"Straciłam pieniądze i mam kredyt, którego nie zaciągnęłam"
Internetowa sprzedaż używanych rzeczy cieszy się rosnącą popularnością. Coraz częściej pojawiają się też informacje o osobach, które nie tylko nie otrzymały zapłaty za sprzedane przedmioty, ale straciły duże pieniądze.
Uwaga na oszustów internetowych
Pani Katarzyna chciała sprzedać kilka używanych rzeczy za pośrednictwem portalu zakupowego. Bardzo szybko otrzymała informację, że ktoś coś od niej kupił.
- Przyszedł mi link z informacją o sprzedaży i niestety kliknęłam. Początkowo nic nie wzbudziło moich podejrzeń. Link przekierowywał bezpośrednio na bank – opowiada kobieta.
- Samo kliknięcie linku jeszcze nie ma dla nas poważnych konsekwencji. Poważne konsekwencje pojawiają się dopiero, jeżeli na tej otwartej stronie podamy dane dostępowe do naszej bankowości elektronicznej – tłumaczy Iwona Prószyńska z CERT Polska.
Właśnie klikając w link i podając następnie swoje dane, straciła spore pieniądze także kolejna nasza bohaterka – pani Krystyna.
- Dostałam link do jednej z firm kurierskich. Jak się później okazało, był podrobiony. Ta strona, na którą weszłam, przekierowała mnie dalej do strony banku. Wpisałam tam dane do logowania, czyli hasło i numer klienta. Być może chcieli jeszcze PESEL, ale PESEL przy logowaniu do banku też nie wzbudził mojego podejrzenia, bo bywało tak, że podawałam też PESEL – tłumaczy kobieta.
Czy pani Krystyny nie zastanowiło, po co ze strony kurierskiej ma się logować do strony banku?
- Dostałam wyjaśnienia od osoby, która się ze mną skontaktowała, że to jest po to, żebym od razu dostała pieniądze - przywołuje.
PIN, PESEL?
Coraz częściej linki otrzymywane przez poszkodowanych, trafiają do specjalistów zajmujących się oszustwami w internecie.
- Pod linkiem, który przysyła nam oszust, może czaić się tzw. bramka płatności. Taka, jaką widzimy w wielu różnych miejscach. Jeśli gdzieś na niej klikniemy, to załaduje nam się formatka naszego banku – wyjaśnia Piotr Konieczny z Niebezpiecznik.pl. I dodaje: - Widzimy logotyp banku i dane, które trzeba uzupełnić – login, hasło – to nie wzbudza podejrzeń, bo podaje się to przy logowaniu. Ale co jest dalej? PIN, PESEL, nazwisko panieńskie matki. To od razu powinno zapalić dużą czerwoną lampkę w naszej głowie. Dlatego, że jeśli przekażemy te dane i oszust je otrzyma, to zainstaluje aplikację mobilną naszego banku i minutę później może robić już transakcje w sklepie, płacąc telefonem albo w internecie.
Logowanie z innego urządzenia
Pani Katarzyna po kliknięciu w link i podaniu danych zorientowała się już, że coś jest nie tak.
- Zaczęły przychodzić mi SMS-y mówiące o logowaniu do banku. Mocno zwrócił moją uwagę fakt, że przyszła mi informacja o dodanym urządzeniu, które nazywa się iPhone, a ja nie mam iPhona. W tym momencie czerwona lampka pikała już mocno. Wybierałam nawet numer do banku, ale przyszła informacja o tym, że mam wyczyszczone konto. Straciłam ponad 12 tys. zł – opowiada kobieta.
Okazuje się, że ktoś wykonał szybko kilka przelewów.
- Jeden przelew był na 2300 zł, inny na 1700 zł, a potem 2800 zł. Później sprawdzałam kolejność zdarzeń, od momentów pierwszych przelewów do momentu ostatniego przelewu, trwało to wszystko jakieś 5-6 minut. W tym czasie dzwoniłam do banku – wspomina pani Katarzyna.
Uwaga! TVN. Rosnący problem oszustw na platformach sprzedażowych
Ataki na konta osób sprzedających rzeczy poprzez portale internetowe zaczęły nasilać się dwa lata temu. Dane zbierane przez jedną z rządowych instytucji wyraźnie wskazują, że liczba osób oszukanych wzrasta z roku na rok. Oszustwa lub ich próby zgłaszają tysiące osób, a ich liczba wzrosła przez ostatnie lata siedmiokrotnie.
