Wyruszył na tratwie nad Morze Czarne. Podróżuje nadal, choć musiał zmienić środek transportu. "Nie ma opcji, żebym zrezygnował"

Najpierw tratwą, dziś rowerem nad Morze Czarne
Andrzej Łagowski pragnął spełnić swoje największe marzenie i z Lubelszczyzny ruszył nad Morze Czarne na tratwie. Niestety koleje losu sprawiły, że musiał opuścić swój środek transportu i zamienić go na rower. Nie zwracając uwagi na przeciwności losu podróżnik kontynuuje swoją wyprawę, a o jej szczegółach opowiedział w Dzień Dobry TVN.

Problemy z tratwą

Andrzej Łagowski własnoręcznie zbudował tratwę i wyruszył w rejs z Puław w kierunku Morza Czarnego. Mężczyzna relacjonował swoją podróż w mediach społecznościowych i nie poddawał się, mimo tego, że początek rejsu był trudny - cały czas padał deszcz i wiatr wiał w oczy. Dotarł bez większych problemów aż do śluzy na terenie Niemiec, za którą miała rozpocząć się żegluga po Renie, w kierunku rzeki Dunaj. Tam został jednak zatrzymany.

- Tratwa była niezatapialna i dalej jest niezatapialna, ale została w Niemczech. Została zaaresztowana przez niemiecką policję. Stwierdzono, że jest niebezpieczna , że nie mogę tym płynąć i zmieniłem środek transportu. (...) Chodziło o moje bezpieczeństwo. Ze względu na inne przepisy na różnych rzekach w Niemczech i w rozmaitych landach niestety nie mogłem kontynuować podróży tratwą, więc żona przywiozła mi rower - opowiadał w Dzień Dobry TVN Andrzej Łagowski.

Podróż Andrzeja Łagowskiego

Aby uniknąć opłat związanych z lawetowaniem łodzi do Polski, podróżnik zgodził się na zarekwirowanie łodzi przez Niemców. Taka możliwość prawna pozwoliła mu uniknąć mandatu. Ostatecznie musiał rozstać się z tratwą już na zawsze, co było dosyć przykre, biorąc pod uwagę fakt, że przez naprawdę długi czas pracował z sąsiadem nad jej projektem.

Od 9 czerwca Andrzej Łagowski kontynuuje swoją podróż rowerem, trzymając się wyznaczonego celu. Zaopatrzony w namiot i niezbędne rzeczy przemierza Austrię, Węgry oraz Rumunię.

- W pierwszej chwili szukałem po prostu do kupienia jakiejś starej łódki za niewielkie pieniążki, żeby kontynuować podróż. Skoro nie znalazłem, stwierdziłem, że zrobię to rowerem, więc nie ma takiej opcji, żebym zrezygnował. Po prostu. (...) Cały czas kontynuuję swoją podróż. Na dziś zrobiłem już 900 km, zostało jeszcze około 800 km. Myślę, że jeszcze około 10 dni i dotrę do tego wymarzonego Morza Czarnego - dodał Andrzej Łagowski.

Trzymamy kciuki za realizację tego marzenia!

Zobacz też:

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl

Autor: Sabina Zięba

podziel się:

Pozostałe wiadomości