Ratował chorych i sam zakaził się COVID-19. "Dwie potężne butle tlenu na dobę zużywałem"

Doktor Wojciech Bichalski, chirurg i właściciel przychodni zdrowia, walczył o życie i zdrowie pacjentów. Do czasu. Pewnego dnia i on ciężko zachorował na COVID-19. Póki co pan Wojciech nie może wrócić do pracy chirurga. Stara się jednak pomagać w inny sposób.

Lekarz Wojciech Bichalski to jeden z kilkudziesięciu tysięcy medyków, który zmagał się z koronawirusem. Zakaził się pół roku temu, a COVID-19 miał u niego długi i ciężki przebieg. - Wiosną niewiele wiedzieliśmy o COVID-19. Normalnie pracowałem. Dość intensywnie. Zachorowanie było pewnym zaskoczeniem – oznajmił doktor.

Wiele osób pytało medyka, czy wie, od kogo się zakaził. Nie był jednak w stanie odpowiedzieć na nie. Zresztą nie chciał nikogo stygmatyzować. W końcu dziennie przyjmował wielu pacjentów i miał kontakt z personelem medycznym.

Przebieg COVID-19

Początkowo pan Wojciech jako wykwalifikowany medyk starał się sam zatroszczyć o swoje zdrowie. Monitorował je za pomocą pulsoksymetru. Dolegliwości z dnia na dzień nasilały się. Wówczas lekarz stwierdził, że może sobie nie poradzić. I tak trafił do szpitala w Tychach. Gdy pokazali mu zdjęcie klatki piersiowej, był zaskoczony, że zmiany są aż tak duże . Okazało się, że miał obustronne zapalenie płuc. – W szpitalu spędziłem 3 tygodnie. Myślę, że jakieś dwie potężne butle tlenu na dobę zużywałem , także to jest obraz zjawiska, z jakim mamy do czynienia – oznajmił chirurg.

Synowie pana Wojciecha - Miłosz i Bartosz byli przerażeni. Ze względu na obowiązujące wytyczne nie mogli odwiedzić taty w szpitalu. - Po utracie mamy potrzebowaliśmy kontaktu z rodzicem i nie wyobrażaliśmy sobie, że możemy stracić ojca – oświadczył Miłosz.

Konsekwencje koronawirusa

Mimo pokonania koronawirusa, doktor Bichalski wciąż odczuwa jego skutki. Schudł 17 kilogramów. Wciąż brakuje mu siły i kondycji.

- Martwię się o ojca i boję się, że powtórnie zachoruje na koronawirusa. Na pewno nie jest w takiej formie, w jakiej był przed zakażeniem - poinformował Bartosz Bichalski.

Pan Wojciech ze względu na swój stan zdrowia, póki co nie może wrócić do pracy chirurga. Stara się pomagać w inny sposób. Przede wszystkim nie zapomina o swoich kolegach po fachu, którzy codziennie walczą na pierwszej linii frontu. Medyk skierował specjalny list z podziękowaniami do szpitala w Tychach oraz jako wdzięczny pacjent zaangażował się w organizację koncertu dla osób, które poświęcają własne zdrowie, by ratować innych.

– Będąc na scenie, dziękował nam za pracę oraz pomoc w opiece. To były szczególne podziękowania, które łapały za serce. I zostaną z nami na zawsze. Bo w tych trudnych czasach, w jakich jesteśmy, to wyjątkowe podziękowania. Niespotykane - wyjawiła Karina Heinisz, opiekunka medyczna z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Tychach.

Ci ludzie są po prostu bohaterami

- skwitował Wojciech Bichalski.

I słowa te szczególnie powinniśmy wziąć sobie do serca.

Zobacz też:

Test PCR - czy negatywny wynik zawsze oznacza brak zakażenia koronawirusem?

Rząd nałożył obowiązek zakrywania ust i nosa w pracy, jeśli w pomieszczeniu jest więcej niż 1 osoba

Nowa choroba pocovidowa u dzieci. Dr Grzesiowski wyjaśnia, jak rozpoznać jej objawy

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl

Autor: Dominika Czerniszewska

Reporter: Marta Buchla

podziel się:

Pozostałe wiadomości