Podpalenie, groźby i wzajemne oskarżenia. Czy uda się powstrzymać ten konflikt?
Nie śpię w nocy, bo boję się, czy nie dzieje się coś złego
– wyznaje pan Roman.
Mężczyzna uważa, że jego problemy to efekt konfliktu z byłym pracownikiem. Ale pracownik stanowczo zaprzecza oskarżeniom.
To pomówienia
– mówi krótko.
Konflikt byłych pracowników
Roman Kotlarz prowadzi firmę zajmującą się budową i remontami kominów. Konflikt między nim, a jego byłym współpracownikiem Marcinem P. narasta od kilku miesięcy. Zdaniem Kotlarza, przez pewien czas, zatrudniał P. na czarno, ze względu na jego zadłużenie alimentacyjne i obawę, że zarobki zajmie komornik.
Powiedziałem mu, że musi się zarejestrować, że dalsza współpraca jest możliwa tylko legalnie. On odpowiedział, że nigdy w życiu się nie zarejestruje, ale chce dalej dla mnie pracować. Nie mogłem się na to zgodzić, pokłóciłem się z Marcinem i zacząłem poszukiwania innego pracownika
– opowiada Kotlarz.
Kulminacyjnym momentem sporu, według Kotlarza, miało być spalenie jego auta.
Psy zaczęły bardzo szczekać. Po chwili usłyszałem wielki huk i zobaczyłem, że mój samochód płonie. Cały się trząsłem z tych nerwów, nigdy czegoś takiego nie przeżyłem
– opowiada.
Kotlarz przekonuje, że w pożarze auta stracił wszystkie narzędzia. Mężczyzna nie ma jak pracować.
Jak podszedłem do samochodu, nie było już w nim kompletnie nic. Same przewody, kupa spalonego plastiku. Miałem nadzieję, że cokolwiek uratuję, ale nie było na to szans. Przyjechał kolega lawetą i zabrał to na złom. Pożegnałem się z samochodem
– dodaje Kotlarz.
Mężczyzna nie ma wątpliwości, kto stoi za podpaleniem.
Po naszym zawodowym rozstaniu Marcin zaczął za mną jeździć, grozić mi. Mówił, że wykończy mnie i moją firmę. Napisał mi SMS, że nie spocznie, dopóki nie będę zwykłym dziadem
– opowiada Kotlarz.
Dług alimentacyjny
Marcin P. mieszka razem z żoną i dziećmi w małej miejscowości pod Nowym Sączem. Obecnie nie pracuje. Swojej byłej żonie, z którą ma czwórkę dzieci, zalega 313 tys. złotych z tytułu długu alimentacyjnego.
To mściwy, żądny zemsty człowiek. Będzie się mścił dotąd, aż nie osiągnie celu. Boję się o życie mojego szwagra i całej mojej rodziny. Groził mi, jeśli będę działać przeciwko niemu. On się tak zachowuje od dziewięciu, dziesięciu lat. Teraz czuję się przez nich nękana. Obawiają mnie, obrażają
– opowiada była żona Marcina P. I dodaje: Łączna kwota zaległości alimentacyjnych to na dziś 313 tysięcy złotych.
Marin P. razem żoną zgodzili się na anonimową rozmowę.
Policja weryfikuje dowody, kto ten samochód mu podpalił. To są pomówienia, on może mówić, ile chce. Założyłem mu już sprawę o pomówienie
– kwituje Marcin P.
Pan Roman Kotlarz nie posiada prawa jazdy. Przejeżdżamy tamtędy, żeby go spotkać. Raz się udało, wniosek do sądu jest już złożony. Powiedzieliśmy mu, że już nie wyjedzie ze swojej posesji
– dodaje żona Marcina P.
Szukamy na siebie haków. Jeden na drugiego. Kto zgromadzi więcej, będzie do przodu
– twierdzi Marcin P.
Roman Kotlarz przyznaje, że nie ma prawa jazdy. Marcin P. często podjeżdża pod jego dom i obserwuje. Chce złapać naszego bohatera na prowadzeniu auta bez uprawnień. Dochodzi wtedy do awantur i kłótni.
On nie popuści ani za grosz. Ze swoim bratem też ma poważny konflikt. Zacząłem współpracować z nim, pomagamy sobie. Ostatnio ktoś przeciął wszystkie opony w jego samochodzie
– wskazuje Kotlarz.
Marcin napisał do Romana, że następny będę ja. Niedługo potem ktoś przebił mi opony. Jego się nie da opisać, boimy się go, bo nie wiadomo, co kiedyś mu przyjdzie do głowy
– mówi pan Jan, brat Marcina P.
Konflikt narasta. Od dnia spalenia auta, policja interweniowała już siedem razy przed domem naszego bohatera.
Mężczyzna, który został wskazany, jako sprawca twierdzi, że został pomówiony i złożył zawiadomienie w sprawie fałszywego oskarżenia. Policjanci prowadzą te postępowania równolegle
– mówi Justyna Basiaga z Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu.
Boję się tego, że on podpali mi dom. Nie śpię w nocy, bo myślę, czy coś złego się nie dzieje. Czuję, że moje życie się skończyło. Nic takiego mu nie zrobiłem, żeby się na mnie tak mścił
– kończy Roman Kotlarz.
Cały reportaż zobaczysz na stronie Uwagi! TVN.
Zobacz też:
Ewa Demarczyk we wspomnieniach: "Francuzi mieli Edith Piaf, a my mieliśmy ją"
Cierpi na nieuleczalną chorobę genetyczną, ale ZUS-u nie przekonuje nawet wyrok sądu
Karol Strasburger w oczach żony: "To mężczyzna z marzeń. Ja się starzeję, a jemu się chce wszystko"
Autor: Jola Marat
Źródło: Uwaga! TVN