Jak spędziliście swoją pierwszą rocznicę?
Anita i Adrian: W pierwszą rocznicę mieliśmy w końcu czas, by wykorzystać jeden z naszych prezentów ślubnych i pojechaliśmy do Międzyzdrojów, gdzie spacerowaliśmy po plaży, zjedliśmy obiad, podarowaliśmy sobie własnoręcznie przygotowane podarunki i wspominaliśmy. Nie zabrakło także oglądania odcinka programu, w którym braliśmy ślub. Za każdym razem zauważamy tam coś nowego. Następnego dnia postanowiliśmy cofnąć się trochę w czasie i przywołać wspomnienia z dnia ślubu, i zatrzymać te chwile na sesji zdjęciowej. Za rok powtórzymy ją znów - w powiększonym gronie!
Właśnie! Niedawno ogłosiliście, że spodziewacie się dziecka, synka. Czy wybraliście już imię?
Anita: Dalej nie jesteśmy zdecydowani na jakieś imię w stu procentach, ale pojawiły się typy. Jeden z nich to Adrian Junior, a drugie to królewskie imię, rzadkie w dzisiejszych czasach.
Adrian: Nie chcemy zdradzać go jeszcze teraz, niech to będzie niespodzianka dla wszystkich. Nasza rodzina też jeszcze nie wie.
>>> Zobacz też: Najczęściej wybierane imiona w 2018 roku to?
Jak byście podsumowali pierwszy rok Waszego małżeństwa?
Anita: Przede wszystkim, bardzo dużo się działo, może dlatego czas zleciał tak szybko. Nasze życie zmieniło się o 180 stopni, stało się o wiele bogatsze, oczywiście były też ciężkie chwile i mieliśmy okazję sprawdzić nasze małżeństwo w różnych sytuacjach życiowych. Okazało się, że naprawdę możemy na siebie liczyć.
Adrian: Był to zdecydowanie rok, który zawierał w sobie tyle różnych sytuacji życiowych, ile niektórzy zaliczyli przez 10 lat. Mówię tu o tych przyjemnych rzeczach, ale było też dużo smutnych, przykrych i szokujących sytuacji. Pokazały nam one, że możemy na siebie liczyć. To jest ta osoba na resztę mojego życia! Podsumowując... było to najszybszy i najbardziej obfity w doświadczenia rok w moim życiu.
Jak wyglądał Wasz pierwszy wspólny dzień?
Anita i Adrian: Bawiliśmy się na swoim weselu do rana, jakbyśmy znali się od zawsze. Mało kto wie, że skończyło się nawet w basenie. Nasi bliscy nie mogli uwierzyć, że to był aranżowany ślub, było mnóstwo niespodzianek i wrażeń. Po krótkiej drzemce czekało nas śniadanie i wylot do Aten. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się, adrenalina nie dała nam poczuć zmęczenia.
>>> Zobacz też: Trendy ślubne na 2019 rok.
A ten moment, kiedy się pierwszy raz zobaczyliście?
Anita: Bardzo często ludzie pytają o to, a ja sama naprawdę nie do końca pamiętam, to były ogromne nerwy. Adrian był bardzo duży siedząc na tym krześle tyłem, wydawało mi się, że może to być spowodowane jakimś sportem. Teraz po roku mojego męża jest o wiele mniej i trzeba przyznać, że się fizycznie zmienił. To pokazuje tylko, że tak naprawdę ważniejsze jest wnętrze, a resztę można wypracować.
Adrian: Przyznam, że pierwsze wrażenie to OGROMNE ZASKOCZENIE, uśmiech na mojej twarzy był zresztą widoczny, gdy po długim wyczekiwaniu na Anitę w USC w końcu mogłem wstać, odwrócić się i zobaczyć moją przyszłą żonę. Nie ukrywam, że później bałem się, iż będzie to kobieta, która dba tylko o swój wygląd, a jej hobby to galerie handlowe i gabinety odnowy biologicznej. Na szczęście okazało się, że NIE!
>>> Zobacz też: Jak zorganizować wesele krok po kroku.
Czy po ślubie mieliście chwile zwątpienia, że to może nie wyjść?
Anita: Zwątpienie jest czymś normalnym, żadne z nas nie jest idealne, więc jak każdy związek przeżywaliśmy też takie chwile. Najczęściej było to związane z tęsknotą, odległością, brakiem takiej wspólnej codzienności. Obecnie to się zmieniło, bo wiele więcej czasu spędzamy razem.
