To nie jest takie proste
Aleksandra Popławska:
Mnie rodzice nie uczyli, ale moja siostra była w tej samej szkole co rodzice i mówi, że to był błąd. To chyba nie jest dobre zestawienie. Rodzice nigdy nie mieli do nas cierpliwości, którą wykazywali do innych dzieci, szewc bez butów chodzi. Być dzieckiem nauczyciela, to nie jest takie proste.
To mnie jakoś ratowało
Piotr „Vienio” Więcławski
Co myślą inne dzieci, że dziecko jest faworyzowane, że może dostać lepszą ocenę. W domu sprawdza się klasówkę swojemu własnemu dziecku. To jest niedopuszczalny błąd. Nigdy nie byłem w klasie, gdzie uczyła moja mama, ale byłem w szkole, w której uczyła moja mama. Byłem jedynym skatem w szkole i to mnie jakoś ratowało. Bluza z kapturem i szerokie spodnie w tamtych czasach jeszcze nie były dopuszczalne, więc miałem wrażenie, że nauczyciele mnie tolerują, ze względu na to, że moja mama jest ich koleżanką.
Permanentna lekcja biologii przez całe życie
Rafał Królikowski:
Całe życie codzienne i rodzinne to była lekcja biologii. Pamiętam, kiedy jeździliśmy do mojej babci na wieś i pojawiła się jakaś kura, to była cała lekcja anatomii. Na łąkach były zbierane zioła, kwiaty i cały czas było opisywanie. Permanentna lekcja biologii była przez całe życie, za co mamie jestem wdzięczny.
Jacy nauczyciele są w domu?
Aleksandra Popławska:
Właściwie ich nie ma, bo moi rodzice pracowali zawsze na dwa etaty, a całe wakacje pracowali będąc na koloniach. Odczuwalny był ciągły brak. Nie lubiłam tony papierów, które się przewalały w domu. Fajne było z kolei to, że mieliśmy dużo książek.
Zobacz też:
- Nauczyciel Roku 2019. Zyta Czechowska: "Najbardziej cieszą mnie małe sukcesy"
- 15 października nauczyciele przystąpią do strajku włoskiego
- Tysiące wakatów w szkołach. Kto będzie uczył nasze dzieci?
Autor: Anna Kobyłka
podziel się: