W bliskim otoczeniu Ziemi obserwuje się ponad 17 tysięcy planetoid, w tym ponad 1800 potencjalnie niebezpiecznych asteroid. Kolejne zderzenie Ziemi z takim obiektem pozostaje więc tylko kwestią czasu. Tylko w 2019 roku NASA zarejestrowała 31 asteroid, które minęły naszą planetę w odległości mniejszej niż odległość z Ziemi na Księżyc.
Uderzenie asteroidy - potencjalna zagłada Ziemi
Naukowcy z NASA podkreślają, że wystarczy asteroida o szerokości 50 m, żeby zniszczyć duże miasto. Dlatego tak ważne jest opracowanie systemów, które zapobiegną takiej katastrofie.
Amerykańska Agencja Kosmiczna poinformowała, że pomoże w tym kosmiczny teleskop, który ma być uruchomiony w 2024 roku. Jego zadaniem będzie wyłapywanie asteroid, które mogą zagrozić naszemu globowi. Będzie to robił poprzez wychwytywanie sygnatur cieplnych niedużych planetoid na zimnym tle kosmosu. Koszty całej inwestycji to 600 mln dolarów, w co wliczone jest także wyniesienie urządzenia na orbitę.
Teleskop ma wykrywać z 90 proc. skutecznością asteroidy o średnicy ponad 140 metrów, które mogą uderzyć w ziemię w nadchodzącej dekadzie. NASA podaje, że dotychczas rozpoznano i skatalogowano jedynie 1/3 takich planetoid i żadna z nich nie stanowi zagrożenia dla ludności Ziemi. Część z tych asteroid wykrywano dopiero w ostatniej chwili, zaraz przed minięciem przez nie naszej planety.
Wykrycie asteroidy to za mało - trzeba ją zniszczyć
Samo zlokalizowanie asteroidy nie pozwoli jeszcze na uratowanie nas przed końcem świata. Odpowiedzią na to mają być dwa pogramy: DART oraz Hera. DART czyli Double Asteroid Impact Test wystartuje latem 2021 roku. Wtedy to ma być wystrzelona rakieta, który zderzy się z mniejszą z bliźniaczych asteroid Didymos, w celu zmienienia jej trajektorii.
Następnie trzy lata później, w 2024 NASA planuje wysłać na zbombardowaną asteroidę lądownik Hera, który zbierze dane związane z uderzeniem rakiety DART. Te mają być wykorzystane do tworzenia modeli kolejnych misji tego rodzaju.
Autor: Filip Yak