Życie w zamkniętym domu w Broniszewicach. Siostry i młodzi wolontariusze wypełniły go miłością

Dom Chłopaków w Broniszewicach to cudowne miejsce, w którym siostry dominikanki opiekują się niepełnosprawnymi chłopcami. Do ich domu zapukał koronawirusa, ale zakonnice nie martwią się tym i dzielnie wraz z młodymi wolontariuszami zajmują się podopiecznymi.

Siostry zakonne mają ponad 50 "synów". Niektórzy z chłopców mają porażenie mózgowe, inni zespół Downa, a część z nich nigdy nie opuści swoich łóżek. To właśnie im dominikanki zbudowały prawdziwy dom. W naszym programie siostry i dwójka wolontariuszy: Iza i Filip opowiedzieli, jak obecnie sobie radzą.

Życie w zamkniętym domu

Okazuje się, że u trzech pracowników wyszedł pozytywny wynik koronawirusa.

Obecnie jesteśmy wszyscy zamknięci. Niestety zaraziło się też trzech chłopców i te dzieci są już odizolowane. Nasz dom jest podzielony na cztery odrębne mieszkania, cztery odrębne rodzinki, więc ta jedna rodzinka przebywa w szczególnej izolacji. Z nimi zamknięta jest jedna siostra i dwie panie. A my służymy tutaj na froncie z każdej strony i zajmujemy się pozostałą czterdziestką

Dom wypełniony miłością

Siostry od początku nie chciały stworzyć wielkiej instytucji. Tylko dom wypełniony miłością. Tak, by każdy chłopiec miał swój pokój z łazienką. Mogą one liczyć na wsparcie młodych wolontariuszy, którzy dzielnie opiekują się podopiecznymi . Okazało się, że wolontariuszka Iza jest spokrewniona z siostrą Tymoteuszą.

To siostra mojego taty. Zaprosiła mnie 4 lata temu, żebym przyjechała. I tak poznałam chłopców. Na początku przyjeżdżałam, gdy miałam więcej wolnego, czyli w wakacje, ferie. Odkąd poznałam Maciusia, który trafił do domu i zostałam jego matką chrzęstną, przyjeżdżam, jak tylko mogę

- wyjaśniła Iza.

I tak, pomimo że Iza studiowała w Rzeszowie, to starała się przyjeżdżać do Broniszewic co dwa tygodnie.

Teraz przeniosłam się do Krakowa, żeby być bliżej. Teraz mam tylko 4 godziny drogi, a nie 7. Obecnie mam zajęcia zdalne, dlatego zrobiłam wszystko, żeby tutaj wrócić

- dodała.

Natomiast Filip poznał siostrę Tymkę w kwietniu, gdy pomagał w Kaliskim Centrum Opieki Długoterminowej Salus.

Tam było kilkudziesięciu zakażonych koronawirusem. I wtedy będąc na łączach telefonicznych z siostrą Tymką, powiedziała, że jak już wszystko wróci do normy i tylko będę mógł, to żebym przyjechał do Broniszewic poznać chłopaków. I tak też się stało

- wspominał Filip.

Wolontariusz przyjechał w czerwcu i został na 5 tygodni. Musiał jednak wrócić do domu, ale tęsknota za Broniszewicami nie dawała mu spokoju.

Miłość do tych chłopaków zachęciła mnie do tego, żebym zmienił kierunek studiów. Teraz jestem na pedagogice resocjalizacyjnej. Mam dużo zajęć à propos niepełnosprawnych dzieci. I ta wygoda studiów zdalnych pozwoliła, żebym przyjechał i zamieszkał tutaj z chłopakami. Zaopiekował się nimi i tak naprawdę mieć taką praktykę

- przyznał wolontariusz.

Na koniec siostry zaapelowały, że najbardziej potrzebują teraz… tirów.

Po prostu tirów naczyń jednorazowych

- zaśmiała się siostra Tymka.

Zobacz też:

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.

Autor: Dominika Czerniszewska

podziel się:

Pozostałe wiadomości