13-letni Kamil trzy razy chciał odebrać sobie życie. "Osoba duchowna nie powinna robić takich rzeczy dziecku"

Uwaga! TVN
Uwaga! TVN: Zarzuty dla duchownego
Ksiądz miał wykorzystywać chłopców w czasie wyjazdów wakacyjnych. Jedna z jego ofiar miała już trzykrotnie próbować popełnić samobójstwo. Prokuratura postawiła zarzuty duchownemu, a ten uciekł do klasztoru.

Zdaniem prokuratury franciszkanin z Bytomia wykorzystywał seksualnie dzieci. Duchowny miał m.in. upijać nieletnich alkoholem, więzić ich w podziemiach kościoła i tam molestować. Czy to możliwe, że horror, który miał trwać wiele lat, odbywał się bez wiedzy proboszcza?

Ksiądz często wyjeżdżał z dziećmi na wakacje

Duchowny należy do zakonu Franciszkanów w Bytomiu. W parafii był opiekunem ministrantów, prowadził warsztaty dla dzieci. Bardzo często zabierał je na wakacje. Zdarzało się, że wyjeżdżał z podopiecznymi w pojedynkę. Był lubiany i wzbudzał zaufanie.

- On nie zasługuje na nazywanie go księdzem. To pedofil – uważa Kamil, niepełnosprawny ministrant, który od urodzenia ma trudności z mówieniem.

Oprócz niego, prokuratura przesłuchała już dwóch innych poszkodowanych. W marcu tego roku zakonnik został aresztowany, usłyszał cztery zarzuty.

- Jest podejrzany o to, że w dłuższym okresie czasu doprowadził małoletniego do obcowania płciowego i poddaniu się innym czynnościom seksualnym poprzez stosowanie przemocy, nadużycie zaufania i gróźb. Ponadto przedstawione zostały mu zarzuty dotyczące dwóch innych małoletnich, gdzie zarzuca mu się doprowadzenie ich do poddania się innym czynnościom seksualnym – mówi Marek Furdzik z Prokuratury Rejonowej w Bytomiu.

Kamil chciał popełnić samobójstwo

Kamil trzy razy próbował odebrać sobie życie. Jest pod stałą opieką psychologa. Zgodził się z nami porozmawiać, bo chce zachęcić inne dzieci, by przełamały swój strach i złożyły zeznania. Chłopiec po raz pierwszy miał zostać skrzywdzony, gdy miał zaledwie 13 lat.

- To działo się w podziemiach kościoła. Schodzi się schodami i tam jest taka salka – opowiada. I dodaje: - Najgorzej było, kiedy chciałem mu uciec. Używał przemocy, trzymał mnie za ręce. Po tym wylądowałem w szpitalu w związku z problemami żołądkowymi.

- Syn trafił do szpitala z podejrzeniem zapalenia wyrostka robaczkowego. Okazało się, że ma zapalenie jelita grubego. Wiedziałam wtedy, że coś się dzieje. Ale syn nie chciał z nikim o tym rozmawiać – wyznaje matka Kamila.

Dotarliśmy do innej ofiary zakonnika, która odważyła się zeznawać w prokuraturze. - Masturbował mnie. Ja udawałem, że spałem. Zazwyczaj to było na wyjazdach, nic nie mówiłem, bo co ja bym zrobił, jak on wpadłby w furię? Bałem się wtedy, że coś mi zrobi, dziś już się nie boję – słyszymy.

Czy proboszcz wiedział?

O tym, że ministranci mieli być wykorzystywani seksualnie wiedzą przełożeni duchownego. W komunikacie Prowincji Panewnickiej czytamy, że sami złożyli zawiadomienie do prokuratury, a zakonnik został odsunięty od obowiązków. Proboszcz parafii, w której pracował zakonnik, nie został zmieniony.

- To nie powinno mieć miejsca. W świetle tego, co udało się ustalić, nie wiem jak to skomentować – przyznaje o. Dydak K. Rycyk OFM, prowincjalny delegat ds. ochrony dzieci i młodzieży..

Po tym, jak proboszcz uciekł przed naszą ekipą i odmówił nagrania przed kamerą, schronił się w klasztorze.

- Najgorsze jest to, że to był ksiądz. Osoba duchowna nie powinna robić takich rzeczy dziecku, ani nikomu innemu – podkreśla Kamil.

Śledztwo trwa, a zakonnik nie przyznaje się do winy.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości