Ratują jeże, wiewiórki, lisy, a nawet wilki. "Anestezjolog dzikich zwierząt myli się tylko raz"

Na ratunek dzikim zwierzętom
Do Ośrodka Rehabilitacji w Przemyślu trafia bardzo wiele dzikich zwierząt. Tam są leczone, a po dojściu do siebie wypuszczane na wolność. W ostatnim czasie do kliniki trafił wilk, który został potrącony przez samochód. Mogliśmy przyjrzeć się badaniom, jakie przechodził, a także zobaczyć innych pacjentów ośrodka.

Wilk po wypadku

Wiosną tego roku do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Przemyślu trafił wilk, który został potrącony przez samochód. Zwierzę było w ciężkim stanie, miało złamaną miednicę i obrażenia nerek. Choć początkowa prognoza nie była zbyt pomyślna, to specjaliści z ośrodka postanowili dać wilkowi szansę. Przez kilkanaście tygodni zwierzak był poddawany kompleksowym badaniom ultrasonograficznym i rtg. Weterynarze pobierali również próbki jego moczu i krwi. Na szczęście leczenie szybko zaczęło przynosić rezultaty.

Gdy wilk pozostaje znieczulony, weterynarze mają kilkanaście minut na to, aby wykonać wszystkie badania i postawić diagnozę. - To są jedyne chwile, kiedy możemy dotknąć wilka, jak nasze dziecko, naszego psa czy inne zwierzę - tłumaczy Radosław Fedaczyński.

- Jak na razie, w porównaniu do stanu, jaki był bezpośrednio po przyjęciu pacjenta, jest dużo, dużo lepiej - powiedział weterynarz, Jakub Kotowicz w dniu, kiedy odwiedziliśmy ośrodek. Mogliśmy się również przyjrzeć pracy Radosława Fedaczyńskiego, który przeprowadzał rehabilitację. - Z tą łapą było najgorzej, ale widzę, że z nieruchomością jest już całkiem, całkiem. Troszeczkę ponaciągam wszystkie mięśnie, ścięgna, przyczepy - powiedział weterynarz, pokazując, co robi.

Praca z dzikimi zwierzętami

Do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Przemyślu trafia wiele rannych zwierząt. Oprócz wilka są to m.in. sarny, lisy, bociany, jeże i wiewiórki. - Najgorętszy dla nas czas jest wtedy, gdy rodzą się młode, a potem rosną - przyznał Radosław Fedaczyński.

Zwierzaki mają zapewnioną fachową pomoc specjalistów z ośrodka. Aby je ratować, weterynarze korzystają ze sprzętów, które wykorzystują lekarze przy leczeniu ludzi. - Mamy pompy infuzyjne, respiratory, podgrzewacze kroplówek, kardiomonitory, a nawet narzędzia dentystyczne - wymienił doktor Fedaczyński. Przyznał, że leczenie dzikich zwierząt bywa bardzo kosztowne, a nikt nie poczuwa się do tego, aby za nie płacić. - My znaleźliśmy złoty środek na powiązanie działalności komercyjnej i fundacyjnej, dzięki któremu ani lecznica nie bankrutuje, ani fundacja.

Więcej informacji o zwierzętach, którymi ostatnio zajmował się ośrodek, znajdziecie w naszym materiale.

Zobacz także:

Ojciec i syn, którzy z weterynarii zrobili swoją życiową pasję

Przekarmiamy koty, a to poważny błąd. Weterynarz wyjaśnia, ile powinien jeść i ważyć nasz pupil

Koty zarażają się wirusem od człowieka. Weterynarz: "Radzę nie wpuszczać zwierzaka do sypialni"

Autor: Iza Dorf

Reporter: Izolda Sanetra

podziel się:

Pozostałe wiadomości