"Kiedyś wychodziłam z płaczem". ŁysOla oswaja temat łysienia plackowatego

ŁysOla komentuje Oscarową aferę
ŁysOla komentuje Oscarową aferę
Źródło: Neilson Barnard / Staff/Getty Images, Instagram.com/lys.ola
Will Smith na oczach całego świata spoliczkował Chrisa Rocka, który podczas oscarowej gali zadrwił z jego żony. Jada cierpi na łysienie plackowate. Podobnie jak Aleksandra Przybylska, która temat choroby oswaja w sieci. Co ŁysOla uważa na temat słuszności całego zajścia?

Reakcja Willa Smitha - czy miał prawo się tak zachować?

Oskar Netkowski, dziendobry.tvn.pl: Cały świat przekrzykuje się na argumenty, czy Will Smith słusznie postąpił broniąc publicznie żony. Jakie są Twoje odczucia?

Aleksandra Przybylska, łysOla: Jeśli chodzi o reakcję Willa, dobrze się stało, że stanął w jej obronne, ale nie w taki sposób. Rękoczyny nie są dobrym rozwiązaniem nigdy. Mógłby zrobić to w inny sposób

Było Ci do śmiechu, kiedy usłyszałaś żart Chrisa Rocka?

Ja jestem pogodzona z chorobą i dla mnie to nie problem, ale gdy usłyszałam ten żart, pomyślałam sobie, że to nie na miejscu i niestosowne. Bardzo dobrze, że zrobiło się głośno o tej chorobie Zakładając Instagrama "lys.ola", chciałam, żeby ludzie wiedzieli, że mogą istnieć wśród nich osoby, które zmagają się z łysieniem plackowatym. Dlatego koniec końców afera Oscarowa też ma swoje plusy- dużo mówi się teraz o łysieniu plackowatym.

Choroby gwiazd

Monika Miller szczerze o swojej chorobie
Monika Miller szczerze o swojej chorobie
Monika Miller szczerze o swojej chorobie
Agata Młynarska o chorobach, z którymi się zmaga
Agata Młynarska o chorobach, z którymi się zmaga
Dorota Wellman spełnia marzenie
Dorota Wellman spełnia marzenie

Gdyby chodziło o Ciebie, chciałabyś, żeby Twój partner zareagował?

Dzisiaj sama bym się obroniła. Powiedziałabym, co chcę powiedzieć. Raczej nie potrzebowałabym, żeby ktoś mnie bronił. Ale gdyby był to moment, kiedy się nie akceptowałam i ktoś skomentowałby mój wygląd, bałabym się odezwać. Liczyłabym na to, że ktoś zatrzyma tę rozmowę. W tym momencie mogłoby mi zabraknąć słów.

Współczułaś żonie Willa Smitha, Jadzie?

To zależy, jak ona ma to poukładane w głowie. Bo to, że ktoś mówi o chorobie, nie znaczy, że ją akceptuje. Może chce pomóc innym i to jest proces. Trudno mi powiedzieć, jak czuła się Jada, ale mogę sobie tylko wyobrazić jej zażenowanie. Ja kiedyś wychodziłam z płaczem, gdy ktoś komentował moje włosy nieproszony.

Łysienie plackowate a droga po samoakceptację

W mediach społecznościowych pokazujesz kobietom i mężczyznom, jak akceptować siebie. Pewnie Twoja skrzynka non stop jest zapełniona.

Mi zaakceptowanie choroby zajęło 7 lat - i tak uważam, że to szybko. Często słyszę historie, gdzie ludziom zajmuje to nawet po 20-30 lat. Dziewczyny piszą do mnie i mówią wprost, że mają ten temat nieprzepracowany. Zawsze powtarzam, że pierwszym momentem, który mi pomógł, było zgolenie włosów. To było oczyszczające. Nie od razu mi przeszło, ale pogodziłam się z tym, że tych włosów nie ma. Jednak będę podkreślała, że warto szukać rozwiązania i próbować się leczyć – to złożona choroba, może się okazać, że będziemy mieli jeden placek przez całe życie. Ale może się zdarzyć, że łysienie plackowate obejmie całe ciało. Trzeba mieć nadzieję, ale starać się to akceptować.

Jak zareagowałaś na swoją diagnozę? Usłyszałaś: łysienie plackowate. I co dalej?

Zawalił mi się świat. Moje podejście zmieniało na przestrzeni lat. W końcu zdałam sobie sprawę, że wygląd to tylko wygląd – on i tak się zmieni. Najważniejsze, żeby mieć empatię w sobie. Jak do tego doszłam? Ciężką pracą samej nad sobą. To kwestia akceptacji wad, na które nie mam wpływu Poza tym miałam duże wsparcie w rodzinie.

Dzisiaj pomagam nawet osobom zdrowym zaakceptować swoje mankamenty. Często ludzie zwierzają mi się, że mierzą się z brakiem akceptacji. Piszą do mnie dziewczyny, które przechodzą chemioterapię do mnie piszą oraz mamy dzieci onkologicznych. Po usłyszeniu diagnozy czujemy się bezbronni, staram się podnosić te osoby na duchu.

Często zakładasz perukę?

Wcześniej większość czasu chodziłam w peruce, ale jak już założyłam Instagrama, zaczęłam wychodzić do ludzi w chustce. Tylko do pracy chodziłam w peruce. Jestem przedszkolanką - nie chciałam być oceniana ze względu na wygląd. Początkowo o mojej chorobie wiedziały koleżanki z pracy, ale dzieci i rodzice nie.

Dzisiaj peruki nie noszę prawie wcale - zaczęło się od tego, że nie mogłam wtrzymać w upałach. Rzadko chodzę we włosach, bo jest mi po prostu niewygodnie. Zakładam je tylko czasami na jakieś wydarzenia. Poza tym, widzę mnóstwo zalet w braku włosów – nie wyobrażam sobie, jakbym miała mieć teraz swoje włosy. Nie wiem, od czego to zależy, bo bardzo często mi się śni, że odrosły mi włosy. Nie tęsknię już za nimi.

Dostajesz jeszcze pytania o swój wygląd?

Chodzę bez włosów, więc zazwyczaj ludzie pytają, czy mogą mnie o to pytać. Nie mam z tym problemu. Ale jeśli osoba się z tym nie afiszuje i nie wiemy, czy możemy o to zapytać – to w ogóle nie pytajmy. Po prostu może nie chcieć rozmawiać na ten temat.

Czego unikać w takich rozmowach?

Pamiętajmy, że to, że ktoś inny, bądź znany choruje na to, co my, nie jest pocieszeniem. Nikt nie mówi o tej chorobie, bo wszyscy się jej wstydzą. Dużo ludzi takich jak ja ciągle się do mnie odzywa - oni nie chcą czuć się sami.

Miałam ogromne szczęście do ludzi – nigdy nie usłyszałam złośliwego komentarza, kiedy jeszcze nie akceptowałam tej choroby. Miałam jedynie sytuację, w której fryzjerka zepsuła mi perukę... Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak bardzo są to traumatyczne przeżycia dla osób chorych i walczących. Pamiętajmy, żeby nie mówić, że to są tylko włosy – to nie jest żadne pocieszenie. Ja mogę to powiedzieć, bo włosów nie mam.

Czy podczas randek Twoja choroba kiedykolwiek okazała się przeszkodą do budowania relacji?

Pomyślałam, że jak każdemu mężczyźnie będę musiała mówić, że nie mam włosów, to będzie to traumatyczne. Założyłam profil na Instagramie, żeby nie musieć o tym mówić. Od tamtej chwili, każdy poznawał mnie już bez włosów.

Choć muszę przyznać, że na Tinderze nie miałam zdjęć bez włosów, ale kiedy nawiązywałam rozmowę, to nie zawsze mówiłam o tym od razu. Z moim partnerem spotkałam się i dopiero później mu powiedziałam. Nie miało to dla niego żadnego znaczenia i do dzisiaj zresztą nie ma.

Co powiesz wszystkim tym, którzy właśnie mierzą się ze swoją diagnozą?

Nie starajmy się szukać samoakceptacji w drugim człowieku – trzeba znaleźć ją w sobie. Kędy ktoś nas komplementuje, nie budujmy na tym akceptacji. Każdy człowiek inaczej przeżywa tę chorobę - dajmy sobie prawo do tego, by robić to po swojemu. W polskich szkołach słyszy się, że dzieci ściągają innym dzieciom peruki i chustki.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. 

Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości