Miłość w czasach terroru
Seweryna Szmaglewska trafiła do obozu Auschwitz-Birkenau w wieku 26 lat. Spędziła tam dokładnie dwa i pół roku, czyli blisko 1000 dni. Dwukrotnie chorowała na tyfus, przez co cudem przeżyła. W czasie pobytu w obozie spotkała kolegę z czasów studenckich, Witolda Wiśniewskiego, który pracował w sekcji budowlanej. Za sprawą swojego przydziału łatwiej było mu poruszać się po terenie Auschwitz-Birkenau, dzięki czemu był w stanie zdobywać jedzenie, które przekazywał Sewerynie wraz z listami.
Pewnego dnia ta brygada została wysłana do rozebrania wraku zestrzelonego przez Niemców samolotu angielskiego. Ojcu udało się wyrwać z kokpitu pęk kolorowych kabelków, z których uplótł dla mamy bransoletkę. W szarzyźnie i okropnej biedzie obozowej to było coś niezwykłego
– opowiedział profesor Jacek Wiśniewski.
Już w czasie pobytu w obozie, rodzice profesora Wiśniewskiego postanowili, że chcą być razem i jeśli przetrwają obóz, pobiorą się i spróbują stworzyć rodzinę. Tuż przed jego wyzwoleniem, w styczniu 1945 roku, Witold Wiśniewski został wywieziony w głąb Niemiec. Seweryna natomiast uciekła z marszu śmierci i wróciła do domu rodzinnego w Piotrkowie Trybunalskim. Od razu zaczęła pisać książkę poświęconą obozowym doświadczeniom.
Myślę, że „Dymy nad Birkenau” były książką napisaną z poczucia obowiązku, pewnej misji i takiego moralnego długu wobec wszystkich ludzi, którzy trafili do Oświęcimia i nigdy już stamtąd nie wyszli
– przyznał Wiśniewski.
Podczas procesu norymberskiego, książka Szmaglewskiej została dołączona do aktu oskarżenia przeciwko niemieckim zbrodniarzom wojennym. Seweryna była jedną z dwóch osób z Polski, które zeznawały w 1946 roku. W trakcie pobytu w Norymberdze Szmaglewskiej udało się odnaleźć Witolda. Razem wrócili do Polski i założyli rodzinę.
Ja i mój brat wiedzieliśmy, że nasi rodzice przeżyli w czasie wojny coś strasznego. Trudne były chwile, kiedy rodzice słyszeli język niemiecki. Mama cierpiała na depresję, pod koniec życia była poważnie uzależniona od środków uspokajających i nasennych
– powiedział syn autorki „Dymów nad Birkenau”.
Seweryna przez całe życie angażowała się w działania mające na celu zachowanie pamięci o ofiarach nazistowskich obozów koncentracyjnych. Zmarła w 1992 roku, do końca borykając się z wojennymi wspomnieniami.
ZOBACZ: Dowiedz się, jak wyglądało wyzwolenie Auschwitz-Birkenau
75. rocznica wyzwolenia Auschwitz-Birkenau
Z ponad 1,3 miliona osób piekło obozu Auschwitz-Birkenau przeżyło zaledwie 200 tysięcy. Niemcy opuszczając Auschwitz-Birkenau zabrali ze sobą znaczną większość więźniów. W obozie pozostało około 7 tysięcy ludzi. Kiedy żołnierze Armii Czerwonej weszli do obozu, nikogo nie widzieli. Więźniowie ze strachu chowali się w barakach. Z czasem jednak zaczęli wychodzić z ukrycia. Ich stan był tak przerażający, że szybko zorganizowano na miejscu szpital więźniarski. Pierwszą pomocą, która dotarła na teren obozu był radziecki personel medyczny przy Armii Czerwonej. Później dołączyła do nich grupa polskich lekarzy i pielęgniarek z pobliskich miejscowości. Więźniowie cierpieli na różnego rodzaju choroby. Z powodu skrajnego wycieńczenia fizycznego, wiele z nich trudno było leczyć. Niektórych nie udało się uratować.
Więźniowie sukcesywnie opuszczali obóz i wracali do swoich domów. Otrzymywali wówczas odpowiednie oświadczenia, które miały ułatwić im podróż. Mimo to trauma obozowa towarzyszyła ocalałym do końca życia.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Zobacz też:
Dziewczęta z Auchwitz. Wspomnienia kobiet, które przeżyły piekło niemieckiego obozu zagłady
Anna Berezowska. Uprowadzona podczas II Wojny Światowej do dziś nie może odzyskać swojej tożsamości
"Po przeżyciu Holocaustu ciężko jest być matką" Halina Birenbaum z synem
Autor: Agata Polak