- Robert Kubica wygrał 93. edycję 24-godzinnego wyścigu Le Mans. W wywiadzie opowiedział o wielkich emocjach, które były związane ze zwycięstwem.
- Kierowca rajdowy w rozmowie z Dorotą Wellman opisał początki sportowej kariery. Od czego wszystko się zaczęło?
- W 2011 roku Kubica miał wypadek podczas rajdu Ronde di Andora. To zdarzenie zmieniło jego życie. W jaki sposób? Tego dowiesz się z artykułu.
Robert Kubica wygrał 24-godzinny wyścig Le Mans
15 czerwca Robert Kubica wygrał 93. edycję 24-godzinnego wyścigu Le Mans. Jak przyznał w wywiadzie z Dorotą Wellman, zwycięstwo w rajdzie było jego sportowym celem.
- Nie jest to łatwe do osiągnięcia. Samo wyzwanie tego wyścigu jest ogromne. Dojechanie do mety też nie jest łatwe, a co dopiero wygranie. Tym bardziej się cieszę szczerze, ponieważ po raz pierwszy jadąc na Le Mans w 2021 roku i czując magię tego wyścigu, jasno powiedziałem, że chcę wrócić na Le Mans kiedyś i walczyć o zwycięstwo. Wróciłem rok później, skończyłem na drugim miejscu w mniejszej kategorii w LMP2. Zresztą w tym 2021 roku straciłem zwycięstwo na ostatnim okrążeniu z powodu awarii. (...) No i w tym roku się udało - podkreślił kierowca rajdowy.
Co takiego magicznego jest w tym rajdzie, co go zafascynowało?
- Po pierwsze trwa 24 godziny. Jest to duże wyzwanie nie tylko dla załogi, dla kierowców, dla zespołu, ale też dla samochodu. Po drugie sama nitka toru, charakterystyka toru, jazda w nocy, wyprzedzanie aut, atmosfera, którą robią kibice. Na wyścig Le Mans przyjechało w tym roku około 350 tysięcy osób. Myślę, że to jest najlepsza wizytówka tego wyścigu - stwierdził.
Udział w tego typu wyścigu jest niezwykle wyczerpujący dla kierowcy, ponieważ nie może dać się rozproszyć nawet na sekundę.
- Wyczynowa jazda samochodem to nie jest taka jazda jak na co dzień po mieście czy na zakupy. Fakt jest taki, że w trakcie wyścigu od soboty rana, jak się budzimy około 8:00, do momentu, kiedy pójdziemy do łóżka w niedzielę wieczorem, ja przez te trzydzieści parę godzin średnio spalam około 12 tysięcy kalorii. Średnie tętno w trakcie jazdy to 170, dojdzie do 180. Oczywiście to nie jest wysiłek tylko fizyczny, ponieważ jest to wysiłek umysłowy, mentalny. Nie ma nawet minimalnego marginesu na utratę skupienia, dlatego jest to ogromne wyzwanie nie tylko fizyczne, ale przede wszystkim też mentalne - zaznaczył Robert Kubica w rozmowie z Dorotą Wellman.
Robert Kubica - zwycięstwo w Le Mans
Co Robert Kubica czuł, kiedy ukończył wyścig jako pierwszy?
- Jest duże zmęczenie. Przez ostatnie cztery godziny wyścigu, no to było spore zmęczenie, ponieważ jednak była to już trzydziesta któraś godzina, kiedy byłem na nogach. Rekord pobiłem w tegorocznej edycji, bo spałem całe dwie godziny. No dawniej bywało dużo gorzej, ale uwierzcie mi, że nawet te dwie godziny sporo mi dały. Jestem człowiekiem, który cieszy się w taki w spokojny sposób. Jakoś tak mam. Zresztą nie imprezuję, nie świętowałem za bardzo, ale sam fakt, że przejechałem przez metę, pomachałem mechanikom, wszystko fajnie i tak po minucie się zorientowałem, że wypadałoby coś powiedzieć przez radio, podziękować. Ta adrenalina, to ciśnienie, to jakby ktoś wyłączył zapłon. Tak naprawdę później przez trzy godziny nie miałem w ogóle czasu dla siebie. Spocony, mokry w szampanie, wywiady. I tylko marzyłem o tym, żeby się zamknąć w pokoju sam przez te pięć minut i po prostu sobie pomyśleć o tym, co się wydarzyło. I dopiero wtedy tak naprawdę dociera, co tak naprawdę przeżyłeś i to, co zrobiłeś - przyznał sportowiec.
Jeszcze kilka lat temu mogło się wydawać, że zwycięstwo Roberta w wyścigu będzie niemożliwe. Wszystko z powodu wypadku, który miał miejsce w 2011 roku.
- Przez wiele trudnych chwil przechodziłem. Przez dłuższy okres powypadkowy nie wiedziałem, co się wydarzy. Po pierwsze, tak naprawdę nie myślałem za bardzo o wyścigach, tylko wymyślałem o samym sobie. Chciałem jak najszybciej wrócić do auta nie dlatego, żeby startować, tylko dlatego, że zawsze byłem kierowcą. Ja od młodego kręciłem kółkiem i nadal kręcę tym kółkiem. Tak naprawdę w aucie się czuję najlepiej. Moim najlepszym lekarstwem w tym okresie rehabilitacji i powypadkowym w trakcie operacji był właśnie powrót za kierownicę - wyznał Kubica.
Młodość Roberta Kubicy
Robert Kubica bardzo szybko musiał się nauczyć samodzielności. Wyjechał do Włoch, mając 13 lat.
- Jeździłem w kartingu i bardzo dużo trenowałem. Cały czas praktycznie mieszkałem w fabryce czy też przy fabryce, spędzałem dużo czasu z mechanikami. Praktycznie zawsze byłem zajęty. To jest tak, jakbyś zaprosiła dziecko do Disneylandu i powiedziała mu rób co chcesz, codziennie przychodź. Ja się tak czułem. Szczerze, nie brakowało mi nic. (...) Przez pierwsze 2-3 lata rodzice przyjeżdżali. Pamiętam, jak kupili mi komórkę. Pierwszy rachunek był dosyć wysoki, ponieważ ja odbierałem telefony od znajomych, myśląc, że to oni płacą, no bo oni do mnie dzwonią. A to nie do końca tak wyglądało - powiedział z uśmiechem kierowca rajdowy.
W rozwoju kariery pomogła mu nie tylko jego ciężka praca, dyscyplina i skupienie na osiąganiu kolejnych celów, ale również i łut szczęścia.
- Spotkałem ludzi, którzy się mną zaopiekowali. Pierwsza rodzina, która się mną zaopiekowała, ja mieszkałem u nich w domu. To była rodzina właściciela zespołu w kartingu, ale nie tego zespołu, w którym ja startowałem, tylko konkurencyjnego. On zawsze mnie widział na startach na zawodach i zawsze chciał, żebym ja dla niego jeździł, ale nie mógł sobie pozwolić, żeby mi dać możliwość startów za darmo. I po 3-4 startach przyszedł jeden z największych producentów gokartów i zaoferował mi starty za darmo w wieku 13 lat. Od tego wszystko się zaczęło - wspominał utytułowany kierowca.
Skąd w Robercie Kubicy ten upór w dążeniu do celu i żelazna konsekwencja w działaniu?
- W trudnych sytuacjach ten charakter pomaga. Jestem osobą, która bardzo analizuje swoje czyny i swoje decyzje, potrafi wyciągnąć prawidłowe wnioski i potrafi też siebie samego skrytykować. Bardzo rzadko jestem zadowolony z samego siebie. Teraz jestem, ale nigdy bym sobie nie bił braw lub jakoś specjalnie słodził - zapewnił.
Wypadek Roberta Kubicy
Kubica otwarcie mówił w wywiadach, że wypadek go zmienił. Musiał pracować nad sobą, by psychicznie dojść do siebie po tym traumatycznym zdarzeniu.
- Zrobiłeś to sam? - zapytała Dorota Wellman.
- Tak - odparł Robert. - No i właśnie widzę tutaj pewne zaskoczenie i smutek - dodał.
- Nie, smutek nie. Zaskoczenie, bo zazwyczaj człowiek potrzebuje pomocy drugiego człowieka - wyjaśniła dziennikarka.
- Jeśli chodzi o bliskie mi osoby, to tak, miałem osobę, która mi bardzo pomogła, ale nie w takiej pracy mentalnej. Jeśli chodzi o te nieprzespane noce, o największą taką bitwę, mogę to tak określić, ponieważ był to najgorszy okres w moim życiu. Budziłem się i po prostu u miałem myśli takie, że moja głowa nie akceptowała mojego ciała. Musiałem zaakceptować jedną ważną rzecz, której wcześniej nie akceptowałem. To, że muszę znaleźć sposób, żeby zrobić jakąś rzecz, ale niekoniecznie w ten sam sposób, w jaki robiłem ją wcześniej. (...) No bo nawet zawiązanie rano butów, to jest prosta czynność, a ja tego nie mogłem zrobić. I jak tak zaczynasz dzień, no to ten dzień nie mógł wyglądać dobrze. Dlatego zacząłem ułatwiać sobie życie, na przykład na początku nie zawiązywałem butów. Później, jak pracowałem nad swoją ręką, zacząłem próbować to robić momentach, w których czułem się pewnie. Nasuwa się takie pytanie, dlaczego nie chciałem, żeby ktoś mi pomógł. Rozmawiałem z paroma ludźmi, ale wychodzę z założenia, że żeby ktoś ci dokładnie pomógł, musi przez to wszystko przejść. Musi to przeżyć. (...) Co najważniejsze dla mnie, że pod tym trudnym czasie upadku, i to takiego konkretnego, udało mi się powoli, powoli stanąć na nogi. I to był dla mnie największy sukces - ocenił Kubica.
Wypadek bardzo go zmienił.
- Sporo mi zabrał w aspekcie sportowym, ale jeśli chodzi o normalne życie, to myślę, że sporo mi dał. Po pierwsze dał mi emocje. I te pozytywne, i te negatywne. Po drugie, nauczyłem się kontrolować te emocje. I żyję z większymi emocjami. Mimo że ich nie okazuję, czy też stałem się ich nie okazywać, to nadal mam te emocje. Jeśli mam być szczery, to na początku czułem się tak, jakby mój umysł nie akceptował mojego ciała. Ja się nie czułem sobą. Ponieważ ja byłem praworęczny. Jak jesteś praworęczny, aktywujesz bardziej lewą półkulę mózgu. Stając się tak naprawdę leworęcznym człowiekiem, zacząłem aktywować dużo bardziej prawą stronę, która jest bardziej taka, można powiedzieć, ludzka. Uważałem zawsze, że przed tym wypadkiem byłem taką maszyną zaprogramowaną na to, co mam robić, na sport. Nadal jest tak, że poświęcam bardzo dużo czasu i energii na to, co robię i pracuję nad tym. Ale dostrzegam inne rzeczy. Dawniej, szczerze, nawet mnie nie interesowało - stwierdził kierowca.
Dorota Wellman na koniec wywiadu podkreśliła, jak bardzo fani cenią Roberta.
- Dla nas jesteś mistrzem. Sprawiłeś nam swoim zwycięstwem ogromną radość. Kibice zawsze są z tobą. Będą z tobą. Nawet jak skończysz tę karierę, zawsze będziemy z Kubicą. Jesteśmy z ciebie dumni. Dla nas jesteś naprawdę bohaterem - podsumowała dziennikarka.
Zobacz także:
- 95 lat i nadal za kierownicą. Sobiesław Zasada inspiruje swoją pasją
- Roman Biliński wielka nadzieja wyścigów. Czy młody kierowca ma szansę zostać gwiazdą Formuły 1?
- Pokonał 2873 km na jednym baku i nieoficjalnie pobił rekord Guinnessa. "Jazda ekstremalnie ecodrivingowa"
Autor: Justyna Piąsta
Reporter: Monika Nasternak
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN