Straciła ojcowiznę przez błąd urzędnika. "Nigdy nie miałam żadnego długu"

Uwaga! TVN: Pozbawili ją ojcowizny, bo nazywała się jak dłużnik
Pani Wiesława przez całe życie ciężko pracowała i nigdy nie miała długów. Niespodziewanie została pozbawiona ojcowizny. Komornik i sądy wzięły ją za dłużnika, bo pasowało imię i nazwisko. Nikt nie sprawdził nawet PESEL-u.

67-letnia mikrobiolog Wiesława Szymańska jest już na emeryturze. Kiedy w lipcu pojechała z mężem zobaczyć swoją działkę na obrzeżach Łodzi, przeżyła szok.

- Wszystko zostało wykarczowane. Od sąsiadów dowiedziałam się, że na działce urzęduje małżeństwo, które kupiło ją na licytacji – opowiada Szymańska. I podkreśla: - Nigdy nie miałam żadnego długu, a tak naprawdę nigdy nie miałam do czynienia z prawem.

Emerytka skontaktowała się z komornikiem, by wyjaśnić sprawę

- Była tak samo zszokowana, jak ja. Powiedziała, że sprawa miała swój początek w Lublinie i ona dostała dokumenty z Lublina. Mówiła, że uważała, że sprawa jest czysta i nie potrzeba w niej nic działać. Nie sprawdzając, nie potwierdzając, nie weryfikując żadnych danych – wskazuje Szymańska.

Pani Wiesława dowiedziała się również, że jej działka została sprzedana na licytacji za długi innej osoby, która tak się nazywa. Kobieta była zadłużona na kilkanaście tysięcy złotych, a zajmujący się wcześniej sprawą komornicy i sądy uznały, że do dłużniczki może należeć atrakcyjna działka budowlana na obrzeżach Łodzi.

Zbieżność imienia i nazwiska

Początkiem historii jest prawdopodobnie wydruk z bazy ministerstwa sprawiedliwości, przesłany w odpowiedzi na pytanie o nieruchomości Wiesławy Szymańskiej. Problem w tym, że oparta na niepełnych informacjach baza, zawiera luki i często wskazuje domy i działki należące do różnych osób, o tym samym imieniu i nazwisku. O tym jednak, że odpowiedzi tego typu wymagają dalszych sprawdzeń i dociekań wie każdy komornik.

- Zbieżność polega na tym samym pierwszym imieniu i nazwisku i imionach rodziców. Reszta danych się nie zgadza – podkreśla Szymańska.

- Kiedy komornik dostał wyciąg z ksiąg wieczystych i pozostawały jakieś wątpliwości można było zawnioskować o odpis aktu urodzenia i go otrzymać – wskazuje radca prawny Magdalena Walewska. I dodaje: - Sama zawnioskowałam o akt prawdziwej dłużniczki i go otrzymałam. I wiem, że to nie jest ta sama osoba. Zajęło mi to pół godziny.

- Komorniczka dopiero po mojej interwencji udała się do sądu wieczystoksięgowego i dopiero tam papierowo sprawdzała stan księgi wieczystej – mówi Szymańska.

- Moim zdaniem nie dochowała ona należytej staranności – uważa Walewska.

Seria błędów

Skutkiem błędu były kolejne. Całą korespondencję komornik i sądy kierowały na adres prawdziwej dłużniczki, a poszkodowana pani Wiesława z Łodzi nie miała szans, by na czas zapobiec licytacji. Jakby tego było mało, komornik przesłała olbrzymią nadwyżkę ze sprzedaży gruntu, nie właścicielce działki, lecz dłużniczce, która przyjęła pieniądze.

- Dłużniczka wzbogaciła się na mojej działce, bo tak naprawdę działania urzędników doprowadziły do tego, że wypłacono jej pieniądze. Po odciągnięciu długu było to około 125 tys. zł – mówi 67-latka.

Z relacji pani Wiesławy wynika, że komornik początkowo zadeklarowała, że zwróci jej pieniądze.

- W momencie, kiedy sprawę przejęli prawnicy okazało się, że komorniczka zmieniła zdanie i nie ma zamiaru wypłacić mi pieniędzy i odszkodowania za działkę – mówi pani Wiesława.

- Zawinił sąd w Lublinie, który zezwolił na prowadzenie egzekucji z tej nieruchomości, podając numer księgi wieczystej. Zawinił sąd wieczystoksięgowy, zawinił sąd cywilny, który nadzoruje pracę komornika, ale przede wszystkim zawiniła pani komornik, bo to ona fizycznie zlicytowała tę nieruchomość – podkreśla Magdalena Walewska.

Reprezentująca poszkodowaną panią Wiesławę adwokat wysłała wezwania do zapłaty odszkodowania do komornika i sądu. Rzecznik łódzkiego Sądu Okręgowego odmówiła bezpośredniej wypowiedzi przed kamerą powołując się na pandemię.

- Obecnie nie jest możliwe udzielenie wiążącej odpowiedzi na wezwanie do zapłaty, do momentu, kiedy nie zostaną ustalone okoliczności – tłumaczy telefonicznie Monika Pawłowska-Radzimierska, rzecznik Sądu Okręgowego w Łodzi. I dodaje: - Jest mi przykro i współczuje właścicielce za zaistniałą sytuację, natomiast jest to szereg niecodziennych, niekorzystnych zbiegów okoliczności, jak i efekt działania rzeczywistej dłużniczki, która wszystkich utrzymywała w przekonaniu, że jest właścicielką zlicytowanej nieruchomości.

- Komornik już złożył doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa i toczy się postępowanie odnośnie działań pani dłużniczki – mówi Monika Pawłowska-Radzimierska.

„Pieniądze już wydałam”

Prawdziwą dłużniczkę, z którą twarzą w twarz nie rozmawiał żaden zajmujący się sprawą komornik i sędzia, znaleźliśmy bez trudu. Mieszka w małej miejscowości oddalonej o ponad sto kilometrów od Łodzi, gdzie zlicytowano działkę.

- Wzięłam pieniądze. Ale przecież ja ich nie wyłudziłam – twierdzi kobieta.

Z jej słów wynika, że uznała, że pieniądze są czymś w rodzaju spadku, po bliżej nieokreślonej rodzinie.

- Zadzwonili, że pieniądze leżą na poczcie. Już je wydałam – przyznaje.

Cała historia załamała 67-letnią mikrobiolog z Łodzi.

- Wpadła w czarną rozpacz, bo czuje się bezsilna. Jak rozmawiamy to płacze. Całe życie ciężko pracowała i nie potrafi pogodzić się z tym, że spotkała ją taka przykrość i teraz nikt nie przyznaje się do winy, do odpowiedzialności i nie chce jej tego zrekompensować – mówi Walewska.

Nadzieja na zmianę sytuacji pojawiła się, gdy o sprawie pani Wiesławy postanowiliśmy porozmawiać z wiceprezesem i zarazem rzecznikiem Izby Komorników. Okazało się, że komorniczy samorząd chce jak najszybciej zakończyć sprawę feralnej licytacji.

- Rzeczywiście nastąpił błąd – przyznaje Krzysztof Pietrzyk z Krajowej Rady Komorniczej. I zapewnia: - Zarówno ze strony komornika, jak i całego samorządu będziemy starali doprowadzić się do sytuacji, w której, w tej konkretnej sytuacji nie będzie żadnej osoby poszkodowanej. Będziemy starać się naprawić zaistniały błąd. Doszło może do nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności.

- Trwają rozmowy z towarzystwem ubezpieczeniowym. Nie dopuszczamy do siebie sytuacji, w której osoba poszkodowana zostanie bez wyregulowanego jej odszkodowania – dodaje Pietrzyk.

- Spotkała mnie wielka niesprawiedliwość, wielka krzywda ze strony wielu osób, które tak naprawdę nie dopełniły swoich podstawowych obowiązków – kwituje pani Wiesława.

Cały materiał na stronie programu "Uwaga! TVN".

Zobacz więcej:

Autor: Katarzyna Lackowska

Źródło: TVN Uwaga!

podziel się:

Pozostałe wiadomości