Szymon Radzimierski to podróżnik, bloger i autor książek z serii Dziennik Łowcy Przygód. Mimo że ma zaledwie 14 lat, zwiedził już około czterdziestu krajów na sześciu kontynentach. Szymon jest bohaterem nowego cyklu w Dzień Dobry TVN, w ramach którego opowiada o swoich wyprawach. Tym razem zdradził nam niezwykłe historie ze swojej podróży na Madagaskar.
Madagaskar - największa wyspa Afryki
Madagaskar to wyspa leżąca u południowo-wschodniego wybrzeża Afryki na Oceanie Indyjskim. Z uwagi na panujące na jego obszarze zróżnicowanie klimatyczne możemy zetknąć się tam z niezwykle bujną fauną i florą. 90 proc. żyjących tam gatunków nie spotkamy nigdzie indziej na świecie.
Pomimo swojego rozmiaru, Madagaskar jest miejscem trudno dostępnym i poruszanie się w jego obrębie nie jest prostym zadaniem. Przekonał się o tym Szymon Radzimierski w czasie swojej podróży do rezerwatu Tsingy de Bemaraha.
Jest to miejsce, gdzie my docieraliśmy przez 2 dni. Przepływaliśmy tam promami, mimo że to jest droga o długości tylko 120 km
– wyjawił Szymon.
Tam są tak masakrycznie słabe drogi, że w trakcie pory deszczowej one są kompletnie nieprzejezdne, a nawet w porze suchej jest dużym wyzwaniem
– dodał.
Park Narodowy Tsingy de Bemaraha został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO i znany jest ze znajdującego się na jego obszarze lasu skalnego. Poruszanie się po jego obszarze jest nie lada wyzwaniem – ogrodnicze rękawice oraz specjalne buty z grubą podeszwą są absolutnie niezbędne.
Tam jest Małe Tsingi i Duże Tsingy. W Małym Tsingi chodzi się między kamieniami, natomiast na Dużym już po tych skałach
Zebu to gatunek bydła hodowany na Madagaskarze, który wyróżnia się charakterystycznymi, długimi rogami. Zwierzęta te pełniły dawniej niezwykle istotną rolę w życiu mieszkańców wyspy, ponieważ stanowiły nieodłączny element rytuału przejścia. Tamtejsza tradycja nakazywała, aby mężczyzna, który planuje się ożenić, ukradł zebu i podarował je przyszłej żonie.
To nie było takie proste, jak się wydaje
– zaznaczył Szymon.
Każda wyprawa po zebu musiała być poprzedzona wizytą u szamana, który wyznaczał „szczęśliwą datę” i przygotowywał magiczny napar, który miał chronić przed ciosami noża i kulami. Gdy te przygotowania zostały poczynione należało udać się do wioski oddalonej o co najmniej 100 km. Jeśli śmiałkowi udało się przyprowadzić zwierzę do domu, wówczas zebu stawało się jego własnością. Natomiast, jeśli kradzież się nie udała i właściciel bydła złapał go na gorącym uczynku, wtedy młodzieniec na pewien czas stawał się jego niewolnikiem.
Teraz niestety nie ma tej tradycji. W tym momencie złodzieje zebu zamienili się w agresywne gangi z karabinami
– powiedział Radzimierski.
Duchy zmarłych przodków
Mieszkańcy Madagaskaru mają skomplikowany system fady. Tajemnicze wierzenia tworzą zbiór nakazów zmarłych przodków, których należy przestrzegać, aby nie obrazić duchów.
Tych fady jest bardzo dużo. W różnych miejscach na Madagaskarze są inne
– zauważył Szymon.
Jednym z nich jest zakaz kopania nogą w ścianę chatki, ponieważ doprowadzi to do śmierci staruszki. Zemstę duchów może również sprowadzić na nas wskazywanie na coś palcem.