W trzy lata pokonała 24 tys. km na rowerze. Kim będzie teraz? "Będę sobą"

Maria Garus rzuciła pracę, sprzedała auto i postanowiła spełnić swoje marzenie o przejechaniu na rowerze Ziemi z północy na południe. Za sobą ma już 24 tys. kilometrów, co zajęło jej trzy lata. W pokonaniu ostatnich 4-5 tys. km Marii przeszkodziła pandemia.

Niezwykła przygoda Marii Garus

Maria wyruszyła z koła podbiegunowego na Alasce, a jej celem było przejechać na rowerze cały kontynent amerykański aż do najbardziej wysuniętego miasta świata w Argentynie. Równocześnie chciała zostać pierwszą kobietą na świecie, która dokona takiej samotnej podróży jadąc na rowerze. Prawie udało jej się zresztą osiągnąć ten cel. Garus musiała przerwać podróż ze względu na pandemię koronawirusa, ale powróci do Argentyny, gdy tylko będzie to możliwe. W drodze przeżyła wiele niesamowitych przygód - przejechała przez bardzo niebezpieczne rejony Meksyku i Gwatemali, także w miejscach, gdzie kobietom nie wolno jeździć na rowerze. Jej podróż została nominowana do 14. edycji nagrody Traveler w konkursie National Geographic (Garus nie wygrała, ale znalazła się w czołówce).

Dlaczego Maria jako środek transportu wybrała rower?

Wybrałam rower, bo jechałam bardzo ekonomicznie, a to był najtańszy środek transportu. Mogłam wszystko wrzucić na sakwy i jechać najbardziej low-budget jak to tylko możliwe

- wyznała podczas wideorozmowy w naszym programie. Ile kosztowało ją tak daleka podróż?

Nie mam zielonego pojęcia. Stwierdziłam, że nie będę w ogóle liczyć pieniędzy. Jechałam z dnia na dzień, głównie to ludzie w drodze mi bardzo dużo pomagali

- dodała.

Po sprzedaniu auta i wszystkich wartościowych rzeczy, Maria zebrała, jak sama mówi, niewielką sumę pieniędzy. I dodaje, że turyści, których spotkała na Alasce, większe sumy zabierali ze sobą na wakacje.

Ja jechałam niskobudżetowo, sama gotowałam, praktycznie do Ekwadoru nie zapłaciłam za żaden nocleg, spałam pod namiotem, miałam własną kuchenkę, no i to powodowało, że te koszty można było bardzo zminimalizować

- opowiedziała Maria.

"Jeśli się czegoś boisz, zrób to"

Wpływ na powodzenie misji mają niewątpliwie charakter i wychowanie Garus. Maria pochodzi z rodziny górniczej, która nie miała wielu okazji do podróżowania. To jednak nie przeszkodziło jej w realizację marzeń. Wręcz przeciwnie - zmotywowało do nadrobienia braków samodzielnie. Ponadto, mottem życiowym Marii są słowa: "Jeśli się czegoś boisz, zrób to".

Czego więc nasza bohaterka bała się w czasie podróży i co ważniejsze - jakie lęki w sobie przełamała?

Lęków miałam od groma, tak naprawdę nigdy nigdzie wcześniej nie byłam sama

- wyznała.

Gdy Maria mieszkała na Śląsku, nie umiała nawet rozbijać namiotu.

Bałam się zwierząt i samotności tak naprawdę

- dodała. Barierę na początku wyprawy stanowiły także problemy językowe.

Garus musiała pokonać w sobie wszystkie lęki, co niewątpliwie się jej udało. Silniejsza od strachu była bowiem chęć poznania świata. Ta podróż zmieniła naszą podróżniczkę. Na pytanie, kim będzie teraz, Maria odpowiedziała krótko:

Będę sobą

Zobacz całe wideo z rozmowy z niezwykłą rowerzystką, Marią Garus.

Zobacz także:

Amisze – kim są, jaka jest ich historia? Fakty i ciekawostki o amiszach

Martyna Wojciechowska potrącona przez samochód w Bejrucie. Co się stało?

Zdalna praca na Malediwach. Ile trzeba zapłacić za biurko z widokiem na ocean?

Autor: Anna Mierzejewska

podziel się:

Pozostałe wiadomości