Walczy o konie, które wożą turystów do Morskiego Oka. "Wszystko, co robię, robię po to, żeby one nie cierpiały"

''Wyjątkowa obrończyni zwierząt''
Anna Plaszczyk zwierzęta kocha od zawsze. Kiedyś zajmowała się ich losem jako reporterka, a obecnie jako aktywistka z ramienia fundacji Viva! To między innymi dzięki jej staraniom odebrano z cyrku sławnego już niedźwiedzia Baloo, który teraz może cieszyć się spokojnym życiem w poznańskim zoo. Czy wszystkie akcje działaczki kończą się sukcesem?

Walka o konie

W 2014 roku Anna Plaszczyk zaangażowała się w protest przeciwko wykorzystywaniu koni pracujących na trasie do Morskiego Oka.

Nie mogłam przeżyć, że te zwierzęta pracują tak ciężko. Wtedy zadzwonił Czarek [Wyszyński - przyp. red.], prezes Vivy!, czy bym się nie zajęła tematem (...) i czy mam trochę czasu. Ja wtedy powiedziałam: 'Pewnie! mam! Trzy miesiące i po sprawie', no i dzisiaj mija sześć lat

- mówiła aktywistka.

Podczas konfrontacji z góralami wielokrotnie musiała mierzyć się z obraźliwymi okrzykami i fizycznymi atakami, a mimo to nie chciała się wycofać z protestu. Niestety, jej walka o lepsze życie koni na razie nie doprowadziła do ich wycofania z Morskiego Oka, ale przynajmniej wpłynęła na postrzeganie takich "wycieczek" jako "obciachowe".

Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Ona nie boi się o siebie, o swoje bezpieczeństwo. Dla niej najważniejsze jest, żeby uratować zwierzęta. Niestety ponosi często tego konsekwencje osobiste

- powiedziała przyjaciółka Ani i adwokat fundacji Viva!, Katarzyna Topaczewska.

Anna Plaszczyk i jej interwencje

Aktywistka była zaangażowana również w inne akcje mające na celu ochronę zwierząt. To ona odebrała z cyrku sławnego już niedźwiedzia brunatnego Baloo.

To była moja pierwsza interwencja. Jego życie, m.in. dzięki mojej pomocy, zmieniło się diametralnie. To było wspaniałe obserwować, jak on po raz pierwszy wychodzi na wybieg w lesie, jak zjada wszystkie krzaczki na swoim wybiegu, jak boi się sroki, która wylądowała

- opowiadała Ania.

Jak dodała, Baloo jest wyjątkowym zwierzakiem, dlatego od czasu do czasu odwiedza go w zoo, w którym zamieszkał.

Wśród licznych akcji, w których wzięła udział, zapamiętała takie, gdy wraz z członkami fundacji odebrała krokodyla, żółwie i lwiątko. Była też w grupie aktywistów, którzy zabezpieczyli 300 zwierząt pochodzących z nielegalnej hodowli, w tym lamparty, tygrysy i pumy. Ale to nie wszystko. Prowadziła także z przyjaciółką postępowanie administracyjne o czasowe odebranie karpia z marketu.

Wszystko, co robię, robię po to, żeby te zwierzęta nie cierpiały. Gdybym tego nie musiała robić, byłabym najszczęśliwszą osobą pod słońcem

- podsumowała Anna Plaszczyk.

>>> Zobacz także:

Myszojeleń w warszawskim zoo. "To cud, którego nie możemy zmarnować"

Filet - psi influencer. "Jest adoptowany i namawia innych do adopcji"

Z miłości do szczurów założyły Krakowski Dom Tymczasowy "Ogryzek". Na czym polega opieka nad gryzoniami?

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.

Autor: Iza Dorf

Reporter: Magda Nabiałczyk

podziel się:

Pozostałe wiadomości