Przymusowa restrukturyzacja, groźba upadku
Rozpoczęcie przymusowej restrukturyzacji Podkarpackiego Banku Spółdzielczego nakazał Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Decyzja ta wynikała ze złej sytuacji kapitałowej banku, któremu groziła upadłość.
Procedura ruszyła w piątek 17 stycznia. W efekcie, przez weekend i w poniedziałek klienci nie mieli dostępu do swoich kont. Kiedy we wtorek bank wznowił działalność, przed placówkami m.in. w Sanoku, Krośnie i Rzeszowie ustawiły się kolejki zaniepokojonych posiadaczy rachunków. Na szczęście, bez problemu mogli już ponownie pobierać pieniądze, korzystać z bankomatów i kart płatniczych.
Czy klienci banku mogą czuć się bezpiecznie?
Co restrukturyzacja Podkarpackiego Banku Spółdzielczego oznacza dla jego klientów? Warto zauważyć, że nie jest to pierwszy lepszy bank – podkreśla prawnik
To jeden z największych banków na Podkarpaciu. Powstał w 1871 roku, na terenie, gdzie spółdzielczość bankowa ma ogromne tradycje
Jak zaznacza Maciej Kawecki, bank nie zbankrutował. Klienci indywidualni mogą być spokojni.
Środki osób fizycznych, małych i średnich przedsiębiorców są jak najbardziej bezpieczne. Przez kilka dni faktycznie nie mieli dostępu do swoich środków finansowych, do konta elektronicznego, nie mogli realizować transakcji ani korzystać z kart i bankomatów, co jest bardzo dyskomfortowe. Natomiast dzisiaj Bankowy Fundusz Gwarancyjny przetransferował 100 mln zł, stworzył nową instytucję, która przejęła wszystkie rachunki bankowe osób fizycznych. Każdy z tych klientów ma dostęp do bankowości elektronicznej i tutaj nie spodziewałbym się większych problemów.
BFG gwarantuje klientom indywidualnym zwrot oszczędności do równowartości 100 tys. euro .
Samorządy mają kłopot
W Podkarpackim Banku Spółdzielczym problem polegał na tym, że były tam lokowane środki samorządu terytorialnego. A tych Bankowy Fundusz Gwarancyjny swoim działaniem nie obejmuje.
43% środków administracji publicznej na ten moment przepadło. Tylko w przypadku miasta Sanok to 2,5 mln zł. W sumie 34 konkretne samorządy zostały bez 43 procent swoich środków. To m.in. pieniądze na 500+ i wypłaty dla nauczycieli.
W tym przypadku, w opinii Macieja Kaweckiego, na pewno trzeba będzie liczyć na transfer z budżetu centralnego.
Zobacz też
- Jak mądrze i bezpiecznie wziąć kredyt? Ekspert: "Nie słuchaj bezkrytycznie doradców finansowych"
- Przyszli zobaczyć garnki, wyszli z kredytem. Udało się uratować ponad milion złotych
Autor: Luiza Bebłot