Żeby przed trzydziestką wywalczyć mistrzowskie tytuły w jakiejkolwiek dyscyplinie sportu, trzeba wiele samozaparcia i siły już od najmłodszych lat. Tych cech nie brakuje słynnemu wrocławianinowi, nic więc dziwnego, że sukcesy przyszły bardzo szybko. Biografia Maćka Janowskiego obfituje w zwroty akcji. A po każdym zakręcie dzieje się coraz więcej.
Od dziecka żużel
Żużel nie jest może ukochanym sportem rzeszy polskich kibiców, ale ma wiernych fanów, którzy kochają ryk silników i emocjonujące wyścigi. Uprawiający ten sport Jerzy Szczakiel, Tomasz Gollob, Bartosz Zmarzlik i Edward Jancarz to mistrzowie, którzy przynieśli chlubę naszemu krajowi.
Do tego grona jakiś czas temu dołączył Maciej Janowski. W naszym kraju przeciętny adept żużla u progu swojej kariery musi mieć 12–13 lat i pierwsze doświadczenia z motocyklem. To zdecydowanie ułatwia przyjęcie do szkółki. Nie powinien być także zbyt wysoki ani za ciężki. Wiadomo, wzrost i waga mają duże znaczenie na torze. Czy Janowski spełniał te kryteria? Już jako dziecko spędzał czas z ojcem na wrocławskim stadionie żużlowym, zafascynowany zawodami. Pasja, która wówczas się narodziła, pozwoliła mu zaistnieć w najlepszej lidze świata, a następnie piąć się po szczeblach żużlowej kariery. Udział w zawodach kadry narodowej nastąpił niezwykle szybko i był bardzo owocny. W finale Drużynowego Pucharu Świata w Pradze Janowski nie zawiódł, a jego determinacja pomogła w zwycięstwie naszej drużyny. Po licznych sukcesach w całej Europie kolejny cel mógł być tylko jeden – Grand Prix.
Ma-ciek, Ma-ciek!
Kolejne lata i kolejne sukcesy. Indywidualne mistrzostwa kraju, zawody w Melbourne, na Litwie i wreszcie zwycięstwo w turnieju Grand Prix Danii. Później zdobywanie kolejnych podiów na turniejach GP, w tym tych organizowanych w kolebce światowego speedwaya, czyli w Wielkiej Brytanii. Czy taka sportowa kariera stanowi materiał na film? Owszem, i to na poważną fabułę! Problem jednak w tym, że szybko mogłaby się zdezaktualizować, ponieważ sukcesy Maćka Janowskiego wciąż rosną.
Na szczęście żaden z nich nie zmienił młodego sportowca w niedostępnego herosa. Wciąż chodzi na spacery z psem, tatuuje swoje ciało, przyznaje się do uwielbienia muzyki i sztuki. Docenia kuchnię z całego świata, choć jego zdaniem nic nie przebije kuchni mamy. Nie traci poczucia humoru i znany jest z robienia „numerów” najbliższym osobom. A wszystko to w przerwach pomiędzy zdobywaniem kolejnych mistrzowskich tytułów w ukochanym speedwayu.
Autor: Adrianna Kowalczyk