Śmiertelny wpadek na stoku w Szczyrku. 48-latek zderzył się z pryzmą śniegu

Narciarz zderzył się ze zlodowaciałą pryzmą śniegu. Był z 15-letnim synem
Narciarz zderzył się ze zlodowaciałą pryzmą śniegu. Był z 15-letnim synem
Źródło: GettyImages/Foremniakowski/mkos83

48-letni mężczyzna wjechał na stoku w Szczyrku w pryzmę śniegu. Niestety, nie udało się go uratować. Teraz do prokuratury zgłosił się świadek wypadku, który udzielał obywatelowi Czech pierwszej pomocy przed przyjazdem ratowników. Jakie będą następne kroki śledczych w ustaleniu okoliczności śmierci narciarza?

Ubezpiecz się przed wyjazdem na narty
Ubezpiecz się przed wyjazdem na narty

Wypadek w Szczyrku. Co się stało?

Do prokuratury zgłosił się mężczyzna, który był świadkiem wypadku na stoku w Szczyrku. Narciarz, obywatel Czech, z dużą prędkością zderzył się z pryzmą śniegu leżącą przy trasie. Niestety, nie udało się go uratować. Przeprowadzono już sekcję zwłok mężczyzny.

- Zmarł w wyniku wielonarządowych obrażeń, między innymi głowy i klatki piersiowej, spowodowanych zderzeniem z dużą prędkością ze zlodowaciałą pryzmą śniegu - powiedział Paweł Nikiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej. Teraz sprawdzone zostanie, czy trasa była odpowiednio zabezpieczona i przygotowana do jazdy.

Szczyrk. Mężczyzna zderzył się z pryzmą śniegu

48-latek przyjechał do Szczyrku z 15-letnim synem. Nastolatek wyprzedził tatę i pojechał pierwszy trasą nr 1.

- Zaniepokojony długą nieobecnością ojca, zaalarmował pracowników ośrodka - przekazywał w rozmowie z TVN24 Paweł Nikiel. Ratownicy GOPR odnaleźli mężczyznę, wezwano śmigłowiec LPR, jednak nie przeżył zderzenia z pryzmą.

15-latek został przesłuchany i zabrany do domu przez mamę i ciocię.

Goprowcy w rozmowie z TVN24 twierdzą, że przyczyną tragedii była nadmierna prędkość narciarza, jednak prokuratura nie wyklucza na razie także innych hipotez. - Mogło też dojść do zajechania drogi - mówił rzecznik.

Po wypadku przy 48-latku miał pojawić się inny narciarz i udzielać mu pierwszej pomocy, jednak po przyjeździe ratowników, narciarz oddalił się. Dzięki apelowi udało się go odnaleźć.

- Zgłosił się ten świadek, który podjechał do poszkodowanego zaraz po wypadku i był przy nim do pojawienia się ratowników. Miał widzieć zdarzenie - mówił w piątek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej. Świadek zostanie przesłuchany, a prokuratura zabezpiecza monitoring stoku.

Więcej w TVN24.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości