Matt Dusk - życie w czasie pandemii
Do występów w Polsce nie doszło, ale pandemia koronawirusa i odwołanie koncertów ma także dobre strony. Rodzina Matta Duska ma więcej czasu dla siebie.
Tak, jak większość ludzi, jesteśmy ze sobą cały czas, dłużej, niż zazwyczaj, co jest fajne. Poza tym sprzątaliśmy, pozbywaliśmy się niepotrzebnych rzeczy. Mamy zatem okazję do zacieśniania więzi i wyrzucenia zbędnych przedmiotów
- opowiada Matt Dusk w rozmowie z Gabi Drzewiecką. Czego nowego w czasie przymusowej izolacji wokalista dowiedział się o sobie?
Tego, że nie chcę, żeby to był mój sposób na życie
- przyznaje Matt. Teraz śpiewa w domu z córeczką.
Zostaliśmy właśnie królową i królem karaoke w śpiewaniu piosenek z bajki "Frozen"
- śmieje się wokalista.
Jak w związku z koronawirusem wygląda obecnie sytuacja w Kanadzie?
My, Kanadyjczycy, zwłaszcza w Toronto bardzo pilnie przestrzegamy zasad izolacji. Wszyscy oczywiście się martwią, bo jest czym, ale mamy nadzieję, że ta "nowa normalność" pozwoli nam wrócić do normalności. No i staramy się chronić lekarzy, wszystkich pracowników służby zdrowia, którzy stoją na pierwszej linii walki. Mamy też na uwadze, żeby nie pozabijać naszych rodziców i dziadków. Staramy się najlepiej, jak potrafimy
- zapewnia Matt Dusk.
„Sinatra with Matt Dusk” - kiedy premiera?
Fani czekają na album z utworami Franka Sinatry. Matt Dusk odkrył jego muzykę przypadkiem, w okresie dorastania.
Ktoś dał mi kasetę Elli Fitzgerald i Billie Holiday. Był na niej też gość, który nazywał się Frank Sinatra. Jako nastolatek pomyślałem sobie: wow, chcę być jak ten facet, bo z jego muzyką mogą się prawdziwie utożsamiać kobiety i mężczyźni. Gdy miałem 17-18 lat wypożyczyłem smoking i z bosymi stopami, gitara w ręku śpiewałem jego piosenki w piwnicy, udawałem, że jestem nim na scenie. Najzabawniejsze jest to, że nigdy nie nagrałem jego piosenek w studiu
- mówi kanadyjski wokalista.
Album „Sinatra with Matt Dusk” ukaże się jesienią. Do tego czasu Matt będzie wydawać single i live streamingi.
Matt Dusk o Zbigniewie Wodeckim
Piosenkarz w wywiadzie udzielonym Gabi Drzewieckiej wspominał też Zbigniewa Wodeckiego, którego spotkał kilka razy - podczas występu z Margaret oraz na koncercie z Rafałem Brzozowskim.
Pamiętam mężczyznę na scenie, ekspansywnego, z piękną fryzurą, który nie tylko świetnie grał na skrzypcach i na trąbce, ale przede wszystkim miał niezwykle wytrawny głos
Gdy Zbigniew Wodecki odszedł, Matt dostał propozycję, by wystąpić podczas Wodecki Twist Festiwal , z użyciem nagranego wcześniej wokalu.
Kiedy byłem na scenie byłem bardzo wzruszony. Najbardziej żałuję właśnie tego, że nie miałem okazji zaśpiewać z nim na żywo. Ale nigdy nie nagrałem utworu "My way" w studiu, więc pomyślałem, że skoro on też tego nigdy nie zrobił, to może teraz jest dobry moment, żeby to nagrać. Poza tym wciąż mam ciarki, gdy słucham jego głosu. Myślę, że ludzie będą czuli to samo, bo Zbigniew to muzyk z prawdziwego zdarzenia, który wiele znaczy dla Polaków. To było dla mnie niezwykle ważne zadanie
- podkreśla Matt Dusk.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Zobacz też:
- Małgorzata Ostrowska-Królikowska i jej syn Antek o sile rodziny. „Mamy takie poczucie, że Paweł tu cały czas z nami jest”
- Katarzyna Glinka urodziła drugie dziecko. Szczęśliwy tata: „Mama zdrowa i piękna, jak zawsze”
- Zuza Jabłońska - młoda wokalistka, dla której muzyka jest najlepszą terapią
Autor: Luiza Bebłot