Inka miała menopauzę w wieku 17 lat. "Doktor powiedziała, że nie jestem już kobietą"

Przedwczesna menopauza
Przedwczesna menopauza
Źródło: Kypros/Getty Images
Przedwczesna menopauza to problem wielu kobiet na całym świecie. Swoją historią podzieliła się z nami Inka Małgorzata Lewandowska. Dziś otwarcie mówi o swoich dolegliwościach i doradza innym kobietom. Jednak przez to, co jako nastolatka usłyszała od lekarki, przez kilka lat nie poddała się leczeniu.

Czym jest przedwczesna menopauza?

Menopauza, zwana również klimakterium, to naturalny proces wygasania czynności jajników, czyli koniec okresu rozrodczego. Prędzej czy później spotka to każdą kobietę, jednak zdecydowanie częściej pojawia się dopiero u kobiet dojrzałych. Jeśli wystąpi u młodych, potocznie mówi się o menopauzie przedwczesnej (POF).

Średni wiek, w którym rozpoczyna się klimakterium, to w zachodniej kulturze 50. rok życia. O przedwczesnej mówi się, gdy ostatnia miesiączka pojawia się przed rozpoczęciem 40. roku życia. Szacuje się, że spotyka to 1 na 100 kobiet. Przyczyn może być wiele. Od różnych czynników reprodukcyjnych, genetycznych przez przebyte choroby, aż po styl życia.

Przedwczesną menopauzę można leczyć, choć nie zawsze się to udaje. Po zdiagnozowaniu lekarz ginekolog może zalecić terapię hormonalną, nazywaną hormonalną terapią zastępczą (HTZ). Uzupełnia poziom hormonów (progesteronu i estrogenów), których zadaniem jest pobudzenie jajników, a tym samym polepszenie funkcjonowania organizmu oraz samopoczucia. Taka terapia ma szansę w znacznym stopniu polepszyć jakość życia, dzięki usuwaniu lub łagodzeniu dokuczliwych, często bolesnych objawów.

O tym, jak ważne jest badanie się, podejmowanie leczenia i wsparcie otoczenia opowiedziała nam Inka Małgorzata Lewandowska. Dzieli się swoimi doświadczeniami i wspiera inne kobiety za pośrednictwem mediów społecznościowych, m.in. na swoim profilu na Facebooku - Kobieca Strefa Mocy. Prowadzi również treningi, których celem jest wzmacnianie kobiecych ciał.

Życie z przedwczesną menopauzą

Diana Ryściuk, dziendobry.tvn.pl: Kiedy i jak dowiedziałaś się o przedwczesnej menopauzie?

Inka Małgorzata Lewandowska: Miałam 17 lat, gdy moje ciało przestało produkować żeńskie hormony. Dostałam wtedy telefon od pani doktor, która powiedziała "pani nie jest już kobietą". To było okrutne. Ja byłam nastoletnią dziewczyną i słysząc coś takiego, poczułam się fatalnie, aż trudno to opisać. Obecnie mam 24 lata i te słowa są ze mną do dziś. Bardzo długo nie radziłam sobie z nimi. Przechodziłam psychoterapię, leczyłam się psychiatrycznie. Przez to aż przez 5 lat nie wróciłam do lekarza, nie poszłam się przebadać, choć hormony robiły ze mną co chciały.

Przez ten czas nie miałam miesiączki. Na zmianę z zimnymi potami doświadczałam uderzeń gorąca w różnych, często najmniej spodziewanych sytuacjach. Zaczęły wypadać mi włosy, bardzo osłabły paznokcie i znacznie pogorszył się stan mojej skóry – ta swoją gęstością bardziej przypominała skórę mojej 47-letniej wtedy mamy. Wydaje mi się, że gdybym podjęła leczenie od razu, może udałoby się temu wszystkiemu zapobiec.

Kiedy dowiedziałaś się, co tak naprawdę ci dolega?

Tak naprawdę dopiero w 2020 roku usłyszałam diagnozę. Moje hormony są na bardzo niskim poziomie, co zaburza prawidłowe funkcjonowanie jajników. Przeważają hormony męskie, a to się wiąże między innymi z pojawiającymi się palpitacjami serca.

Zostały dopasowane do mnie hormony, które miały za zadanie wywołanie i podtrzymanie cyklu menstruacyjnego. Gdy zaczęłam je przyjmować - odżyłam, odżyły moje włosy, zaczęłam lepiej się czuć z każdym dniem. Wreszcie czułam się normalnie, jak zdrowa 24-latka. Nasilał się jednak trądzik androgenowy, z którym trudno było mi się pogodzić.

Następnie po kilku miesiącach terapii hormonalnej moje leki zostały nagle wycofane. Nie wiem, jaka jest przyczyna, a zamiennika na razie nie ma. Bardzo się przestraszyłam, że mój zły stan powróci i znów będę ciągle czuła się źle. Lekarz szukał rozwiązania, starał się przypisać inne leki, a wtedy przez prawie półtora miesiąca miałam niemal ciągłe krwawienie.

Może to wszystko mnie spotkało, aby w pełni zdać sobie sprawę, że należy dbać o siebie, badać regularnie, kontrolować stan swojego ciała. Maksymalnie co pół roku sprawdzam, czy wszystko jest w porządku – robię usg, badam krew, trzymam rękę na pulsie. Teraz czekam na wyniki cytologii i jestem pozytywnie nastawiona, choć wiem, że może być różnie.

Nie kryjesz się ze swoją dolegliwością. Z jakimi reakcjami osób z otoczenia się spotykasz?

Jestem w pewnym sensie osobą publiczną, udzielam się w mediach społecznościowych. Samo swego rodzaju publiczne podzielenie się informacją o mojej przedwczesnej menopauzie i tym, czego przez nią doświadczam, wyszło ode mnie dopiero w tym roku, na dzień matki. Najtrudniejsze dla mnie jest to, że biologiczne macierzyństwo w moim przypadku nie będzie możliwe. Nie urodzę dziecka. A i tak słyszę "kiedyś będziesz mamą i też będziesz obchodzić ten dzień". Reakcje ze strony rodziny mogą być bardzo krzywdzące i tak właśnie jest w moim przypadku. Oni w pewnym sensie nie wierzą i co jakiś czas mówią "zobaczysz, jeszcze będziesz w ciąży". Mam wrażenie, że wypierają ten fakt, mimo, że ja już prawie się z tym pogodziłam. Jestem świadoma stanu, w jakim jest moje ciało, żyję z tym i takiej wiary jak oni, już raczej nie mam. Duże wsparcie mam w babci. Ona bardzo mnie wspiera, słucha i rozumie.

Takie kobiece wsparcie wyczuwam właśnie na twoim profilu w mediach społecznościowych. Co chcesz przekazać innym kobietom?

Każdemu chcę przekazać jedno i najważniejsze - badajcie się! Profilaktycznie badanie krwi i cytologia to klucz do niemal wszystkiego. Czasem to, co nam dolega, może być chwilowe, może być niewielkim zaburzeniem hormonalnym, ale niestety, również nowotworem.

Poza tym, nie popełniajcie mojego błędu i jeśli zostaniecie źle potraktowani przez lekarza, zgłaszajcie to. Słowa, które usłyszałam, nigdy nie powinny paść.

Obecnie jestem trenerką medyczną i wspieram innych – prowadzę treningi na żywo i online. Jednak odkąd nie przyjmuję leków, występuje u mnie nadmierna wiotkość mięśni, przez co prawie wszystko sprawia mi ból. Dosłownie - boli całe ciało. Praca fizyczna wiąże się z ruchem, dlatego stawiam przede wszystkim na wzmacnianie mięśni z pomocą indywidualnie dobranego do mnie treningu siłowego. To właśnie te treningi pomagają moim mięśniom utrzymywać ciało w ryzach. Każdej kobiecie borykającej się z zaburzeniami hormonalnymi zalecam ten rodzaj aktywności - z pomocą specjalisty i indywidualnego doboru ćwiczeń można naprawdę poprawić jakość życia. Mocne mięśnie to mocne ciało.

Gdy przyjmowałam terapię hormonalną, w pełni czułam, że żyję. Teraz czekam, trochę się boję, co będzie dalej, ale jestem dobrej myśli. Mam nadzieję, że wycofanie mojego leku to jakaś pomyłka, albo szybko pojawi się inny, odpowiedni. Teraz pozostaje mi po prostu dbać o siebie i działać na tyle, na ile mogę.

Zobacz także:

Zobacz wideo: Menopauza bez tajemnic

Źródło: x-news
podziel się:

Pozostałe wiadomości