziczenia i wyprowadziła pana Władysława z alkoholizmu.

Jak przyszłam tam i zamieszkałam z nim, no to pił. Kupowałam mu piwo, a potem zeszłam na piwo bezalkoholowe. Dla niego piwo było piwem i tak to trwało jakiś czas

– mówi Małgorzata Wawrzyniak i przyznaje: Rozmawialiśmy też o małżeństwie.

Czy pan Władysław miał problemy z pamięcią? - W tym czasie pamiętał bardzo stare daty. Cały czas był sprawny, tylko tyle, że szykowałam mu ubranie, ale on sam się ubierał. Sam się kąpał i golił. Wychodził sam na spacer. Wieżowce są do siebie podobne, a wiedział, w którą wejść klatkę i który przycisk nacisnąć i na które piętro wjechać. Trafiał do domu, więc chyba nie było aż tak źle

– twierdzi pani Małgorzata.

Pan Władysław już w roku 2013 miał stwierdzoną chorobę alkoholową oraz poważne zaburzenia pamięci. Dwa lata przed ślubem z panią Małgorzatą stwierdzono u niego stan średnio głębokiego otępienia.

W końcu powiedział, żebyśmy wzięli ślub. Powiedziałam, że nie ma problemu. Powiedział: "Będę pewny, że będziesz do końca życia ze mną". Powiedziałam: „Jeżeli mamy wziąć ślub, to po cichu". Mam żal do Waldka, po rozmowie z siostrą stwierdził, że siostra jest mu bliższa i będzie przystawał przy jej koncepcji

– twierdzi pani Małgorzata.

Po zawarciu związku małżeńskiego przyjechaliśmy do mnie, bo mieszkanie było już wyremontowane. Zjedliśmy tort, wypiliśmy bezalkoholowy szampan. Uczciliśmy uroczystość. Nie mam zdjęć, bo nie przyszło mi to do głowy

– dodaje kobieta.

Postępowanie umorzone

Sprawę unieważnienia małżeństwa prowadziła prokuratura w Lubinie. Jednak na początku zajmowali się nią śledczy w Świdnicy. Urzędnikom potrzeba było aż pół roku, by dokumenty trafiły do odpowiedniej prokuratury. W efekcie badania świadomości pana Władysława w dniu ślubu wykonano dopiero po ponad dwóch latach od uroczystości, a prokurator umorzył postępowanie.

Kluczowa w tym postępowaniu była opinia biegłych psychiatrów, którzy jednoznacznie stwierdzili, że opiniowany w czasie zawarcia związku małżeńskiego miał wiedzę i świadomość, że wstępuje w związek małżeński i zawierając oświadczenie woli nie był w stanie wyłączającym świadome albo swobodne podjęcie decyzji. Stąd też prokurator stwierdził, że nie ma podstaw, by wystąpić z pozwem o unieważnienie małżeństwa

– tłumaczy Magdalena Serafin z Prokuratury Rejonowej w Lubinie.

Biegli sądowi psychiatrzy nie chcieli rozmawiać z nami o sprawie. Wątpliwości, co do oceny biegłych podnosi znany psychiatra, również biegły sądowy dr Jerzy Pobocha. Specjalistę zapytaliśmy, czy panu Władysławowi mogło się polepszyć?

Takiej możliwości nie ma. Otępienie, jeżeli występuje, idzie tylko w jednym kierunku – pogorszenia. Jego zdolność do oświadczenia woli jest wysoce wątpliwa. Wchodzi jeszcze jeden element, który trzeba wziąć w opinii, czy on nie znajdował się pod wpływem sądu. Czy decyzja o podjęciu małżeństwa mogła wynikać z inicjatywy tej drugiej osoby. Kobieta, która z różnych powodów była zainteresowana wyjść za tego pana. W języku angielskim mówi się o "niedozwolonych wpływach", a powszechny termin to psychomanipulacja. Biegli często o tym nie wiedzą i nie uwzględniają tego w opinii sądowo-psychiatrycznej. Jeżeli nie zostało to uwzględnione jest to błąd i trzeba wnioskować do sądu, by ten element również został zbadany

– wyjaśnia dr Pobocha.

Rodzina o ślubie w tajemnicy

O ślubie nie wiedziały nie tylko dzieci pana Władysława, ale nawet rodzona siostra opiekunki.

Jest mi głupio, bo moja siostra zrobiła nie tak, jak trzeba. Bardzo trudno mówić źle o siostrze, ale trochę za dużo tego się nazbierało. Ona myślała, że jak weźmie z nim ślub, to dziadek będzie musiał z nią mieszkać

– mówi Irena Żbikowska-Czech, siostra żony pana Władysława.

Jednak pani Małgorzata nie ma sobie nic do zarzucenia:

Dlaczego miałabym nie wyjść za mąż, albo on miałby się nie żenić? Dlatego, że dzieci nie chcą? Mamy już swoje lata. Gdyby jego córka nie była przeciwko, najprawdopodobniej odbyłoby się to normalnie

Innego zdania jest syn pana Władysława.

Wie pani, dlaczego dwa lata nie dzwoniła? Bo tata nie był ubezwłasnowolniony. Najprawdopodobniej jest tak, że trzeba żyć w jednym gospodarstwie, żeby mieć emeryturę po mężu, dlatego było jej nie na rękę, że siostra zabiera tatę. W tym wieku to już nie chodzi o miłość tylko o kasę

– uważa pan Waldemar.

Żona Pana Władysława stara się o sądowy nakaz wydania męża i chce z nim zamieszkać.

Na pewno taty nie oddam. Mój mąż płacze i mówi, że ludzie podczas wojny nie umieli ochronić swojej rodziny, a my podczas pokoju nie potrafimy ochronić taty. Prawo do tego doprowadziło

– ubolewa pani Irena.

Zobacz też:

Cierpi na nieuleczalną chorobę genetyczną, ale ZUS-u nie przekonuje nawet wyrok sądu

Karol Strasburger w oczach żony: "To mężczyzna z marzeń. Ja się starzeję, a jemu się chce wszystko"

Niechcianym lokatorom w zabytkowej kamienicy odcięto prąd, gaz i wodę. "Bez toalety żyjemy już prawie miesiąc"

Autor: Jola Marat

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Jak nosić pierścionki? Podpowiadamy! 
Materiał promocyjny

Jak nosić pierścionki? Podpowiadamy!