O Bursztynowej Komnacie krążą legendy. Wyjątkowy wystrój gabinetu Fryderyka I zamówiony u gdańskich mistrzów w przeciągu kilkudziesięciu lat od jego zaginięcia - bądź zniszczenia - stał się symbolem zgubionego skarbu. Czy to możliwe, że właśnie odnalazł się w bałtyckim wraku z czasów II wojny światowej?
Tajemnica Bursztynowej Komnaty
Zatonięcie SMS Karlsruhe
Rok temu mieliśmy możliwość robienia inwentaryzacji trzech największych katastrof Bałtyku, czyli Gustloff, Goya i Steuben. Ja nawet napisałem książkę 'Droga śmierci', która została wydana w 75. rocznicę zatonięcia Gustloff i jak skończyliśmy tę książkę to zadaliśmy sobie pytanie, co dalej
Zwróciło naszą uwagę, że Karlsruhe opuścił jako ostatni port w Piławie, tuż przed zajęciem Królewca przez Armię Czerwoną. (...) To była ostatnia szansa wywiezienia czegokolwiek cennego. Dzięki kontaktom w radzieckich archiwach dotarliśmy do raportu, z którego wynikało, że wywiózł 360t ładunku . To nie było dość popularne. W tamtych czasach operacja Hannibal zakładała wyłącznie ewakuację ludzi i nagle mamy parowiec, który wyrusza w ostatni swój rejs z ładunkiem 360 ton w bardzo silnej eskorcie. To zwróciło naszą uwagę
Bursztynowa Komnata w Karlsruhe
Przede wszystkim rzuca się w oczy, że są pojazdy wojskowe, co znowu nie było typową rzeczą, ponieważ rozkaz Dönitza mówił o tym, że 'mamy zabierać cywili i wojsko', a tu nagle mamy pojazdy. Jeden z historyków zwrócił mi potem uwagę, że to było dość ciekawe - może chodziło o to, żeby transport który był na Karlsruhe , był niezależny , czyli gdziekolwiek statek nie dopłynie, natychmiast ładuje się go na ciężarówki i wyjeżdża
Erich Koch, gauleiter Prus Wschodnich, który odpowiadał za ewakuację, był wielkim przeciwnikiem ewakuacji czegokolwiek. Do tego stopnia, że swojego prywatnego majątku nie zdążył ewakuować z Królewca. To mówi o tym, że mogło tak samo stać się z Bursztynową Komnatą.