"Zostałam przerzucona w koszyku przez mur". Oto historia kobiety ocalonej z warszawskiego getta

Joanna Sobolewska-Pyz w wieku czterech lat została uratowana przez policjanta i przeniesiona z warszawskiego getta na aryjską stronę miasta. Niedługo potem przygarnęło ja polskie małżeństwo. O swoim pochodzeniu kobieta dowiedziała się dopiero, gdy miała osiemnaście lat. W jakich okolicznościach do tego doszło? Czy dotarła do swoich biologicznych rodziców? Pani Joanna była gościem Dzień Dobry TVN.

Joanna Sobolewska-Pyz została ocalona z warszawskiego getta, gdy miała niespełna cztery lata. Przygarnęło ją małżeństwo Sobolewskich. Tak wspomina ten moment:

Siedzę na podłodze, bawię się szufladą. Obok mnie siedzi inna dziewczynka. Jakaś pani mówi do mnie <<ta pani, która tu przyszła to jest twoja mamusia, a ten pan - twoim tatusiem>>. Bardzo mi się podobali.

>>> Zobacz także:

Prawda o pochodzeniu

Od tego pierwszego wspomnienia z dzieciństwa pani Joanna żyła jak każda inna dziewczynka. Chodziła do szkoły, miała kochającą rodzinę. Przez cały ten czas rodzice nie wspominali o jej pochodzeniu. Dopiero w momencie śmierci mamy usłyszała słowa, które wzbudziły w niej zaniepokojenie.

Mój ojciec powiedział, że nie jestem ani jego, ani mamy, że jestem dzieckiem z getta.

- wspomina kobieta.

Poszukiwania biologicznych rodziców

Te słowa mocno utkwiły w jej pamięci, ale przez lata nie zagłębiała się w poszukiwania biologicznej rodziny. Dowiedziała się jedynie, że po uratowaniu z getta opiekowała się nią kobieta ukrywająca żydowskie dzieci, od której polscy rodzice wzięli ją na wychowanie. W trakcie studiów jeden z kolegów pomógł pani Joannie odnaleźć tę kobietę. Pojechała do niej, by uzyskać informacje na temat swojego pochodzenia.

Dowiedziałam się, jak się nazywali moi rodzice, jak się nazywali moi dziadkowie.

- powiedziała.

Z tymi danymi udała się do ambasady Izraela i poprosiła o zamieszczenie ogłoszenia w gazecie. Po jakimś czasie dostała list od mężczyzny, który okazał się być jej wujkiem. Potem pani Joanna intensywniej zajęła się poszukiwaniem reszty rodziny. Pewnego dnia, po wpisaniu w wyszukiwarkę nazwisk najbliższych w wynikach pojawiło się imię i nazwisko mamy pani Joanny.

Znalazłam pamiętnik niejakiego Stanisława Gąbińskiego, policjanta w getcie. Dzięki niemu zostałam przerzucona w koszyku przez mur w listopadzie 1942 roku.

- zdradziła kobieta.

Mimo tych informacji pani Joannie nie udało się ustalić, co stało się z jej rodzicami. Stan taki trwa do dzisiaj. Jednak kobiet nie ustaje w poszukiwaniach.

Autor: Iza Dorf

podziel się:

Pozostałe wiadomości