Adrian: 3-4 miesiące po ślubie pojawiła się sinusoida naszego związku, która zaczynała iść w dół. Ta odległość, to częste jeżdżenie, początki zazdrości. Towarzyszyły takie obawy, czy na pewno chcę brnąć w to dalej… nie chciałem znów cierpieć, gdyby nie wyszło, a ja czułem, że się otwieram coraz bardziej. Podejrzewam, że gdyby nie szczere chęci i ciężka praca, to mogłoby być dzisiaj różnie. Choć była to krótka chwila, ale na szczęście szybko minęła bezpowrotnie.
Czy spotykacie się i jak radzicie sobie z hejtem?
Anita i Adrian: Idąc do programu, braliśmy pod uwagę, że ludzie mogą nas odebrać różnie. Często jest obawa, że jakieś wypowiedzi mogą zostać zmanipulowane, inaczej zrozumiane. Okazało się jednak, że widzowie bardzo nas polubili i dają nam to odczuć do tej pory. Zwłaszcza w socialmediach, codziennie czytamy dziesiątki miłych wiadomości. Jeżeli zdarzają się jakieś nieprzyjemne komentarze, absolutnie nie bierzemy tego do serca, najważniejsze jest, że my czujemy się ze sobą dobrze i mamy siebie!
Kiedy poczuliście te pierwsze „motyle w brzuchu” związane z zakochaniem?
Anita: Pierwsze zalążki to jeden z nocnych spacerów w Atenach na Akropol wąskimi uliczkami, wśród pachnących i kwitnących drzewek pomarańczowych. Wszystko tam było magiczne. Moment, który mnie upewnił, to nasze zaręczyny po miesiącu znajomości już poza kamerami. Było to takie prawdziwe i pokazało szczerość intencji i wiarę w nasz związek.
Adrian: Po powrocie z Aten wiedziałem, że jest potencjał na znalezienie wspólnego języka, natomiast taki przełomowy moment był wtedy, kiedy przygotowałem niespodziankę zaręczynową. Czekałem do samego końca jaką decyzję podejmie Anita na spotkaniu z ekspertami. Teraz jest moim całym światem.
O co kłócicie się najczęściej?
Anita: Najczęściej kłócimy się o małe rzeczy związane z pracami domowymi, nieodkładaniem rzeczy na swoje miejsce, punktualnością. Czasem kłótnie wynikają z niedomówień.
Adrian: O takie proste i bzdurne sprawy. W życiu bym nie przypuszczał, że o pewne, tak niewnoszące i proste rzeczy można się sprzeczać, ale jednak jest to prawda - witaj uroku życia z Prawdziwą Kobietą.
Anita: Życie byłoby nudne bez tych różnic, a na szczęście skarpetki z podłogi teraz szybko zbiera nasz piesek;)
Jak udaje Wam się życie na dwa miasta? Gdzie spędzacie więcej czasu - w Krakowie czy w Szczecinie?
Anita i Adrian: Oboje jesteśmy mocno związani ze swoimi miastami i nie wiadomo, gdzie docelowo zamieszkamy za jakiś czas, natomiast obecnie zdecydowanie więcej czasu spędzamy razem w Szczecinie, gdzie czeka na naszego syna piękny pokoik, nie wyobrażamy sobie stracić takich wspólnych chwil.
Czy policzyliście, ile czasu spędziliście na dojazdach do Szczecina/Krakowa?
Anita i Adrian: Nie da się tego zliczyć. Naprawdę widywaliśmy się bardzo często, w większości przypadków raz w tygodniu. Na szczęście wystartowało bezpośrednie połączenie lotnicze Szczecin-Kraków i będzie nam o wiele prościej! Jak widać odległość nie ma znaczenia, kiedy dwojgu ludzi naprawdę na sobie zależy!
Czy po urodzeniu dziecka planujecie zostać w którymś mieście na dłużej?
Anita i Adrian: Tak, planujemy pierwsze miesiące na pewno spędzić w Szczecinie. Mamy tam już całą wyprawkę, piękny pokoik, wózek. Adrian będzie mógł kontynuować pracę, ale obowiązkami zamierzamy się dzielić i przeżywać ten wyjątkowy czas razem.
Autor: Magdalena Gudowska