Niespodziewany atak serca
Jerzy Rzechuła wraz z żoną Anną od 20 lat mieszka w Szwecji. Mężczyzna pracuje w firmie budowlanej. Jego dramat rozpoczął się pół roku temu podczas podróży samolotem do Polski. 66-latek doznał silnego ataku.
Ból był niesamowity. Po prostu czułem jakbym ze starego buta podeszwę zrywał. To był moment. Okazało się, że to nie jest żołądek, tylko to jest zawal, rozległy zawał serca
– wyznał Jerzy Rzechuła, pacjent.
Dowiedziałam się na lotnisku. Bardzo się przestraszyłam, bo nie wiedziałam, co mnie czeka. Gdyby on widział mój płacz i moje łzy, to wcale by mu to nie pomogło, tylko by go jeszcze bardziej osłabiło
– przyznała Anna Izgarszew, żona Jerzego.
Pacjent trafił do warszawskiego Centralnego Szpitala Klinicznego. Trwała walka o jego życie. Lekarzom udało się uratować Pana Jerzego, jednak zawał pozostawił w jego organizmie znaczne ślady. Część mięśnia sercowego uległa nieodwracalnym zniszczeniom.
U tych pacjentów, którzy są np. po zawale serca, którzy mają niewydolność serca, jest ryzyko nagłego zgonu sercowego – coś co pacjenci nazywają śmiercią kliniczną
– wyjaśnił prof. dr hab. Marcin Grabowski, kardiolog, Klinika Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Lekarze zadecydowali, że Panu Jerzemu wszczepiony zostanie specjalny defibrylator – mała skrzynka, która potrafi rozpoznać groźne dla życia pacjenta zaburzenia rytmu serca.
Telemonitoring - przełomowa operacja
Specjaliści wykonali nacięcia by wszczepić pod skórę pacjenta defibrylator. Urządzenie wykrywa niewydolność serca i za pomocą impulsu elektrycznego wydziela dawkę energii, która przywraca prawidłowy rytm serca. Aparat łączy się również z telefonem komórkowym pacjenta za pomocą technologii bluetooth. Dzięki specjalnej aplikacji informacje o pracy jego serca będą mogły być dostarczane warszawskim lekarzom.
Pacjent musi mieć włączony telefon, musi pamiętać o tym, że telefon musi być naładowany, musi być włączona funkcja bluetootha
– wyjaśnił. dr med. Marcin Michalak, lekarz operujący.
Technika lekarska idzie w górę. Zawsze telefon komórkowy mam przy sobie. Gdyby coś się złego działo, mój telefon przesyła wiadomości do szpitala
– stwierdził Pan Jerzy.
Aplikacja nie tylko informuje o pogorszeniu się stanu zdrowia pacjenta, ale również na bieżąco monitoruje kondycję jego serca.
W sytuacji pandemii, dzięki takiemu telemonitoringowi pacjent nie musi pojawiać się osobiście w placówce medycznej, czyli nie musi narażać siebie, ale też nie naraża innych pacjentów. Unikamy potencjalnego szerzenia się epidemii
– zaznaczył prof. Grabowski.
ZOBACZ: Więcej na temat telemedycyny rozmawialiśmy w Dzień Dobry TVN z kardiologiem prof. Marcinem Grabowskim.
Szczęśliwe zakończenie
Małżeństwo będzie mogło wrócić do swojego skandynawskiego domu. Warszawscy lekarze cały czas będą monitorować pracę serca pacjenta. W przypadku zagrożenia życia są w stanie pilnie skontaktować się ze szwedzką służbą zdrowia.
Czuję się bezpiecznie. Jest lepiej i dlatego wiem, że jeżeli coś mi się stanie, to w każdej chwili jest reakcja. Kiedyś powiedziałem, że będę żył sto lat. Teraz będę żył 150
– przyznał Pan Jerzy.
Jest po prostu radośniejszy i czuje się pewniej. On uważa, że dostał drugie serce
– powiedziała żona pacjenta.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Zobacz też:
Pierwszy w Polsce defibrylator, który łączy się z smartfonem
Polscy lekarze uratowali 11-latkę z Rwandy. „Dla niej to zabieg ratujący życie”
Urodził się bez połowy serca. Dzięki nowatorskiej operacji polscy lekarze uratowali mu życie
Autor: Agata Polak
Reporter: Szymon Brózda