Siła jest kobietą: Każda jest inna. Każda wyjątkowa. Każda ma różne cele i marzenia, inną historię do opowiedzenia. Łączy je jedno. Bohaterki tego cyku udowadniają, że siła jest kobietą.
Julia Grzyb od 18 roku życia udowadnia, że wędkarstwo nie preferuje płci. Każdy może mieć takie hobby, każdy może też spróbować swoich sił w wędkarstwie sportowym. Julia jak równy z równym staruje w zawodach, na których często samotnie reprezentuje swoją płeć, bo zazwyczaj kobiet tam nie ma. Jej rekord to karp ważący prawie 16 kg, a dla wielu wędkarzy to marzenie. Na co dzień studiuje i prowadzi stronę na Facebooku – "Wędkuj z Julią", którą obserwuje ponad 24 tys. osób.
Wędkarstwo okiem kobiety
Dominika Czerniszewska, dziendobry.tvn.pl: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z wędkarstwem?
Julia Grzyb: Ponad 4 lata temu. Był ładny dzień i mój chłopak, a obecny narzeczony, zaproponował mi, żebyśmy zabrali wędki i wyskoczyli nad pobliski dziki stawek. Nie musiał mnie namawiać. Pojechaliśmy. Rybki nam dopisywały. Mogłam się nacieszyć małymi płotkami i karasiami. Bardzo mi się to spodobało, ale podczas kolejnego wyjazdu, jak byliśmy w tym samym miejscu, ryby w ogóle nie brały. Byłam zdziwiona – jak to możliwe? Rzucałam w to samo miejsce i nic się zupełnie nie działo. Tak zrodziła się we mnie ciekawość.
Zniechęcenie, rozczarowanie, czy też chciałaś ją zaspokoić?
Zaspokoić! Później zerwała się nam się większa ryba przy brzegu. Miała około 2-3 kg, wtedy wydawało mi się, że to dużo, ale teraz wiem, że pływają okazy nawet po 20-30 kg (śmiech). Zaczęliśmy więc jeździć częściej, czytać na ten temat, kupować sprzęt, poznawać innych wędkarzy. Coraz bardziej zaczęliśmy się w to wszystko wkręcać. Wzbudzało to we mnie wiele pozytywnych emocji. I tak jest do dzisiaj.
Wędkarstwo to nie jest popularny sport wśród kobiet. Jak zareagowało na Twoją nową pasję najbliższe otoczenie?
Mojej mamy to już chyba nic nie zdziwi. To pewnie po niej mam to szaleństwo w sobie. Dobrze wie, że ja się z niczym nie kryję, niczego się nie boję i lubię próbować nowych rzeczy. Natomiast dziewczyny w technikum niechętnie słuchały o mojej pasji. Dopiero na studiach spotkałam się z fajnym odbiorem. Koleżanki były ciekawe, jak to wszystko wygląda, dopytywały. Nasi znajomi również z zainteresowaniem słuchali, bo mogli poznać ten sport od kobiecej strony, a to jednak rzadkość.
Nie przerażało Cię patroszenie ryb? Specyficzny zapach?
Nie przepadam za mięsem ryb, więc ich nie zabijam, a wypuszczam. Więc o patroszeniu nie ma mowy. Oczywiście są osoby, które spożywają ryby, bo po to m.in. płaci się składki na PZW (Polski Związek Wędkarski - przyp. red.). Wszystko w granicach rozsądku i limitu. Ja natomiast nie mam takiego zwyczaju i moje rybki wracają do wód. Co do zapachu ryb, to człowiek się przyzwyczaja. Nie jest on najprzyjemniejszy, chociaż nie wszystkie tak intensywnie pachną. Wystarczy często myć ręce. Kiedyś jeździłam konno i te zwierzęta też mają swój specyficzny zapach, a większość koniarzy go uwielbia…
Wędkarstwo kojarzy mi się z jednej strony z relaksem, odskocznią od codzienności, spokojem, a z drugiej – z niesamowitą cierpliwością. Czy faktycznie tak jest?
To prawda, że do wędkowania trzeba mieć cierpliwość, którą chyba od zawsze miałam w sobie. Na pewno jest to też duża odskocznia od rzeczywistości. Gdy jadę nad wodę, zupełnie zapominam o tym, co się działo danego dnia. To dla mnie miejsce odpoczynku. Słucham śpiewu ptaków, oczywiście, gdy nie ma dookoła innych osób. Czasami nie ma też zasięgu sieci telekomunikacyjnej, więc telefon mi nie przeszkadza. Przesiadujemy wraz z narzeczonym w ciszy, patrzymy na przyrodę, ale to trzeba lubić. Nie każdy człowiek przepada za obcowaniem z naturą i nikogo nie należy do tego zmuszać. Mnie akurat to odpowiada i uwielbiam wypady nad wodę, zarówno te krótkie, jak i długie.
Często zdarza Wam się jeździć na ryby? Wędkujecie też zimą?
Temperatury nie są nam straszne. Jeździliśmy pod namiot nawet przy minus 5 stopniach. Wszystko zamarzało, a nam to nie przeszkadzało, dawaliśmy radę. Tak samo w upał. Był rok, kiedy udało nam się spędzić ponad 100 dni nad wodą. Teraz tego czasu jest trochę mniej, ale jak tylko znajdujemy wolną chwilę, to jedziemy nad wodę. Czasami nawet wieczorami, na 2-3 godziny.
Myślałam, że wędkarze zaczynają o 4 nad ranem?
Nie, chociaż wiele osób mówi, że ryby nad ranem lepiej biorą. Oczywiście zdarzało nam się wstawać o 3-4 rano, by pojechać, ale to nie jest konieczne. Można jechać o każdej godzinie, bo to ma nam sprawiać radość.
Kobieta na rybach
Nie bałaś się wejść w męski świat wędkarstwa?
Jestem kobietą, która nie boi się wyzwań i próbowania nowych rzeczy, czy to jazdy na motocyklu, czy morsowania. Na początku, gdy wędkarze mnie widzieli, było lekkie zdziwienie, zaciekawienie, ale potem to minęło. Teraz traktują mnie jak swojego kolegę-wędkarza. Widzą, że temat jest mi bliski i mogą przy mnie normalnie rozmawiać, nie ważąc słów. Wymieniamy się doświadczeniami.
Rozmawiacie o tym, na co i gdzie złowić rybę czy jest to owiane tajemnicą?
Na forach wielu internautów dzieli się tym, na co i gdzie łowią, ale na zawodach jest jeszcze nutka tajemnicy. Osoba, która często jeździ, dużo pracy w to wkłada, więc niekoniecznie będzie chciała podzielić się swoimi trickami. To też nie jest tak, że, jak ktoś mi powie, że w tym miejscu biorą na żółtą kulkę, to ja złowię tam na nią rybę. Tak naprawdę wszystko trzeba przetestować samemu.
Skoro o zawodach mowa, ile kobiet bierze w nich udział?
Niestety kobiet spotyka się niewiele. Zarówno nad samą wodą, jak i na zawodach. Zazwyczaj na zawodach jestem jedyna. Naprawdę rzadko zdarza się, żeby były dwie kobiety. Raz w zawodach Grand Prix brała udział znajoma z mojego miasta. Mam nadzieję, że coraz więcej pań będzie próbowało i otwierało się na ten sport.
W jakich zawodach startujesz?
Wędkuję na wiele sposobów, a zawody są przeróżne. Biorę udział chociażby w karpiowych, które trwają kilka dni. Podczas nich liczy się waga trzech największych ryb złowionych przez drużynę. Jeżdżę też na krótsze zawody. Tam muszę sama sobie radzić. Mam dwie wędki, na które muszę złowić jak najwięcej ryb. Liczona jest ogólna waga. Takie łowienie trwa zwykle 8 godzin. Startuję też w takim cyklu, w którym zawody odbywają się raz w miesiącu. Jest 6 takich imprez i potem następuje podsumowanie. Na swoim koncie mam także 24-godzinny maraton przy wędce. Próbowałam nawet spać przez chwilę, ale rybki brały, więc stwierdziłam, że nie mogę sobie na to pozwolić, by utrzymać pozycję. Człowiek był trochę "przetargany" przez następne dwa dni, ale warto było. To zupełnie inne emocje i udało mi się nawet wygrać jedynkę sektorową – woda była podzielona na trzy sektory i z każdego wyłaniało się zwycięzcę. Bardzo fajne doświadczenie. Jak będę miała okazję, to ponownie spróbuję swoich sił. Raz w roku biorę też udział w zawodach spinningowych w poszukiwaniu drapieżników.
Jaki jest twój rekord?
Mój rekord z zeszłorocznej majówki wynosi 15,9 kg. Złowiłam prawie 16-kilogramowego karpia. Ciężko było mi go podnieść, ale liczy się dobra technika. Wiele osób w Internecie nie wierzy, że kobiety są w stanie podnosić tak duże i ciężkie ryby. Zarzucają, że to Photoshop, ale naprawdę podstawą jest technika. Ryba jest śliska, więc zdjęcia zazwyczaj robimy, kucając przed specjalną matą, by rybie się nic nie stało, gdybym ją przez przypadek upuściła. Musimy też szybko robić zdjęcie, by jak najszybciej i w jak najlepszej kondycji wypuścić ją z powrotem wody.
Co jest ważniejsze: łowienie czy ryba?
Jeżąc na zawody, nie nastawiam się nad wygraną. Na zawodach Grand Prix jest bardzo rodzinny klimat. Większość się już zna. Zawodnicy zawsze przyjeżdżają wcześniej, żeby każdy mógł ze sobą porozmawiać. Przy okazji można się czegoś nauczyć i coś wygrać. Fajna jest taka nutka rywalizacji nad wodą.
Prowadzisz swój kanał "Wędkuj z Julią". Powiedziałaś, że nie obyło się bez nieprzyjemności.
Na ogół odbiór był bardzo pozytywny. Chociaż niestety spotkałam też wiele nieprzyjemnych komentarzy. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Chyba po prostu są osoby, które lubią wbić szpilkę drugiemu człowiekowi. Początkowo reagowałam i odpowiadałam na każdy komentarz. Teraz raczej blokuję, bo nie ma sensu się kłócić. Szkoda nerwów. Ja wiem swoje, a hejterzy swoje.
Niektórzy uważają, że jeśli kobieta wkręciła się w męski sport, to tylko po to, by się wybić i być popularną. To oczywiście nie jest prawda, bo robię to wyłącznie dla własnej przyjemności. Stronę założyłam dopiero dwa lata temu, kiedy zauważyłam bardzo duże zainteresowanie. Wędkarze zaczęli mnie zapraszać na Facebooku, a chciałam trochę rozgraniczyć życie prywatne od wędkarstwa, ale finalnie to się zbytnio nie udało (śmiech).
Kamuflażowa odzież z demobilu lub sklepu militaria, koniecznie kamizelka z kieszonkami, gumowce lub długie wodery – taki mam stereotyp stroju wędkarza. Prawdziwy? Czy istnieje moda wędkarska, czy masz swój styl?
To prawda, że wędkarze mają swój styl. Ja sama jadąc nad wodę, najczęściej wybieram ubrania ciemniejsze: zielone czy brązowe albo w popularny wzór moro. Chociaż nie jest to regułą. Na pewno ma nam być wygodnie, a odzież powinna być również praktyczna. Wspomniane przez Ciebie wodery czy nawet spodniobuty pomagają pokonać podmokły tereny czy też wejść kawałek do wody. Niestety nie jest łatwo zdobyć typową wędkarska odzież dla kobiet, bo jeszcze wiele firm nie jest na to nastawionych. Myślę jednak, że z czasem się to zmieni.
Obecnie studiujesz. Zastanawiałaś się nad tym, czy w przyszłości Twoje hobby stanie się formą pracy?
Oczywiście, że myślałam o tym. Jak mi się uda, to byłoby super, bo większość marzy o tym, by połączyć swoją pasję z pracą. Chociaż jeszcze nie wiem, w jakim kierunku chciałabym pójść. Studiuję języki obce, więc wiem, że to mi pomoże w każdej dziedzinie, a co będzie dalej, to zobaczymy… Poza tym wędkarstwo to drogi sport. Bo to nie jest tak, że kupisz wędkę, robaczki i jedziemy nad wodę. Kiedy człowieka pochłonie ta pasja, to koszty są olbrzymie.
Jaki masz cel na najbliższy rok?
Chciałbym pobić tę swoją życiówkę, a to nie takie proste. Moim celem jest przede wszystkim to, by jak najczęściej jeździć nad wodę. Życie zawsze milej mija, jeśli się robi to, co lubi. Zapewne wezmę też udział w zawodach. Chcę dalej się rozwijać w tym kierunku.
Zatem taaaaaaakiej ryby i połamania kija!
Masz ciekawą historię do opowiedzenia? Chcesz zostać bohaterką cyklu Siła jest kobietą? Napisz do mnie: dominika_czerniszewska@discovery.com
Zobacz także:
Bolesna historia rdzennych mieszkańców Kanady. Dlaczego nie chcą być nazywani Indianami?
Zobacz wideo: Wędkarstwo podlodowe w Kanadzie
Autor: Dominika Czerniszewska