"Z ciebie nic nie będzie", "pukasz w dno od spodu". Tak nauczyciele mówią do uczniów

Dzieci są oceniane przez nauczycieli
Dzieci są oceniane przez nauczycieli
Źródło: Getty Images
Kto nigdy nie dostał jedynki ze sprawdzianu, niech pierwszy rzuci kamieniem. Zdarza się jednak, że nieprzygotowanie do zajęć lub egzaminów jest źle odbierane i dość ostro komentowane przez nauczycieli. W rozmowie z dziendobry.tvn.pl na temat metod nauczania i komunikacji wypowiedzieli się eksperci, którzy na co dzień pracują z młodzieżą. 

Jak nauczyciele oceniają uczniów?

Na jednej z grup w mediach społecznościowych jedna z mam podzieliła się historią jej dziecka, któremu obok oceny niedostatecznej ze sprawdzianu nauczyciel napisał krótki komentarz: "Super!". Uczeń był zdezorientowany, podobnie jak jego rodzice. I trudno się dziwić. Komentarz sugerujący, że poszło nam świetnie, napisany obok słabej oceny może powodować dysonans poznawczy.

Ta historia nie jest pojedynczym przypadkiem:

"Poziom twojej wiedzy jest tak niski, że pukasz w dno od spodu" - usłyszał jeden z uczniów, kiedy nie znał odpowiedzi na zadane przez nauczyciela pytanie podczas jednej z lekcji.

"Masz okropne pismo, nie da się tego czytać" - przeczytał autor wypracowania z języka polskiego, którego choć praca merytorycznie była dobra, nie spełniła wymagań estetycznych nauczyciela.

"Z ciebie już nic nie będzie, skoro przez tyle lat nie jesteś w stanie nauczyć się podstaw" - powiedziała nauczycielka, kiedy w ostatniej klasie podstawówki uczennica nie potrafiła rozwiązać równania matematycznego.

Czy sarkazm jako feedback to dobra metoda na zmotywowanie ucznia do nauki? Dlaczego nauczyciele czasem uciekają się do komentarzy, które mogą sprawić uczniowi przykrość? I wreszcie - jak wytłumaczyć dziecku, które usłyszało od nauczyciela, że jest "beznadziejne", że to wcale nie jest prawda? Na te pytania odpowiadają psycholog dziecięcy Sylwia Królikowska, edukatorka Edyta Plich i dyrektorka Liceum Ogólnokształcącego w Lublinie - Marzena Kamińska.

Maciej Kawecki
Nauczycielka skasowała uczniom gry w czasie lekcji zdalnej
Prowadząc wideokonferencję przez internet, trzeba zwrócić szczególną uwagę, na co wyrażamy zgodę. Jakie niebezpieczeństwa czyhają na nas w sieci?
Źródło: Dzień Dobry TVN

Sarkazm jako metoda nauczania? Eksperci zabrali głos

Sylwia Królikowska, psycholożka dziecięca, w rozmowie z dziendobry.tvn.pl odniosła się do komentarza "Super!" przy ocenie niedostatecznej. Jej zdaniem sarkazm nie jest najlepszą metodą komunikacji na linii nauczyciel-uczeń.

- Pewnie można stosować sarkazm w nauczaniu, ale nie w szkole podstawowej, kiedy dzieci dopiero uczą się tego sarkazmu. Siedmioletnie dziecko może nie do końca rozumieć takie słowa, a jeśli nie zrozumie, to nie jest to skuteczna metoda. Należałoby zadać nauczycielce wprost pytanie: co chciała osiągnąć takim komentarzem i czego on miał nauczyć moje dziecko? Taka komunikacja nikomu i niczemu nie służy. Jeśli intencją było zachęcenie do myślenia, to można to zrobić w inny sposób. W systemie szkolnym, kiedy my chcemy mieć pewność, że nasz przekaz zostanie bardzo dobrze zrozumiany, to ja bym się nie uciekała do ironii i sarkazmu, bo to jest zbyt ryzykowne — mówi.

Podobnego zdania jest Edyta Plich, edukatorka.

- Z jednej strony w ogóle nie warto mówić, czy nauczyciele powinni, czy nie powinni używać sarkazmu, ponieważ edukację warto budować na relacji. To jest udowodnione naukowo, że jeśli mamy z kimś, kto nas uczy, dobrą relację, to z łatwością przychodzi nam przyswajanie wiedzy. Ogromny wpływ na sukcesy dzieci mają nauczyciele, którzy potrafią ich zafascynować. W związku z tym mówienie, że nauczyciele powinni być jak urzędnicy, w takim sztampowym rozumieniu - jak mają się zachowywać i co mówić, jest krzywdzące. Sarkazm może być przydatny, o ile nim nikogo nie krzywdzimy. W sytuacji, kiedy obok jedynki widzimy komentarz "Super" bez kontekstu, to jest to po prostu nieprzyjemne. Bo może ktoś nie zrozumiał polecenia. Nie wiemy, dlaczego dostał niską ocenę. A przy ocenie negatywnej najważniejsza jest informacja zwrotna. "Nie powtórzyłeś materiału", "Napisałeś pracę nie na temat, bo błędnie założyłeś tezę". Oceny są po to, żeby pomagać się uczyć, a nie po to, żeby obniżać czyjąś samoocenę. Uczeń, który jest zaangażowany i zmotywowany to taki, któremu zależy. W momencie, kiedy nauczyciel komentuje moją pracę w sposób, który mnie obraża, uczeń będzie unikać dalszych prób i popełniania błędów. To jest okropne dla samego procesu uczenia. Kiedy przy niskiej ocenie stawiamy drwiący komentarz, jest to dla ucznia niezrozumiałe - stwierdza ekspertka.

Marzena Kamińska, dyrektor VI Liceum Ogólnokształcącego im. Hugona Kołłątaja w Lublinie, w rozmowie z dziendobry.tvn.pl przyznaje, że choć w swojej szkole nie spotkała się z sarkazmem jako metodą nauczania, wielokrotnie słyszała o niej od ludzi z branży oraz natknęła się na nią w sieci. Jednocześnie podkreśla, że jej zdaniem, nie można mówić o sarkazmie jako metodzie.

- W mojej szkole się z tym nie spotykam. Czasem docierają do mnie pewne sygnały, ale nie mogę tego raczej nazywać potężną ironią czy sarkazmem. Oczywiście spotkałam się z tym, słyszę o tym podczas rozmów z nauczycielami, czytam o tym w Internecie. Widzę często zdjęcia klasówek, w których rzeczywiście pojawia się opis zupełnie nieprawdopodobny, że nauczyciel mógł coś takiego napisać. Sarkazm i ironia to nie są metody pracy. To się nie kwalifikuje w żadnych metodach pracy z uczniem. Metoda pracy ma na celu nauczanie, żeby uzyskać wiedzę ucznia. Sarkazm dociera do ucznia bardzo rzadko i równie rzadko mobilizuje go do pracy. A często odbierany jest odwrotnie i demotywuje. Jeżeli nauczyciel wprowadza coś takiego do swojej pracy, to moim zdaniem jest to pedagog bez żadnych osiągnięć w pracy z młodzieżą. I nie widzi efektów swoich pracy, czyli wzrostu poziomu wiedzy. Sarkazm i ironia mogą tak zestresować ucznia, że będzie mu trudno nie tylko uczyć się w klasie, ale również w domu po lekcjach - tłumaczy pedagog.

Nauczyciel pozwala sobie na niewybredny komentarz. Co wtedy?

Zdarza się, że uczeń podczas lekcji słyszy od nauczyciela oceniający komentarz, który może być dla niego bolesny lub przykry. Dlaczego tak się dzieje? Zapytaliśmy o to dyrektor Marzenę Kamińską. Jej zdaniem atak nauczyciela na ucznia to forma obrony przed własną niekompetencją wychowawczą.

- Kiedy rodzic zgłasza się do gabinetu z jakimś problemem, zawsze nastawiamy się na pomoc dla ucznia. Zdarzają się różne sytuacje w trakcie lekcji. Niektórzy uczniowie reagują bardzo emocjonalnie, czasem niekulturalnie. My działamy jednak od razu. Nauczyciel, jeśli nie jest w stanie opanować sytuacji sam, zgłasza takie zachowanie dyrektorowi, pedagogowi szkolnemu czy wychowawcy. Wtedy wspólnie szukamy rozwiązań. Zdaję sobie sprawę, że zachowania, które nie figurują w ramach kultury, to znaczy, że uczeń ma z czymś kłopot. Bo uczniowie sami z siebie nie są złośliwi. Negatywne zachowania emocjonalne wynikają z jakiegoś problemu. Podobnie jest z nauczycielami. Nauczyciel zazwyczaj ma wiedzę. Rzadko zdarza się, że nauczyciel nie jest przygotowany merytorycznie do pracy. Jeśli chodzi o umiejętności wychowawcze, tu już często pojawiają się znaki zapytania. Są takie sytuacje, że nauczyciel nie radzi sobie z kontaktem z uczniami. Nie potrafi dzieci wychowywać i nauczać. I wtedy szuka winnego w uczniu. "To nie ja nie umiem nauczać, tylko ty nie potrafisz się nauczyć". W ten sposób przerzuca odpowiedzialność i winę na ucznia. Wtedy mogą pojawić się ataki ze strony nauczyciela, żeby obronić siebie. To wynika z nieumiejętności nauczania — tłumaczy.

Tę opinię podziela psycholożka Sylwia Królikowska.

- Jeśli nauczyciel tłumaczy uczniom pewne rzeczy, których oni potem nie są w stanie powtórzyć, to on doświadcza tzw. dysonansu poznawczego. Ma dwie drogi: albo powie, że jest beznadziejnym nauczycielem, albo powie, że uczniowie są beznadziejni. W trosce o własną samoocenę jest mu łatwiej zrzucić winę na dziecko.

Edukatorka Edyta Plich przytacza historię z fińskiej szkoły, na której nauczyciele w polskich szkołach mogliby się wzorować.

- Nauczycielka podczas lekcji zadawała mnóstwo pytań. Szkoła i styl prowadzenia lekcji w zasadzie niewiele się różniły od tego, co możemy obserwować w Polsce. Był jednak jeden szczegół, który robił ogromną różnicę. Nauczycielka pytała wszystkie dzieci, poza jednym. Kiedy została zapytana, dlaczego nie prosiła do odpowiedzi akurat tego jednego ucznia, odpowiedziała: "Znam swoich uczniów i wiem, że on po prostu nie znał odpowiedzi na te pytania. Dlaczego miałabym publicznie obnażać jego niewiedzę?". W Polsce jednak wciąż się to zdarza, że nauczyciele - choć wiedzą, że jego uczeń nie zna odpowiedzi - i tak obnażają jego niewiedzę, co jest ogromnym dyskomfortem dla ucznia. Stwierdzenie "pukasz w dno od spodu" jest po prostu ośmieszeniem ucznia i nie zmotywuje do pracy nikogo. Wierzę w kontekst, wierzę w humor, wierzę w żart, w hiperbolę. Ale nie godzę się na ośmieszanie i poniżanie - dodała.

Ekspertka tłumaczy, jak takie słowa mogą wpływać na dziecko i podkreśla, że w przypadku nauczania ważniejsze jest, aby dawać rady na przyszłość, aniżeli krytykować za coś, co miało miejsce w przeszłości.

- Myślę, że dziecku, które czyta, że ma okropne pismo, może być zwyczajnie przykro. Nauczyciel może tłumaczyć się tym, że oddzielił dziecko od jego zachowania, czyli nie powiedział, że to dziecko jest okropne, tylko że takie jest jego pismo. Tu po raz kolejny pojawia się pytanie: co ty chciałeś nauczycielu osiągnąć takim komentarzem? Jeśli to, żeby dziecku zrobiło się przykro - gratuluję, osiągnąłeś swój cel. Nauczyciele zawsze powinni zaczynać z wizją końca. W tej sytuacji można napisać w komentarzu np. "Kasiu, trudno było mi odczytać twoje wypracowanie, popracuj, proszę, nad pismem". Teraz szalenie popularny jest nie tylko feedback, ale coraz częściej stosowany także w biznesie — feedforward, czyli wskazówki na przyszłość. Zamiast powiedzieć "napisałeś niewyraźnie", mówmy: "pisz, proszę, wyraźniej". Nie skupiajmy się na tym, co było — dziecko napisało już niewyraźnie to wypracowanie i tego nie zmieni, ale skupmy się na tym, co będzie, czyli żeby dziecko nie popełniało tych samych błędów w przyszłości — przekonuje psycholożka i dodaje: Powinniśmy nazywać rzeczy po imieniu. Wygłaszanie negatywnych komentarzy przy całej klasie jest po prostu upokarzające. A cały czas powtarzamy, jak dla dziecka w wieku szkolnym, ważna jest akceptacja grupy. Jeśli nauczyciel powiedziałby dziecku ten sam komentarz na osobności, pewnie nie zostałby on źle odebrany. Musimy pamiętać, że słowa wypowiedziane przez nauczyciela na forum, mogą wracać do dziecka jeszcze wiele razy przytaczane przez rówieśników. "A pamiętasz, jak ci profesor powiedział, że pukasz w dno od spodu?". Obniża to również ich poczucie własnej wartości i działa demotywująco. Dochodzi wtedy do samospełniającego się proroctwa: jestem taki beznadziejny, więc nie ma sensu się starać — mówi Sylwia Królikowska i wyjaśnia, jak wytłumaczyć dziecku, które usłyszało, że jest beznadziejne, że to nieprawda.

- Dzieci należy uczyć od małego rozróżniania faktów od opinii. Fakt — istnieje obiektywnie, możemy go zmierzyć i zważyć i opinia, czyli interpretacja. Możemy powiedzieć: "Rozumiem, że nauczyciel ma taką opinię na twój temat, ale fakt jest taki, że z innych przedmiotów dostałaś czwórkę albo napisałaś świetne wypracowanie". Trzeba zebrać kilka faktów i je przedstawić w rozmowie. Można też zawsze iść w drugą stronę: "Boję się, że nauczyciel miał po prostu słabszy dzień. Może był zdenerwowany, może coś się wydarzyło" i starać się to wytłumaczyć w ten sposób. 

Zobacz też:

podziel się:

Pozostałe wiadomości