Internet daje morze możliwości. W każdej chwili dzieci mogą sprawdzić interesujące hasło w Google, obejrzeć ulubioną bajkę czy kolejny odcinek vloga popularnego youtubera. Maciej Lisowski, bloger, który samodzielnie wychowuje 9-letnie bliźniaczki, prowadzi również warsztaty na temat dziecięcych uzależnień od urządzeń multimedialnych.
Maciej "Matata" Lisowski o samodzielnym wychowaniu dzieci
Bloger w "Dzień Dobry TVN" zdradził, że nie lubi określenia "samotne" wychowanie dzieci, bo nie czuje się samotny, a samodzielny. Nie ukrywał, że na początku trudno było mu się odnaleźć w nowej roli i bardzo wtedy pomogli mu rodzice.
- Moje losy tak się potoczyły, że wspólnie z partnerką uznaliśmy, że dzieci zostają ze mną. Praktycznie wychowuję dziewczyny od samego początku. Bardzo mi rodzice pomagają - wyznał, a tę informację potwierdziła jego mama:
- Jak się urodziły dziewczynki, to na tym wczesnym etapie byliśmy bardzo potrzebni. Maciej zastanawiał się nawet nad tym, na którym dziecku powinno się odbijać dziecku - mówiła w naszym programie.
Maciej Lisowski przyznał, że tacierzyństwo odmieniło jego życie.
- Mam 46 lat. Przez połowę swojego życia prowadziłem życie, które było rozrywkowe. Mieszkałem w Nowym Jorku, mieszkałem w Brazylii, pomieszkiwałem w Rzymie. Jechałem z prędkością światła przez autostradę słońca i w końcu uderzyłem w mur. Byłem na zakręcie. Miałem problemy, sam ze sobą, też z uzależnieniem. Stwierdziłem, że muszę coś z tym zrobić, bo nie podoba mi się to, kim zaczynam się stawać. Nie wyobrażam sobie nie być tatą. To najfajniejsza rzecz na świecie. O 22:00 padam jak koliberek, bo piorę, gotuję, prasuję, wyprawiam dzieci do szkoły, odrabiam z nimi lekcje. Robię to z przyjemnością. Po prostu to lubię - powiedział.
Maciej Lisowski napisał książkę o uzależnieniach "Komórka Kasia i jej cyfrowa rodzinka". Bloger ujawnił, że jego tata jest gadżeciarzem i już kilka lat temu chciał sprezentować jego córkom najlepsze smartfony. "Matata" jednak się temu sprzeciwił. - Ćmy lecą do światła tak jak my do telefonów - mówił.
Podczas warsztatów prowadzonych przez Lisowskiego dzieci przyznały, że niemal cały czas sprawdzają, co się dzieje w sieci. Dochodzi do sytuacji, w których podczas kontaktu bezpośredniego cały czas "siedzą w telefonie".
- To niekomfortowe - twierdzi jedna z uczennic, która, choć nie czuje się w porządku, kiedy jej znajomi tak się zachowują, sama robi podobnie. Zdarza się również, że uczniowie przychodzą do szkoły niewyspani. "Grałem całą noc, oglądałem filmiki, czytałem" - odpowiadają na pytanie, dlaczego spały zbyt krótko.
Podobnie jest zresztą z kontaktami z rówieśnikami. Spotkania po szkole zostały zastąpione komunikatorami. "Głównie piszemy. Czasem dzwonimy do siebie na kamerkach" - mówią wprost.
Czy telefony w szkole powinny być zabronione?
Gościem Anny Kalczyńskiej i Andrzeja Sołtysika była dr Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięcy. Na pytanie, czy telefony w szkole powinny być zabronione, odpowiada:
- Wszyscy rodzice muszą zaakceptować zakaz używania telefonu komórkowego. Jestem za tym, by w szkole był przepis, żeby dzieci podczas przerw nie korzystały z telefonów. Wielu nauczycieli posiada kompetencje, by prowadzić lekcje multimedialne z użyciem komórek, więc całkowity zakaz mija się z celem — zaznacza.
Co należy mówić dzieciom, aby wytłumaczyć im, że zbyt długie korzystanie z telefonu prowadzi do uzależnienia i jest szkodliwe? Okazuje się, że... nic.
- Przykład musi iść z góry. Jeśli będziemy co trzeci urządzać dzieciom pogadankę wychowawczą na temat szkodliwości telefonów, to nic nie uzyskasz, jeśli każdego z tych dni dziecko będzie obserwowało ciebie nierozerwalnie z telefonem - podsumowuje ekspertka.
Zobacz także:
- Czy dzieci powinny dostawać pieniądze za pomoc w domu? Psycholożka rozwiewa wątpliwości
- Jak zachęcić dziecko do samodzielnej zabawy? Ekspertka podpowiada
- Pary rozstają się, potem wracają do siebie. Konsekwencje ponoszą dzieci
Autor: Aleksandra Głowińska
Źródło zdjęcia głównego: East News