Uwaga! TVN. Kacper i Adrian potrzebują wsparcia
Adrian i Kacper urodzili się w 24. tygodniu ciąży, ze skrajną niedojrzałością całego organizmu. Wcześniaki trafiły do adopcji. Wkrótce w ich życiu pojawili się pani Elżbieta i pan Zbigniew, którzy otoczyli chłopców ogromem miłości oraz rozpoczęli długą i kosztowną drogę rehabilitacji.
Uwaga! TVN
Skrajne wcześniaki
Chłopcy urodzili się w 24. tygodniu ciąży.
- Dojrzałość u takich noworodków jest praktycznie zerowa. Mamy do czynienia z niedojrzałym mózgiem, nerkami, płucami z bardzo słabym mięśniem serca. Na OIOM-ie byli ponad dwa miesiące – opowiada prof. Jan Mazela, kierownik I oddziału neonatologicznego i ginekologiczno-położniczego Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Personel placówki otoczył chłopców szczególną troską. Wszyscy widzieli, że choć bliźniaków odwiedza mama i babcia, z powodu trudnej sytuacji nie będą mogły zabrać ich do domu. Wtedy zdarzył się prawdziwy cud. Pani Elżbieta i pan Zbigniew zaadoptowali bliźniaki.
- Pamiętam doskonale, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem chłopców, mieli wtedy cztery miesiące. Jak zobaczyłem Kacperka, jego głowę pełną loków zakochałem się w nim od razu i wiedziałem, że tam nie zostanie – wspomina Zbigniew Zając, ojciec zastępczy bliźniaków.
- Spojrzeliśmy na siebie i wiedzieliśmy od razu, że są nasi. Nie było zastanawiania się, to się czuje od razu – dodaje Elżbieta Zając, matka zastępcza.
- Zadzwoniłam do babci chłopców i powiedziałam, że poznałam nowych rodziców i że jest to rodzina, na którą czekali. To rodzice, którzy kochają ich pięknie, mądrze, z delikatnością, czułością i zrobią dla nich wszystko. Babcia nie była w stanie powiedzieć nic, wiedziałam, że płacze – mówi Magdalena Tomaszewska, położna neonatologiczna ze Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Uwaga! TVN. Walka o życie Adriana i Kacpra
Przez pierwszych pół roku państwo Zając jeździli z chłopcami od specjalisty do specjalisty. W gabinetach spadała na nich diagnoza za diagnozą. Obydwaj chłopcy mają porażenie mózgowe, bardzo uszkodzony wzrok i płuca. Kacperek do tego ma martwice jelit, padaczkę i małogłowie.
- Najgorsza diagnoza padła u neurologa: mózgowe porażenie dziecięce i małogłowie Kacperka. Przy porażeniu wiedzieliśmy, że pomożemy mu rehabilitacją, natomiast przy małogłowiu nie jesteśmy w stanie zrobić wiele. Nie ma na to leków. Zdarza się, że dzieci z tym schorzeniem żyją tylko 11-13 lat. Będziemy zawsze żyli z tą świadomością – podkreśla pani Elżbieta.
Do licznych problemów zdrowotnych doszło też zagrożenie utraty wzroku. By zebrać pieniądze na operację, rodzice przez pół roku gromadzili plastikowe nakrętki. Dla Kacpra operacja i poprawa widzenia stały się ogromnym impulsem w rozwoju.
- Po drugiej operacji oczu Kacper zaczął robić pierwsze kroki. Wiedzieliśmy, że idzie ku dobremu. To było wielkie szczęście – opowiada pani Elżbieta.
- Jak usłyszałem „tata”, to było wielkie szczęście. To tak, jakby zobaczyć nowo narodzone dziecko – dodaje pan Zbigniew.
Finansowe wsparcie
Codzienność państwa Zając to nieustanne wizyty u lekarzy specjalistów, ćwiczenia i walka o pieniądze, ponieważ Narodowy Fundusz Zdrowia w minimalnym stopniu pokrywa koszty rehabilitacji. Na przykład chodzi o stabilizator czy ortezy, które trzeba zmieniać co pół roku. Koszt jednej pary 5 tysięcy złotych.
- Najtrudniej jest, jak muszę odwołać wizytę u specjalisty, bo nie mam na to pieniędzy. Kłamię wtedy, że nie przyjdziemy, bo są chorzy – wyznaje pani Elżbieta.
Co czuje rodzic, który z powodu finansów nie jest w stanie pomóc dziecku?
- Jest wk… - przyznaje pan Zbigniew. I dodaje: - Tylko operacje oczu dla chłopców kosztowały 50 tys. zł. Bez operacji prawdopodobnie by nie widzieli.
Rodzice adopcyjni nie są zamożni. Dom odziedziczyli po rodzicach. Ogromnym wysiłkiem dobudowali pokoje i wyposażyli dla chłopców. Pan Zbigniew pracuje w lokalnej piekarni. Pani Elżbieta zrezygnowała z pracy.
- Gdyby nie rodzina zastępcza, chłopcy nie byliby na pewno w takim stanie, jak są. Bez rehabilitacji nie byłoby możliwości chodzenia, a może nawet siedzenia, nie mówiąc o kłopotach z mową czy wzrokiem. Te efekty to wielka zasługa zaangażowania rodziców – zaznacza Natalia Gawrych-Okulicka, fizjoterapeutka.
Na szczęście pani Elżbieta i pan Zbigniew mogą liczyć na bezinteresowną pomoc wielu ludzi, takich jak doktor Natalia, która poza pracą przyjeżdża do chłopców, gdy mają problemy zdrowotne.
- Chylę czoła, jestem pełna uznania dla rodziców. Decydując się na adopcję skrajnych wcześniaków brali na siebie wielkie ryzyko. Nie każdy rodzic, także biologiczny, jest w stanie podołać takiemu wyzwaniu. Często rodziny rozpadają się z takich powodów, bo nie każdy jest w stanie temu podołać – przyznaje Natalia Kawczyńska–Leda, pediatra i neonatolog.
- Mimo kłopotów finansowych, z którymi się borykamy, chłopcy dają nam siłę, żeby wstawać i mierzyć się z nimi. Czuję, że żyję – kończy pan Zbigniew.
Kacper, Adrian i inni podopieczni Fundacja TVN potrzebują Waszej pomocy. Jak możecie ich wesprzeć? Bardzo prosto! Wyślijcie SMS na numer 7356 o treści POMAGAM (3,69 pln z VAT)
Cały reportaż można obejrzeć na stronie Uwaga! TVN.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- "Błagamy, by ktoś nam pozwolił pracować". Opiekunowie osób z niepełnosprawnościami obnażają absurdy prawa
- 100-letnia kobieta najstarszym dawcą organów. "Operacja się udała"
- Dziewczynki, dla których zatrzymał się czas. Jedna z nich ma ponad 20 lat, a wygląda jak 4-latka
Autor: Luiza Bebłot
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN