Studenci medycyny pomagają bezdomnym psom na Kubie

Podróżując po Kubie, studenci medycyny, Natalia Stütz i Filip Woźniak, zobaczyli w jak tragicznej sytuacji są tamtejsze psy. Postanowili coś z tym zrobić, zbierają więc pieniądze i pomagają tamtejszej weterynarz w prowadzeniu schroniska. O swojej działalności opowiedzieli w Dzień Dobry TVN.

Natalia Stütz i Filip Woźniak są parą studentów medycyny z Berlina. Ich pasją jest zwiedzanie świata na budżecie studenckim i pomoc zwierzętom.

>>> Zobacz także:

Wyjazd na Kubę

Jakiś czas temu para wybrała się na Kubę. Kiedy byli w miejscowości Trinidad, podczas koncertu salsy, na kolana wszedł im pies. Był w tragicznym stanie, ledwo oddychał, miał zaklejone oczy, wszystkie kości miał na wierzchu.

W tym momencie opuściły nas wszystkie racjonalne emocje i zaczął się karkołomny plan – jak mu pomóc? Byliśmy w małej miejscowości, w kraju, gdzie internet jest na kartki, z hotspotem w jednym miejscu w mieście, a ze względu na embargo USA ludzie nie mają dostępu do większości podstawowych dla nas leków.

- wspomina Natalia.

Widok psa tak ich przeraził, że w nocy nie mogli zasnąć. Rano podjęli decyzję, że muszą namierzyć zwierzaka i zawalczyć o pomoc dla niego. Znaleźli go, wzięli na ręce i krążyli po mieście w poszukiwaniu weterynarza. W końcu do niego dotarli. Widok gabinetu ich zaskoczył - cztery ściany z odpadającym tynkiem, metalowy stół i szafeczka z kilkoma fiolkami. Mimo fatalnych warunków, weterynarz zgodził się jednak zatrzymać u siebie psa do czasu aż ten wyzdrowieje.

Natalia i Filip postanowili ściągnąć do siebie pieska. Formalności, żeby go sprowadzić do Polski trwały 6 miesięcy. Najpierw musiał przeżyć, potem został zaszczepiony na wściekliznę, po miesiącu pobrana została jego krew dla określenia poziomu przeciwciał przeciwko wściekliźnie. Od daty otrzymania wyniku trzeba było jeszcze odczekać 3 miesiące i zwierzak mógł przylecieć po nowe życie.

Zbiórka

Podczas pobytu na Kubie Natalia i Filip dowiedzieli się, że w kraju tym nie istnieją organizacje, które zajmują się pomocą dla zwierząt. Postanowili więc działać.

Czułam, że muszę coś zrobić. Coś więcej, niż polecieć tylko po jednego psa i zapomnieć. Założyłam zbiórkę, opisałam naszą historię. Liczyłam na jakieś 500 zł na strzykawki.

- powiedziała Natalia.

W zaledwie tydzień para uzbierała 35 tys. złotych na pomoc w urządzeniu gabinetu weterynarza, który pomógł przy Kubie. Niestety okazało się że mężczyzna musiał zrezygnować ze swojej aktywności lekarskiej, ponieważ nie był w stanie się z niej utrzymać i podjął pracę jako taksówkarz. Pieniądze postanowili więc przeznaczyć na przytulisko prowadzone na Kubie przez tamtejszą weterynarz Yoanne.

Kim jest Yoanne?

Yoanne skończyła studia inżynierskie i zaczęła pracę w zawodzie. Ale jej latynoskie serce nie mogło znieść codziennego widoku zwierząt cierpiących na ulicach. A są wszędzie, głównie psy. Wychudzone do granic możliwości, z ranami, bez kończyn. Kopane, maltretowane, zbędne przedmioty. Pewnego dnia kobieta postawiła wszystko na jedną szalę, porzuciła dotychczasowe życie i podjęła studia weterynaryjne. Swoje skromne cztery progi otworzyła dla potrzebujących istot, których przybywa z dnia na dzień.

Dziś skończyła już studia weterynaryjne. Jest obecna we wszystkich inicjatywach prozwierzęcych w kraju, nigdy nikomu nie odmawia pomocy.

Aktualnie pod opieką Yoanne znajduje się ponad 90 psów. Ryż (wydawany na kartki) zdobywa od znajomych i wozi taczkami do swojego gospodarstwa. W jej prowizorycznym schronisku nie ma dostępu do bieżącej wody, nie ma toalety ani prysznica, a operacje odbywają się na stole ogrodowym ze zbitej dykty. Nie jest łatwo, ale Yoanne się nie poddaje i co rano wstaje skoro świt, obowiązkowo z cygarem w ustach, aby zająć się gospodarstwem.

Natalia i Filip wspierają schronisko Yoanne, organizując zbiórki. Potrzebne jest im jednak nasze wsparcie. Więcej informacji o ich akcji można znaleźć na fanpage'u na FB lub na stronie zrzutka.pl

Autor: Redakcja Dzień Dobry TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości