Tata na medal - sam odebrał poród: "Poczuliśmy moc, że możemy to zrobić w domu"

Mariusz Bocian musiał nieoczekiwanie przyjąć poród swojej partnerki, ponieważ dziecko postanowiło przyjść na świat trzy tygodnie przed terminem. Na szczęście mógł liczyć na wskazówki położnej, z którą połączył się przez telefon. O tym niezwykłym wydarzeniu świeżo upieczeni rodzice opowiedzieli w Dzień Dobry TVN.

Poród w domu

Ewa Sulej marzyła o porodzie domowym z udziałem położnej.

Było we mnie (...) pragnienie rodzenia (...) w naturze. Miałam (...) wizję, że będę mogła być gdzieś przy drzewie, że będzie (...) woda, że będą dookoła mnie ludzie, którzy będą mieli otwarte serce, którzy będą dla mnie tacy wspierający, może będą jakieś dźwięki muzyki

- opowiadała kobieta.

Poród bez położnej

Para wyjechała na Podlasie. Trzy tygodnie przed porodem Ewa zaczęła odczuwać skurcze. Nie skojarzyła ich jednak z akcją porodową, ponieważ termin wyznaczony przez lekarza był jeszcze odległy. Gdy okazało się jednak, że dziecko już chce przyjść na świat, trzeba było podjąć szybko decyzję, co dalej.

Przyszli rodzice skontaktowali się z położną, która poradziła im pojechać do szpitala. Jednak, że ze względu na pandemię koronawirusa i swoją wizję rodzenia w naturze, zostali na miejscu.

Chcieliśmy rodzić w zaufaniu, bezpieczeństwie, żeby Ewa nie musiała się stresować. To było dla nas najważniejsze. Wiedzieliśmy, że z dzieciątkiem jest wszystko OK przez wcześniejsze badania

- wyjaśniał Mariusz Bocian. Zdecydował, że sam przyjmie poród przy telefonicznym wsparciu położnej.

Ewa zaczęła tańczyć, ja zapaliłem świeczki, muzykę, byłem przy niej

- wspominał dzielny tata. Jego partnerka dodała:

Wytworzyła się atmosfera takiej niesamowitej intymności, wręcz świętości bym powiedziała, że mogłam płynąć w tym, co się po prostu dzieje, a w szpitalu nie jest to możliwe

Marcin przyznał, że odczuwał niewielki strach, ale zarówno on, jak i Ewa byli przygotowani do porodu domowego. Wiedzieli, co robić, gdyby działo się coś niedobrego.

Przez całą ciążę (...) chodziłam na różne terapie i warsztaty, wykonywałam pracę z ciałem, (...) z oddechem, głosem, więc to nie było przypadkowe

- podkreśliła nasza rozmówczyni.

Radosne zakończenie

Na szczęście poród przebiegł bez komplikacji, a dziecko przyszło na świat dość szybko, bo zaledwie w ciągu 30, 40 minut. I co najważniejsze - było zdrowe. Ewa i Mariusz przyznają, że to szczególne i bardzo intymne przeżycie bardzo ich do siebie zbliżyło.

Życzymy Ewie, Mariuszowi oraz ich synkowi wiele szczęścia i zdrowia.

>>> Zobacz także:

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.

Autor: Iza Dorf

podziel się:

Pozostałe wiadomości