Tadeusz Drozda obchodzi 50. rocznicę pracy artystycznej. "Jak zaczynałem, to nie wiedziałem, że to będzie kariera"

Tadeusz Drozda – 50 lat na scenie i w miłości
Tadeusz Drozda obchodzi właśnie okrągłą rocznicę rozpoczęcia swojej pracy artystycznej. Autor i kompozytor wielu piosenek, były felietonista oraz kabareciarz zadebiutował 50 lat temu. W Dzień Dobry TVN u boku swojej córki wspominał najlepsze lata swojej kariery.

Kariera Tadeusza Drozda

Tadeusz Drozda debiutował w stworzonym przez siebie i Jana Kaczmarka wrocławskim kabarecie Elita. W latach 70. XX w. rozpoczął współpracę z telewizją. Następnie tworzył różne programy (jak np. "Dyżurny Satyryk Kraju", "Śmiechu Warte" czy "Herbatka u Tadka"). Rozśmieszał i bawił miliony Polaków. Równocześnie tworzył piosenki oraz felietony. W 2000 roku został nawet odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

- Jak ja zaczynałem, to nie wiedziałem, że to będzie kariera - wyznał Tadeusz Drozd w Dzień Dobry TVN.

Początkowo nic nie wskazywało bowiem na to, że zostanie satyrykiem. Dlaczego? Z wykształcenia jest elektrykiem o specjalizacji wysokie napięcia.

- Jako elektryk męczyłem się 6 lat na studiach, ale ponieważ rodzice chcieli mieć wykształconego człowieka, a nie jakiegoś tam błazna, to dla mamy - muszę powiedzieć - skończyłem te studia - wspominał artysta.

Rodzina Tadeusza Drozda

Kabareciarz utrzymuje, że wiele zawdzięcza swojej żonie. Choć znali się całe życie, bo mieszkali blisko siebie, dopiero gdy rozjechali się na studia i przypadkowo wpadli na siebie za kulisami jednego z występów Tadeusza, trafiła ich strzała amora. Niebawem oni również będą obchodzić 50. rocznicę ślubu.

W przeciągu swojego związku doczekali się trzech córek. Satyryk utrzymuje, że nie da się połączyć życia rodzinnego z estradowym i tylko dlatego, że jego partnerka wzięła wszystko na swoje barki i zajęła się domem i dziećmi, on mógł się realizować zawodowo. Dziś jest dumą swoich pociech, a także wnuków.

- Lista rzeczy, które ten człowiek zrobił jest naprawdę taka otwierająca oczy. (...) Jak tata wracał do domu, to było ogromne święto. Lepsze niż Boże Narodzenie, bo to się działo kilka razy w roku i nie trzeba było dekorować i robić 12 potraw. Czekało się na prezenty. Tata też jest świetnym kucharzem, więc zawsze też przygotowywał fantastyczne jedzenie. Dostawało się mnóstwo kolorowych prezentów, bo to były przeważnie wyjazdy zagraniczne te długie - opowiadała córka pana Tadeusza, Joanna Drozda.

Podróże satyryka

Jego praca pozwoliła mu na zwiedzenie całego świata. Występował w każdym polonijnym kraju. W Australii był 6 razy, odbył również wiele wyjazdów do Stanów Zjednoczonych oraz Kanady. Odwiedził całą Europę. Szczególnie miło wspomina występy w Niemczech. Był okres, że występował tam co tydzień, ale w języku niemieckim. Show trwało 2 godziny i było wypełnione jego monologami. Chciano go nawet wystawić na "pojedynek" z niemieckim odpowiednikiem, ale ostatecznie do tego nie doszło. Dzięki właśnie takim występom zdobył wielką popularność. Nie mógł sobie pozwolić na wakacje w kraju, gdyż ciągle był zaczepiany. Podobnie było za granicą.

- Kiedyś było tak, że w Wenecji byliśmy. Idziemy z żoną i tak chwilę, z 10 minut minęło, i mówię - "no zobacz, wreszcie człowiek idzie spokojnie" i za chwilę ktoś: "O patrz, Drozda!". (...) Jednak te 50 lat to sporo. Tych programów była ogromna ilość. Policzyłem, że nagrałem ponad 1000 programów telewizyjnych. To jest dużo. Teraz tak nie ma. Ale to też jest tak, że z wiekiem jakby zainteresowanie jest mniejsze - mówił w naszym programie komik.

Zobacz też:

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl

Autor: Sabina Zięba

podziel się:

Pozostałe wiadomości