Śmierć 3-letniej Hani wstrząsnęła Polską. "Tej tragedii można było uniknąć"

Uwaga! TVN
Lucyna K. umieściła córkę pod prysznicem z zimną wodą po tym, gdy dziewczynka zsikała się w łóżku. Tak wynika z ustaleń śledztwa. Matka Hani i jej partner usłyszeli zarzut znęcania się. Kobieta została dodatkowo oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci.

Ta tragedia wstrząsnęła Polską. Pod koniec lutego media obiegła wiadomość o śmierci trzyletniej Hani. Dziewczynka zmarła po tym, jak matka polewała ją zimną wodą - to miała być kara za to, że dziecko zmoczyło łóżko. Kobieta została aresztowana.

Śmierć trzyletniej Hani w programie "Uwaga!"

Reportaż o wstrząsających kulisach wydarzeń z Kłodzka zostanie wyemitowany w najnowszym odcinku programu "Uwaga! TVN". Paulina Krupińska-Karpiel i Damian Michałowski połączyli się z jego autorką - Magdaleną Zagałą. Dziennikarce udało się porozmawiać z partnerem Lucyny K. zanim został ponownie zatrzymany i aresztowany.

- Mam najnowsze ustalenia z prokuratury i one rzeczywiście są wstrząsające. Mała Hania była dręczona zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Była stawiana do kąta i zamykana w ciemnym pomieszczeniu. (...) Dziewczynka była również bita od narodzin - przekazała reporterka w rozmowie z Dzień Dobry TVN.

Lucyna K. i jej partner Łukasz oprócz Hani mają też dwie córki: młodsza ma 10 miesięcy, starsza 8 lat. Z ustaleń śledczych wynika, że agresja była skupiona na trzylatce.

Magdalena Zagała mówiła, że jej zdaniem tragedii można było uniknąć. Kiedy Hania miała 16 miesięcy dzielnicowy dowiedział się, że dziewczynka ma złamany nos i sine oczy. Matka tłumaczyła wówczas, że dziecko się przewróciło. O całej sytuacji dowiedziała się asystentka rodziny przydzielona przez MOPS. Nie wszczęto jednak postępowania karnego.

- Trudno mi uwierzyć w to, że w tej rodzinie od 5 lat jest kurator, który ma ją wspierać, bo jest dysfunkcyjna, jest przydzielony asystent rodziny, przychodzi czasem nawet trzy razy w tygodniu i nikt nie widział niepokojących sygnałów - podsumowała reporterka.

Czy agresja rodzi agresję

Dlaczego nadal dochodzi do takich tragedii? Zdaniem psycholog dziecięcej Aleksandry Piotrowskiej winni są przede wszystkim niedojrzali rodzice.

- To minimum kompetencji, które musi mieć człowiek, żeby zajmować się dzieckiem, to umiejętność radzenie sobie z własnymi emocjami, przede wszystkim ze złością - tłumaczyła specjalistka.

- Żyjemy w micie, że dziecku jest najlepiej, kiedy dorasta w biologicznej rodzinie - dodała nasza rozmówczyni.

Lucyna K. i jej partner pochodzą z dysfunkcyjnych rodzin. Jak zaznaczyła Aleksandra Piotrowska, to żadne usprawiedliwienie, ponieważ trudne dzieciństwo nie jest jednoznaczne z tym, że osoba będzie powielała złe wzorce wyniesione z domu. Przerwanie "łańcucha" jest możliwe. Wymaga to jednak autorefleksji.

Zobacz też:

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.

Autor: Mateusz Łysiak

podziel się:

Pozostałe wiadomości