Dbasz o swoje ciało? Zadbaj też o język
Jak zmienia się sposób mówienia o ciele na przestrzeni lat? Na co dziś nie mamy zgody? Jak reagujemy na nieprzychylne komentarze dotyczące naszego ciała?
- Od pewnego czasu narracja dotycząca ciała zmieniła się zupełnie. W moim przekonaniu jest to prawdziwa rewolucja społeczna. Obserwując język mam odczucie, że kiedyś nasze ciało było elementem dyskusji publicznej. To było zupełnie w porządku, że nauczycielka komentowała nadwagę dziecka, przy innych dzieciach w klasie. W pewnych kręgach, przykładowo w badanych przez nas śląskich miejscowościach, normalne było, że ojcowie czy wujkowie komentowali ciało nastoletnich dziewczynek: "Ale ci cycki urosły", "Włosy pod pachami masz" itd.
Coś, co należy do sfery naszej prywatności, czyli nasza cielesność, zostało zawłaszczone przez debatę publiczną. I wtedy wydawało się to czymś całkowicie normalnym. Głośno komentowana była czyjaś nadwaga, ciąża, inne wyraźne zmiany cielesne – opowiada dr Małgorzata Majewska. Co zmieniło się od tego czasu?
- Dziś upomnieliśmy się o swoje ciała. Pomogła nam w tym kultura masowa, głośne mówienie o wielu tematach i poprawność polityczna. Komentarze związane z ciałem powoli uznawane są za nietakt. Choć patrząc na innych ludzi widzimy, kto nam się podoba, a kto się nie, jest to nasza prywatna sprawa. W momencie, w którym ubieramy to w język i zaczynamy o tym mówić, staje się to kwestią publiczną, na którą na szczęście dziś nie ma już zgody.
Kiedy ktoś robi nam przytyki, druga osoba może zapytać: "Jakim prawem komentujesz moje ciało?" i co raz częściej jest to pozytywnie odbierane. Oczywiście, każdy ma z tym inne doświadczenia – w niektórych rodzinach na komentowanie ciała była większa zgoda, w niektórych mniejsza, jednak zajmując się językiem jako systemem, wyraźnie widzę zachodzące w tym obszarze zmiany – zaznacza ekspertka.
Zobacz video: (Nie)lubię siebie
"Mam za duży brzuch". Dlaczego ciągle rozbieramy się na kawałki?
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że to, co mówią i w jaki sposób mówią – nie tylko o innych, ale i o sobie - ma ogromne znaczenie. Powtarzając w głowie zasłyszane przez kogoś słowa na nasz temat, zaczynamy w nie wierzyć, co nierzadko działa na nas destruktywnie. Do tego dochodzą nasze własne kompleksy, które czasami nieświadomie utrwalamy za pomocą języka – w sobie i w bliskich.
- W języku nadal pokutuje to, jak bardzo mocno fragmentaryzujemy ciało: "mam za duży brzuch", "za małe piersi". Stając przed lustrem, większość osób nie powie "Ale jestem fajny/fajna", tylko rozbierze swoje ciało na poszczególne fragmenty, które najczęściej oceni negatywnie. Wiele organizacji i pism próbuje zmienić dziś narrację o ciele, to znaczy nie mówić, czy jest ono ładne czy brzydkie, tylko: "Moje ciało, moja sprawa". Bardzo często zarzuca się jednak ciałopozytywności to, że promuje otyłość. Moim zdaniem nijak ma się ona do otyłości – mówi o tym, że wygląd jest prawem człowieka. Czy chcę go zmieniać czy nie, to jest moja decyzja, która nie powinna być elementem debaty publicznej – podkreśla Małgorzata Majewska.
Jak podaje medonet.pl, Przewodniczący Sekcji Chirurgii Metabolicznej i Bariatrycznej Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością Mariusz Wyleżoł szacuje, że dziś około 55 proc. dorosłych Polaków ma nadwagę, a 22 proc. to osoby otyłe. Choć zdaniem eksperta do 2030 r. jedna na trzy osoby dorosłe w Polsce będzie otyła, dr Małgorzata Majewska zauważa, że zawstydzanie związane z ciałem nie pomaga w walce z tą chorobą, a wręcz przeciwnie – bagatelizuje jej bardzo trudne, nierzadko psychologiczne podstawy, sprowadzając je tylko do wyglądu fizycznego.
Dlaczego ludzie nadal komentują cudzą cielesność?
Choć dziś debatę o naszych ciałach traktujemy dużo bardziej świadomie, wyraźnie nie godząc się na uwłaczające nam komentarze, w dalszym ciągu wiele osób i instytucji nadużywa swoich praw, wykorzystując osoby, które nie potrafią się obronić. Dlaczego komentarze na temat cielesności nadal się pojawiają?
- W moim przekonaniu ludzie komentują ciała innych dlatego, że wtedy mają władzę. Atrakcyjność fizyczna jest takim elementem w nas, którego nigdy do końca nie jesteśmy pewni. Nawet, jeżeli spełniamy wszystkie standardy piękna przyjęte w kulturze masowej, nigdy nie wiemy na sto procent, czy wystarczająco. A reklama zawsze powie nam, że nasze włosy się za bardzo przetłuszczają, a brzuch za bardzo odstaje.
Cała kultura konsumpcyjna zawłaszczyła nasze ciała, aby wciskać nam różne produkty i przekonywać nas, że mamy się ciągle ulepszać. W momencie, kiedy przekaz reklamowy brzmi "ulepszaj swoje ciało", w tle cały czas słyszymy komunikat: "twoje ciało nie jest wystarczająco dobre" Ze skutkami tej narracji boryka się dziś nie tylko pokolenie ludzi młodych – podsumowuje językoznawczyni.
Zobacz także:
- Jak nauczyć się samoakceptacji? "To proces i praca na pełen etat"
- Obsesja bycia idealną w sieci. Jak zaakceptować samą siebie?
- "Jesteś gruba i śmierdzisz", czyli słowa, które bolą. Niezwykła kampania wspiera samoakceptację kobiet
Autor: Sylwia Wołoch
Źródło zdjęcia głównego: jacoblund