Lekarze usunęli noworodkowi guz. "Bardzo duży jak na tak małe serduszko"

Niemowlę w szpitalu
Łódź. Guz na sercu noworodka
Źródło: Marija Stepanovic/Getty Images
Ciąża przebiegała książkowo i nic nie wskazywało na to, że skończy się pilnym transportem do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Tuż przed porodem lekarze znaleźli w sercu Marianny 2-centymetrowy guz. Po porażającej diagnozie liczył się każdy dzień. Jak polskim lekarzom udało się doprowadzić do szczęśliwego zakończenia?

Dalsza część artykułu dostępna jest pod materiałem wideo.

Operacja serca w łonie matki
Kiedy operuje się dzieci jeszcze w łonie matki?
Źródło: Dzień Dobry TVN

Łódź. Guz na sercu noworodka

Małej Marianny nie było jeszcze na świecie, gdy lekarze zdiagnozowali na jej sercu guz wielkości dwóch centymetrów. Z tego powodu jej mama nie mogła urodzić tam, gdzie planowała. Kobietę pilnie przewieziono śmigłowcem do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. To w tym ośrodku specjaliści przygotowali noworodka do skomplikowanej operacji serca.

- Cała zabawa się zaczęła, kiedy Marianna trafiła już do nas. Trafiła do nas w dobrym stanie. Noworodek był urodzony w dobrej kondycji i z dobrą punktacją Apgar, oddychająca sama, wydolna zupełnie krążeniowo chociaż od samego początku obserwowaliśmy zaburzenia rytmu serduszka - mówiła dr Katarzyna Fortecka-Piestrzeniewicz z Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków ICZMP.

Operacja Marianny zakończona sukcesem

Guz znajdował się wewnątrz serca. W takim przypadku często zaburza jego rytm i może przeszkadzać w przepływie krwi do kolejnych struktur w organizmie. Jak tłumaczyli lekarze, serce noworodka jest mniej więcej wielkości jego pięści.

- W środku znajdował się guz, który miał 2 centymetry, więc bardzo duży jak na tak małe serduszko - stwierdziła dr Katarzyna Fortecka-Piestrzeniewicz.

Dziecko przeszło mnóstwo badań diagnostycznych, rezonans głowy, rezonans jamy brzusznej. Było konsultowane przez szereg specjalistów.

W końcu 2-tygodniowa Marianna trafiła na salę operacyjną. Dziś mama i dziewczynka czują się dobrze.

- To jest historia z happy endem - podsumował dr Czerwiński.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości