"Miała mieć na imię..." reportaż Marty Warchoł
Pochodząca z Ukrainy Marina Jaworska od dwóch lat mieszka w Polsce. W lutym br. dowiedziała się, że jest w ciąży i zadzwoniła do partnera, by podzielić się radosną nowiną. - Byliśmy szczęśliwi. Nie planowaliśmy dziecka, ale byliśmy zadowoleni - powiedziała bohaterka reportażu "Miała mieć na imię..." TVN24 GO.
W marcu Marina zrobiła pierwsze USG, a dwa miesiące później ginekolog przekazał pacjentce, że najprawdopodobniej urodzi dziewczynkę. Nie powiedział jednak, że z płodem jest coś nie tak. Ciężarna kobieta wraz z partnerem zaczęła wybierać imię dla córeczki.
Pod koniec lipca, kiedy Marina po raz kolejny pojawiła się u swojego ginekologa, w trakcie badania dopochwowego, miał stwierdzić, że nie widzi główki. Odesłał pacjentkę do innego lekarza. To był prawie 30. tydzień ciąży.
- Kiedy pani zaczęła robić USG, zobaczyłam strach w jej oczach. Zapytałam, co jest nie tak, a ona: "Żaden lekarz nic pani nie powiedział?". Odpowiedziałam: "Nie", [...] a ona: "Dziecko naprawdę nie ma głowy" - przytoczyła rozmowę Marcie Warchoł Marina Jaworska.
Okazało się, że dziecko pani Mariny cierpi na akranię, czyli zaburzenie rozwojowe polegające na niewykształceniu kości pokrywy czaszki. - Nie rozumiałam tego. Jak dziecko może nie mieć głowy? Przecież czuję ruchy. Jak dziecko może żyć bez głowy? - wspominała rozmówczyni dziennikarki TVN24.
W tamtej chwili świat Mariny Jaworskiej runął. Zaczęło do niej dochodzić, że dziecko nie ma szans na przeżycie.
Zobacz wideo: Walka o życie
Walka o życie
Jak podkreśliła prof. Marzena Dębska, ginekolożka i perinatolożka w rozmowie z Martą Warchoł, bezczaszkowie należy do wad, które powinny być wykryte już w pierwszym trymestrze ciąży na rutynowym USG między 10. a 14. tygodniem.
Na zdjęciu wykonanym w tym czasie ginekolog Mariny zamieścił wymiar główki. Jak to możliwe? - Nie wiem. Mogła taka rzecz się zdarzyć. [...] Proszę pani, ja robię USG. Może była otyła. Nie pamiętam dokładnie - próbował wytłumaczyć swoją decyzję lekarz.
Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji
10 sierpnia w 31. tygodniu ciąży psychiatra stwierdziła, że kontynuowanie ciąży może zagrażać życiu i zdrowiu Mariny. 23 sierpnia pacjentka zgłosiła się do szpitala przy ul. Inflanckiej w Warszawie, ale usłyszała od jednego z lekarzy, że przerwanie ciąży jest niemożliwe. To był kolejny cios.
Na skutek decyzji Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej zniknęła bowiem przesłanka, która pozwalała na aborcję, gdy płód ma wadę letalną.
Dopiero jak wrócił z urlopu dyrektor szpitala prof. Łukasz Wicherek, sytuacja się zmieniła. Na podstawie tego samego obowiązującego prawa uznał, że ciążę należy przerwać ze względu na dobro i bezpieczeństwo pacjentki.
Lekarze wywołali poród u Mariny w 33. tygodniu ciąży. Dziecko urodziło się martwe.
Zobacz cały reportaż "Miała mieć na imię..." Marty Warchoł w TVN24 GO.
Zobacz wideo: Polka przed Trybunałem Praw Człowieka
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Lekarze bez Granic w Ukrainie: "Nasilenie, skala i tempo wojny wywołały ogromne cierpienie i potrzeby"
- "Siła jest kobietą". Maria Leszczyńska: "Choroba Alzheimera nie atakuje serca. Ono bije i pragnie kochać"
- Kasjerka z Bydgoszczy: Jeżeli kolejny raz podniosą oprocentowanie, to nie będę miała, za co płacić rat
Autor: Dominika Czerniszewska
Reporter: Marta Warchoł
Źródło: TVN24 GO
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 GO