- Możemy mówić o tym, że są to profesjonaliści, profesjonalnie przygotowani oszuści, którzy mają umiejętności z zakresu psychologii, socjotechniki, po to, żeby wzbudzić w nas określone emocje. Żeby wywrzeć presję czasu. Żeby wzbudzić też czasem nasze zaufanie i podnieść wiarygodność całego tego mechanizmu. Tak, żeby jak najwięcej osób się na niego nabrało – wyjaśnia Iwona Prószyńska z CERT Polska.
- Czasem udaje się rozbijać takich call canter oszustów. Ci ludzie przychodzą „do pracy” na osiem godzin, żeby przez ten czas okradać w sieci innych ludzi – wskazuje Piotr Konieczny.
Kredyty
- Oszust, który dostał się do mojego konta, dysponując moimi danymi, zaciągnął na moje konto kredyt w wysokości 3,7 tys. zł – opowiada pani Krystyna. I dodaje: - Od razu złożyłam reklamację, poinformowałam telefonicznie, że nie chciałam ani wypłaty, ani kredytu, ale bank uznał, że umowa kredytowa jest ważna i oczekiwał ode mnie, że kredyt zostanie spłacony.
O skali oszustwa świadczy fakt, że coraz więcej spraw cywilnych toczy się przed sądami. Radca prawny, z którym rozmawiali dziennikarze, reprezentuje kilkuset poszkodowanych, którzy próbują odzyskać swoje pieniądze od banków.
- Oszuści bardzo często wykorzystują newralgiczne okresy w życiu Polaków, bardzo często to czas świąteczny. Wtedy szykują zmasowane ataki. Uwaga klientów jest wtedy mniej wyczulona. Następują zmasowane ataki do tego stopnia, że oszuści potrafią ustawiać w kolejkę kolejnych poszkodowanych do okradzenia ich rachunków bankowych. Zdarza się, że od użycia fałszywego linku do faktycznej wypłaty środków mija nawet doba – opowiada Sebastian Żeleźnicki.
Czy można wygrać z bankiem?
- Jak najbardziej można. Coraz więcej sądów wydaje wyroki zasądzające kwotę utraconych transakcji od banku – przekonuje radca prawny Sebastian Żeleźnicki. Wcześniej trzeba złożyć jednak reklamację i czekać na jej rozpatrzenie.
- Reklamacje zazwyczaj rozpatrywane są negatywnie dla klienta. Klient pozostawiony jest w sytuacji, w której sam musi wystąpić na drogę sądową przeciwko bankowi. Bo przeciwko komu innemu, skoro najczęściej nie udaje się ustalić sprawcy – podkreśla radca prawny.
Policja
- Osoba, która mnie oszukała, wypłaciła te pieniądze w różnych bankomatach w Łodzi, a ja mieszkam pod Poznaniem. W tamtym czasie byłam w domu. Policja mimo tego, że dostała ode mnie namiary na bankomaty, godziny wypłaty i numer, z którego ta osoba się ze mną kontaktowała, to nie znalazła sprawcy i umorzyła postępowanie. Dziwi mnie to, bo bankomaty mają kamery – zaznacza pani Krystana.
Jak się ustrzec przed oszustwem?
- Czytajmy to, w co klikamy, patrzmy na adresy stron internetowych. Jeśli cokolwiek wyda nam się podejrzane, to po prostu przerwijmy taką transakcję. Dwa razy przeczytajmy SMS-a, naprawdę lepiej jest stracić dodatkowe pięć sekund, niż później stracić pięć dni na procesy reklamacyjne albo mieć nieprzespane noce – radzi Piotr Konieczny z Niebezpiecznik.pl.
Cały reportaż można obejrzeć na stronie Uwaga! TVN.
Zobacz także:
- Autystyczna Ania pod opieką przemocowego ojca. "W domu dziecka było dobrze"
- Zatrzymano podejrzanych o porwanie i brutalne znęcanie się nad 14-latką
- Ksenia otarła się o śmierć. Pośrednik otrzymał odszkodowanie, ale przekazał je nastolatce po latach
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN